Reklama

Poezja polska po 1955 roku

„Serce serc” Józefa Wissarionowicza Dżugaszwili, znanego jako Stalin – przestało bić 5 marca 1953 roku. Ale progiem w historii polskiej literatury (i generalnie: w dziejach polskiej kultury) jest rok 1955.

Nieoczekiwanie ukazuje się wówczas w "Życiu Literackim" pamflet Ludwika Flaszena O trudnej sztuce womitowania, obnażający z całą bezwzględnością deklaratywność i schematyzm sztuki socrealistycznej (chodziło tu raczej o pokazanie postaw twórców, a nie o wartościowanie ich dzieł). Wcześniej w szkicu Za pięć dwunasta Jan Błoński dokonał podobnie bezwzględnej analizy sytuacji w polskiej sztuce słowa.

Reklama

W "Nowej Kulturze" Leszek Kołakowski wykazał dogmatyzm w pojmowaniu marksizmu przez większość polskich filozofów i ekonomistów. Na ekranach kin zaczęły pojawiać się zachodnie filmy, zaś wystawa nowej grafiki i malarstwa w warszawskim Arsenale dowiodła, że socrealizm był w plastyce jedynie cienką, chwilową warstwą myślową i stylistyczną, a młodzi artyści nie zatracili instynktu i zdolności odróżniania sztuki od propagandy.

Krakowskie "Życie Literackie" - pismo, którym kierował przedwojenny komunista, a po wojnie zawzięty "utrwalacz" nowego porządku, Władysław Machejek - okazało się organem prasowym, dzięki któremu do polskiego życia kulturalnego mogły włączyć się nowe, ożywcze pierwiastki.

To właśnie tutaj dokonał się debiut pięciu poetów: Mirona Białoszewskiego, Zbigniewa Herberta, Stanisława Czycza, Jerzego Harasymowicza i Bohdana Drozdowskiego (ostatni numer pisma z 1955). Każdy z debiutantów miał swojego "promotora" w postaci krytyka starszego pokolenia (np. M. Białoszewskiego promował Artur Sandauer,  zaś  J. Harasymowicza - Kazimierz Wyka).

Był to z pewnością debiut osobliwy: Białoszewski i Herbert należeli do "pokolenia Kolumbów", jednak w okresie socrealizmu powstrzymywali się z publikacją swoich tekstów (poza drobnymi utworami, np. dla dzieci, w przypadku Białoszewskiego). Drozdowski i Harasymowicz należą do pokolenia późniejszego o dekadę. To pokolenie będzie potem nazywane »pokoleniem "Współczesności"« (od nazwy tygodnika ukazującego się w Warszawie w latach 1956-71; nazwę tę upowszechnił J. Błoński) lub "pokoleniem 56". "Współczesność" stała się szybko jedynym praktycznie forum publikacji i wymiany myśli dla twórców urodzonych w latach 1930-34.

Generacja ta wydawała się wolna od skutków romansu z totalitaryzmem, choć nie zawsze tak bywało. Znacznie poważniej wyglądało to w przypadku twórców starszych, należących do "pokolenia Kolumbów" czy tzw. pokolenia pryszczatych (Wiktor Woroszylski, Andrzej Mandalian, Witold Wirpsza, Andrzej Braun). Jeszcze inaczej reagowali twórcy, których bezpośrednio łączyć z "pryszczatymi" nie można (Anna Kamieńska, Wisława Szymborska, znacznie młodszy Tadeusz Nowak).

Ci ostatni, nawet w okresie dominacji doktryny socrealistycznej, nie wyzbyli się prób poszukiwania indywidualnego tonu wypowiedzi lirycznej, skupienia na codzienności, na ulotności zwyczajnego doświadczania piękna świata. Deklaratywność wierszy "pokolenia pryszczatych" musiała zostać odrzucona - poeci nieco starsi, którzy w okolicach 1956 roku przeszli barierę ponownego debiutu, po prostu rozwijali to, co w ich wcześniejszych wierszach było jedynie tłem lub marginesem.

Dla polskiej literatury - w tym poezji - po 1956 roku charakterystyczna jest gwałtowna asymilacja nowoczesnych trendów literatury zachodnioeuropejskiej. Po latach, w których w zasadzie jedynym wzorcem dla polskich pisarzy miała być literatura Kraju Rad, nastąpiła faza fascynacji kierunkami i prądami dominującymi  w literaturach Francji,  Anglii,  USA: egzystencjalizmem,  personalizmem, behawioryzmem (w zakresie filozofii i psychologii),   nadrealizmem i wizjonerstwem (w dziedzinie stylistyki).

Julian Przyboś (1901-70) - poeta i eseista, współtwórca Awangardy Krakowskiej. W 1945 pierwszy prezes Związku Zawodowego Literatów Polskich, następnie w dyplomacji (1947-51 poseł RP w Szwajcarii), 1952-55 dyr. Biblioteki Jagiellońskiej, 1965-68 w redakcji "Poezji". Reformator poezji współczesnej, uznawany za czołowego przedstawiciela i ideologa awangardy (obok T. Peipera); wypracował własny styl, w którym szczególną rolę odgrywała tendencja  do  kondensacji,  zagęszczenia  metafor,  zwartości  wypowiedzi;  tomy  wierszy  Śruby, Z ponad, Równanie serca, Miejsce na ziemi, Najmniej słów; bogata twórczość eseistyczna (Linia  i  gwar,  Sens  poetycki,  Próba  całości,  Czytając  Mickiewicza),  przekłady,  antologia pieśni ludowych Jabłoneczka.

Nie oznacza to bynajmniej, że poeci polscy w chwili, gdy zaświtała możliwość bardziej swobodnej ekspresji, przestali się odwoływać do tradycji własnej, również tej, której korzenie sięgały międzywojnia. Przykładem próby utrzymania takiej ciągłości jest twórczość Juliana Przybosia. Od 1947 roku poeta - podobnie jak Cz. Miłosz - pozostawał w służbie dyplomatycznej w Szwajcarii, do Polski wrócił w 1951. Jego wiersze z tamtego okresu świadczą, że próbował - z kiepskim zresztą skutkiem - przystosować się do warunków, jakie w ojczyźnie zastał (tom Najmniej słów, 1955), jednak już w tomach Narzędzie ze światła (1958) i Próba całości (1961) widać, jak wielki poeta poszukuje odpowiedzi na pytania, które stawiał jeszcze przed wojną: czym jest poezja? Kim jest poeta? Jakie są granice wolności eksperymentu i dokąd sięgają horyzonty konwencji sztuki słowa?

Przyboś, po śmierci L. Staffa (1957), stał się swoistą wyrocznią w świecie polskiej poezji. On wyznaczał normy wielkości i grafomanii, on wchodził w polemiki z młodymi (Oda do turpistów, 1962). W okresie socrealizmu, wybierając tematy związane z ludzką pracą, z codziennym życiem, pozornie godził się z doktryną. W rzeczywistości jednak, realizując jeszcze przedwojenne pomysły (tomy: Więcej  o  manifest,  1962;  Na znak, 1965; Kwiat nieznany, 1968),  poszukiwał  nowej   poetyckiej formuły, atrakcyjnej również dla poetów znacznie młodszych. Jednocześnie stary poeta coraz bardziej, z roku na rok, stawał się dogmatykiem: atakował tych, których koncepcje poetyckie (np. turpizm, kult brzydoty, z którym Przyboś nigdy się nie godził) rozmijały się z jego własną wizją sztuki słowa.

Julian Przyboś Oda do turpistów

Turpis, turpe = brzydki, brzydka, brzydkie

Bez serc, bez nerek, bez mięsa od kości,
o, najwierniejszy posągu człowieka,
trwały, pogrzebny
szkielecie,
arcydzieło portretowej rzeźby!
Podaj mi piszczel!
Niechaj na tym flecie
niepokalanie białym, obranym do czysta,
zaświstam
z wesołoposępnym dreszczem
Odę do postarzałej o sto lat młodości
brodatej,
ponurej,
Waszej, pokorni wyjadacze resztek
zastraszająco wspaniałego Ścierwa
Charlesa Baudelaire'a!

Niech nad martwym Waszym światem
wzniosę się
i spadnę
ryjąc głęboko w połaciach mięsa nosem,
ażeby sprostać
Wam, przedwcześnie starczy,
których dzieciństwo i młodość kaleka
ocalały z wojennych, a nie ocalały
z pokojowych zniszczeń!...
Lecz bez tej sztucznej szczęki zapytam Was z prosta:

Czyżbyście wierzyli,
że jak na (garbatego) poetę wystarczy
będąc ogonem wywracać do góry
kota cudzej myśli
wte i wewte?
Że brzydkie to piękne, ładne to szkaradne
i na odwrót?
I więcej w wierszach ruszać nie trzeba rozumem?

Na darmo Wasza trwoga, udana czy szczera,
straszy nogą wyjętą z kubła w prosektorium,
spreparowaną w szkole estetycznej numer:
zero
przeciw nodze od stołu ległej na śmietniku,
na tym Waszym Parnasie, gdzie ze szczurem i gó-,
(emblematem głównym
Muzy Nekrofilii)
uczycie się bez kropki pisać w szkole numer:
zera.

Wasz "dreszcz" nie wytrzymuje porównania z Baką!
Przywyknął już do tego, nie zlęknie się mieszczuch.
Nudzicie go jednako.
Bo kogóż dziś połechce Twój makaberotyk
ze wstrętem estetycznie smacznym, pseudonowym,
o Ty,
moralisto od siedmiu czyraków!
Albo ty, drugi wieszczu
od nogi stołowej:
Twój pogrzebacz nie wstrząśnie Dziunią z manikury!

Na darmoś się, poeto, jeden z drugim uwziął.
Ziewa widząc Was w tele sam Matysiak Józio...

Nie prześcigniesz "Śmierci niechybnej";
piękniej nie zbrzydniesz.

Biedni! Jeden tak długo drażnił swą tajemną ranę,
że stał się dziś Ronsardem róży z mięsodziwa
(caro luxurians),
samochcącą ofiarą fantazyjnej trwogi.
Drugi wciąż pełza koło odłamanej
stołowej nogi
i nadeptuje swój uraz.

Nie wytknęliście głowy z kubła u Becketta:
biedni! Nawet na własną śmietniczkę Was nie stać...
Nie, nie żal mi Was!
Wasz Pegaz-Szczur sparszywiał!

Zmykajcie! Zarządzam niniejszym
deratyzację Waszych wierszy.

Przegląd Kulturalny 1962(45)

Słowik

Skryty glośno w cierniach tarnin i malin
naglił noc - i mijała, i szlifował swoj glos
i świst,
i wyciągał swój śpiew
w cienki włos. I wił tkliwiej i cieniej
twój złocisty lok koło ucha.

Słuchaj
słuchaj - dalej:
przenos, mila, słowika
ze słyszenia - w widzenie:
to skowronek, to świt.
Oto widzę jaśniejąca twoja brew.

I dotknęłaś rzęsami moich powiek.

Tchnąłem słowo -
odpowiedz.

spojrzyj: słowik
na każdym czubku drzew
znika
podlatując w jednowymiarowość
i najdźwięczniej, i niebezimiennej -
w cisze.

"Kocham" - słyszę.

Próbowali również odnaleźć się w nowym - jak się wówczas wydawało, "wolnym" -  świecie i inni poeci przedwojenni. Adam Ważyk - który zdecydowanie opowiedział się za socrealizmem - poświęcił się eseistyce oraz wytrwałej pracy przekładowej, przyswajając polskim czytelnikom wiersze francuskich nadrealistów (Apollinaire, Cendrars, Eluard, Jacob). Opublikowany w 1955 roku Poemat dla dorosłych, pokazujący rzeczywiste życie w Nowej Hucie - niegdyś uważanej za symbol socjalistycznego rozwoju, modelowym mieście nowej, szczęśliwej epoki - mimo uwięzienia w swoistym negatywie socrealistycznej estetyki, był wyrazem dramatu pisarza, którego uwiodły hasła żdanowowskiej utopii.

Mieczysław Jastrun, który debiutował w 1929 roku, poniekąd "między" rozmaitymi nurtami ówczesnej poezji (tom Spotkanie w czasie), rozwija twórczość głęboko osadzoną w tradycji symbolistów (Rilke) i romantyków. Jest to poezja kontynuująca wyrazistą w europejskiej liryce XX wieku refleksję o czasie,   przemijaniu, wieczności, o katarktycznej - w rzeczywistości - roli wielkich cywilizacyjnych katastrof.

Ten sam ton, choć pogłębiony o dramat wygnańca, o osadzoną w kosmicznych niemal wymiarach, perspektywę historiozoficzną, znajdziemy w kolejnych książkach Kazimierza Wierzyńskiego  (Tkanka  ziemi, 1960;  Kufer na plecach, 1964; Czarny  polonez,1968;  Sen mara, 1969). Należą one do najwybitniejszych polskich tomów poetyckich w XX wieku. Wspaniałe, wizyjne metafory sąsiadują tu z zapisami drobiazgów codziennego życia, które stają się epifaniami. Ten, kto mówi w tych wierszach, jest człowiekiem głęboko zranionym: zranionym przez historię, przez innych ludzi, wreszcie przez siebie samego. Doznawanie bólu istnienia, samotności, powolnego staczania się ku śmierci w twórczości dawnego skamandryty, niegdyś zafascynowanego urodą życia, jest swoistym symbolicznym wyobrażeniem drogi, jaką polska liryka  przeszła w 1. połowie XX wieku.

W 1951 roku Czesław Miłosz, pozostający wówczas w służbie dyplomatycznej komunistycznej Polski, zdecydował się wybrać emigrację. W czysto formalnym wymiarze decyzja ta była zdradą, toteż w krajowej prasie rozległy się wręcz furiackie ataki na autora  Ocalenia. Nie okazał się też Miłosz - przynajmniej na początku swojego pobytu na Zachodzie - postacią szczególnie wiarygodną dla tamtejszych środowisk emigracyjnych. Ta specyficzna pozycja pozwoliła Miłoszowi uchronić się przed polonijną zaściankowością, przed dylematami emigranta -  znanymi np.  Wierzyńskiemu i  Lechoniowi a zarazem otworzyć się na wielką poezję anglosaską, na jej metafizyczną tradycję, nurt przesycony filozoficzną refleksją o ludzkiej egzystencji. Trzeba zarazem zauważyć, że poezja ta w swoim czysto formalnym wymiarze jest spadkobierczynią tradycji retorycznej. Miłoszowi było skądinąd zawsze do takiej formuły poetyckiej blisko wystarczy wspomnieć jego wiersze przedwojenne.

Teraz znalazł oparcie: w angielskiej liryce preromantycznej i romantycznej. Dowodem tej drogi są dwa sławne "traktaty": Traktat moralny (1948) i Traktat poetycki (1957), a także tomy Król Popiel i inne wiersze (1962), Gucio zaczarowany (1965), Miasto bez imienia (1969), Gdzie wschodzi słońce i  kędy zapada (1974). Podjął w nich Miłosz trudny obrachunek z polską historią, z cywilizacją europejską i amerykańską, a także z własną biografią.

Wielka perspektywa, z której poeta spogląda na dzieje ludzkie, uwolnienie z ograniczeń doraźności, stopienie się z Naturą, akceptacja jej powolnych, a zarazem rozumnych i nieuniknionych praw - to z jednej strony kontynuacja tego tonu, jaki znajdujemy w jego wierszach wojennych, z drugiej - wyraźne jego przestrojenie. To nie jest już wiara, iż życie zawsze zwycięża. Życie mija, bo przeminąć musi, tak jak przemija życie roślin, zwierząt, nawet planet. Ale to jedynie człowiek, dzięki swej władzy tworzenia symboli, dzięki poezji, która jest jedną - i wcale nie najwyższą! - emanacją tej władzy,  dzięki  zdolności  doznawania  metafizycznych  uczuć  i  woli jedności z transcendencją - potrafi odkryć tajemnicę istnienia i  przemijania.  Odkryć - nie znaczy rozwikłać.

Takie przeświadczenie będzie towarzyszyć Miłoszowi przez całą jego dalszą drogę twórczą. Poeta będzie je wyrażał nie tylko w kolejnych, coraz bardziej gęstych od znaczeń, tomach liryków, a także w znakomitej  eseistyce.

Czesław Miłosz (1911-2004) - poeta, tłumacz, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Studiował na uniwersytecie w Wilnie, w wieku 21 lat debiutował tomem wierszy Poemat o czasie zastygłym. W tym okresie prezentuje poglądy socjalistyczne i zarazem przewodzi katastroficznej grupie literackiej Żagary, która głosi koniec cywilizacji. W czasie okupacji  współpracuje  z  ruchem  oporu,  publikuje  w  podziemiu  tłumaczenia  i  własne  wiersze (Pieśń niepodległa).

W 1945 roku wydaje zbiór wierszy Ocalenie i rozpoczyna pracę w służbie dyplomatycznej (attache kulturalny w Waszyngtonie i Paryżu). W r. 1951 występuje o azyl polityczny we Francji, w 1960 emigruje do USA (obywatelstwo od 1970), gdzie zostaje profesorem literatur słowiańskich uniwersytetu w Berkeley. Jego najbardziej znaną na świecie książką jest studium Zniewolony umysł (1955), opisujące proces godzenia się intelektualistów z systemem komunistycznym.

Jego  poezja  odznacza  się  klasyczną  formą  oraz  tematyką  z  pograniczna  filozofii  i  polityki (Miasto bez imienia, Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada, Dalsze okolice); w Traktacie poetyckim podejmuje próbę obrony poezji w historii polskiej po 1918 r.

Poza tym jest autorem m.in. autobiograficznych utworów Rodzinna Europa, Ziemia Ulro i Rok myśliwego, Piesek przydrożny (2002 nagroda Nike), powieści Dolina Issy, Zdobycie władzy, dziejów literatury  polskiej  oraz  przekładów  biblijnych  psalmów  i  poezji  anglosaskiej  (Szekspir,  Milton, Eliot). 

W  1980  r.  uhonorowany  został  literacką  Nagrodą  Nobla.  Ponadto  doktor  h.c.  wielu uniwersytetów (m.in. UJ, KUL, Harvardu, New York University, Uniw. Witolda Wielkiego w Kownie), odznaczony Orderem Orła Białego. Pochowany w krypcie zasłużonych kościoła Paulinów na Skałce w Krakowie.


Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama