Reklama

Pokolenie Wprost - poezja Nowej Fali

Powstanie krakowskiej grupy „Teraz” (1970 – na miesiąc przed wypadkami na Wybrzeżu, które przypieczętowały upadek ekipy Gomułki) nosi w sobie znamiona tych samych mechanizmów, które kreowały żywot rozmaitych formacji poetyckich w Polsce w latach 60. XX wieku.

Był to zorganizowany przez ZSP "zjazd" młodych poetów i krytyków. Różnica była jedna: tu nie chodziło o wy- kreowanie ad hoc kolejnej grupy poetyckiej. W czasie owego zjazdu krystalizować się poczęła świadomość całego pokolenia - pierwszej generacji twórców urodzonych po wojnie, którzy zamierzali mówić o własnej rzeczywistości własnym głosem. W zjeździe uczestniczyli poeci krakowscy, skupieni wokół wydawanego od 1967 roku w tym mieście dwutygodnika "Student" (m.in. Julian Kornhauser,  Jerzy Kronhold, Adam Zagajewski), poeci poznańscy (Ryszard Krynicki, Stanisław Barańczak), warszawscy (Jarosław Markiewicz, Krzysztof Karasek).

Reklama

Ryszard Krynicki Silniejsze od lęku

 

"Czym jest poezja, która nie ocala narodów ani ludzi?"

Czesław Miłosz

 

Czym jest poezja, co ocala?

Jedynie imiona, cienie

ludzi i rzeczy?

 

Czym więcej być może, jeżeli nie trwożnym

jak bicie śmiertelnego serca,

silniejszym od lęku przed nędzą i śmiercią

głosem

 

sumienia?

którego narody i ludzie,

którego nieludzkie wojny i pogromy

nie potrafią zabić ni

 

zniweczyć?

Niepodlegli nicości, 1989

 

Pokolenie to określane jest dziś jako "Nowa Fala" - trochę poprzez analogię do tego, co zaczęło się dziać w kinie w połowie lat 60. Nigdy nie była to formacja jednorodna, choć tak bywa postrzegana. Wspólny był tu postulat mówienia "wprost", bliski związek z codzienną rzeczywistością, zwłaszcza z tą, której kształt artykułowany był w dialogu społecznym: w mediach, w codziennych rozmowach, w dowcipie politycznym, w hasłach widniejących na murach. Właśnie tym, słowem uruchomionym między ludźmi i zarazem słowem, które było przeciwko prawdzie, żywiła się poezja "pokolenia 1968" - tego, które przyszło po "słabym" pokoleniu "Orientacji". Pokolenie to cementowało wspólne doświadczenie: kłamstwa i brutalności władz w czasie wypadków marcowych. Kłamstwa prasy - słowa w społecznym obiegu. Rozmontowanie tej struktury, obnażanie jej miałkości i zarazem perfidii było tworzywem, a zarazem strukturą poezji nowofalowej.

Podstawą programu poetyckiego pokolenia stały się dwie książki: Stanisława Barańczaka Nieufni i zadufani. Romantyzm i klasycyzm w młodej poezji lat sześćdziesiątych (1971) oraz  Świat nie przedstawiony J. Kornhausera i A. Zagajewskiego (1974). Książki te zawierały nie tylko emocjonalną, niekiedy niestroniącą od tonu inwektywy analizę poezji minionej dekady, lecz także projekt literatury (nie tylko poezji!) odnowionej. Jej podstawą miał być bliski związek z rzeczywistością, odsłaniający paradoksy i absurdy języka (a tym samym - świadomości polskiej), rezygnacja z wszelkiej  ozdobności na rzecz poetyckiej rzetelności. Odejście od wizji i metafory - na rzecz czujnego śledzenia, w jakich obszarach języka społecznego zadomowiły się fałsz, obłuda,  dwulicowość.

Bunt  - u Barańczaka manifestujący się wezwaniem do dialektyki znaczeń (bliski romantyzmowi). Tropienie ślepych zaułków języka propagandowego i urzędowego u Kornhausera i Zagajewskiego. Patronami tej strategii poetyckiej byli poeci awangardowi: Peiper i Przyboś, a także ekspresjoniści. Wielkim uznaniem "nowofalowców" cieszył się również Białoszewski.

Od lingwistów poetów Nowej Fali różniło m.in. sformułowanie   funkcji  gry językowej. To nie była już zabawa. Jeśli w te gry wkradały się ironia, groteska - miały one głęboki sens etyczny, a także... polityczny. To oznaczało wejście w otwarty konflikt ze światem władzy, ze światem, który jeszcze wtedy - na początku lat 70., w pierwszej fazie rządów ekipy Edwarda Gierka - zdawał się być przyjazny ludziom. Starcie z językiem oficjalnym to podstawowe zadanie poety - mówi Barańczak we wczesnych swoich tomach wierszy (Korekta twarzy; 1968; Jednym tchem, 1970; Dziennik  poranny, 1972). Jest to zadanie przede wszystkim etyczne. "Etyzm" - to jedno z podstawowych pojęć stosowanych przez pokolenie nowofalowe. Zarówno Barańczak, jak i Zagajewski, Krynicki, Stanisław Stabro znakomicie wykorzystują walory wiersza awangardowego: różewiczowski wers skupieniowy, a także możliwości, jakie daje przerzutnia i pauza wersowa. Mnożą w ten sposób znaczenia, grają polisemią, coraz bardziej wikłają podmiot liryczny, a zarazem odbiorcę, w swoisty labirynt językowy. Z pozoru banalne zwroty nabierają w ten sposób ważności, stając się znakami świata, w którym mamy nieszczęście żyć.

Stanisław Barańczak Określona epoka

 

Żyjemy w określonej epoce (odchrząknięcie) i z tego

trzeba sobie, nieprawda, zdać z całą jasnością.

Sprawę. Żyjemy w (bulgot

z karafki) określonej, nieprawda, epoce, w epoce

ciągłych wysiłków na rzecz, w

epoce narastających i zaostrzających się i

tak dalej (siorbnięcie), nieprawda, konfliktów.

Żyjemy w określonej e (brzęk odstawianej

szklanki) poce i ja bym tu podkreślił, nieprawda,

że na tej podstawie zostaną

określone perspektywy, wykreślane będą zdania,

które nie podkreślają dostatecznie, oraz przekreślone zostaną, nieprawda, rachuby

(odkaszlnięcie) tych, którzy. Kto ma pytania? Nie widzę.

Skoro nie widzę, widzę, że będę wyrazicielem,  wyrażając na zakończenie przeświadczenie, że

 

Żyjemy w określonej epoce,

taka jest prawda, nieprawda,

i innej prawdy nie ma.

Ja wiem, że to niesłuszne, 1977

Jak się to ma do postulatu "mówienia wprost"? Zapewne - w pierwszym czytaniu nijak. Jednak w lekturach kolejnych rozpoznajemy tu naszą sytuację: jesteśmy skazani na nieporozumienie, na ustawiczne rozmijanie się, na bełkot. Znakomicie widać to w poezji najlepszego chyba poety generacji, Ryszarda Krynickiego (Pęd pogoni, pęd ucieczki, 1968; Akt urodzenia, 1969; Organizm zbiorowy, 1975). To wytrwałe odsłanianie zawiłości dyskursu publicznego przez poetów Nowej Fali, ustawiczna bliskość polityki - jako żywiołu wrogiego, choć niedającego się usunąć z pola widzenia, wchodzenie na coraz bardziej zaognione obszary życia społecznego musiała doprowadzić poetów tej generacji do otwartego konfliktu z władzą.  Stało się to na gruncie wydarzeń z 1976 roku.

W kręgu poezji nowofalowej pozostawali - choć z pokoleniem tym  kojarzeni są raczej ex post - Jacek Bierezin, Andrzej Biskupski, Kazimierz Świegocki, Stanisław Piskor, Andrzej Szuba, a także krakowska poetka Ewa Lipska. Wprawdzie w 1. połowie lat 70. to właśnie Nowa Fala, krąg "Studenta" i "Młodej Kultury" (ukazującej się jako dodatek literacki do tego pisma) nadawał ton współczesnej polskiej poezji, to jednak istniały grupy czy też formacje artystyczne tworzące swoistą alternatywę do niej. Najważniejszą była grupa "Tylicz" (Adam Ziemianin, Andrzej Warzecha, Jerzy Gizella, Józef Baran).

Ewa Lipska My

 

My - rocznik powojenny otwarty na oścież -

w pełnokomfortowym stanie swego ciała

czytamy Sartre'a i książki telefoniczne.

Rozważamy uważnie wszelkie trzęsienia ziemi.

My. Rocznik powojenny ze spokojnych doniczek.

Wyprowadzony z bezspornych statystycznych wyliczeń.

Nie dosłyszany w hałasie początku.

Cierpiący na bezsenność i do ćmy podobny.

Powołany do koncentracji nad.

 

Do naszych dni prowadzą zardzewiałe drzwi.

Schody które przeżyły hodowcę kanarków.

Wodospad kroków. Pogrzeb z orkiestrą. I krzyk tłuczonych garnków.

 

Schodzimy powoli. Z powagą drzewa.Jest może siódma rano.

Dzień zbyt dokładnie dojrzewa

i niekiedy przyjmuje smak gnijącego jabłka.

Najrozmaitsi ludzie gwałtownie wybiegają.

Ze schodów. Z bram. Z hoteli. Z ust. Tu i tam.

Obłąkani po łokcie pensjonariusze świata.

Przeklinają. Przystają opłaceni na parkingach.

My zazdrościmy tym

którzy w wysokich sznurowanych butach

przeszli przez wojnę.

Zazdrościmy

nocy oszczędnie po małym kawałeczku

rozdzielanych między hełmy znużone.

Strzałów jak ognie sztuczne do ust podniesionych.

Wulgarnych wzruszeń nagłego ocalenia.

 

O tamtym świcie

z miasta lęk wywożono na taczkach

i wymiatano kule.

Choć w twarzach jeszcze nie wystygło drżenie

pozlepiano hejnałem gruzy i wyzwolenie

i poranione mury do hymnu wstawały.

Ludzie na wolność klaskali.

Bramy się otwierały.

W bramach kobiety rodziły dzieci:

nas. Jakże odświętnych.

Powołanych jeszcze przed świtem.

Odpornych na ciało.

Otrząśniętych z chrzęstu  broni.

 

Oddano narodzeniem naszym cześć - zabitym.

 

A pamięć przestrzeloną dźwigamy już my.

Wiersze, 1967

Byli bliscy prowincjonalnym, małomiasteczkowym i antycywilizacyjnym tonom poezji Jerzego Harasymowicza, czerpiąc tematykę swoich  wierszy z najprostszych doznań codzienneg  życia, z urody beskidzkiego pejzażu, ze smutków i radości zwyczajnych ludzi. Uciekali świadomie od polityki, od pokrętnej retoryki publicznego dyskursu, od miałkości haseł i deklaracji. Ich świat mieścił się w pejzażu gór, w łagodnych światłocieniach, w uczuciach najprostszych: miłości do domu, małej ojczyzny, do ludzi niekoniecznie uczonych, lecz zawsze mądrych.

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama