Reklama

Gabriel Garcia Márquez. Sto lat samotności

Wydana w 1967 roku w Buenos Aires powieść Sto lat samotności od razu odniosła wielki sukces i po dziś dzień cieszy się niesłabnącą popularnością, zyskawszy nawet w niektórych kręgach miano powieści kultowej. Nietrudno odgadnąć przyczynę tej poczytności.

Wydana w 1967 roku w Buenos Aires powieść Sto lat samotności od razu odniosła wielki sukces i po dziś dzień cieszy się niesłabnącą popularnością, zyskawszy nawet w niektórych kręgach miano powieści kultowej. Nietrudno   odgadnąć przyczynę tej poczytności. Skomplikowana fabuła wciąga, książkę czyta się po prostu przysłowiowym jednym tchem. Z drugiej strony ma ona do zaoferowania znacznie więcej niż tylko dobrą rozrywkę. Kryje  w  sobie  bogactwo  rozważań  o  losie  ludzkim i o naturze codziennego świata. Nieprzypadkowo słynny pisarz Mario Vargas Llosa określając ją mianem arcydzieła zwrócił uwagę na te właśnie cechy: przystępność, totalność artystycznej wizji obejmującej całokształt rzeczywistości, a przy tym niezwykłą wielorakość wynikającą z łączenia tradycyjności i nowoczesności. Największe dzieło Gabriela Garcii Márqueza można nazwać bardzo specyficzną sagą rodzinną. 

Reklama

Opowiada o sześciu - a biorąc pod uwagę kilkunastogodzinne życie ostatniego potomka - siedmiu pokoleniach Buendiów. Odmalowaną z rozmachem historię codziennego życia uwikłanych w kazirodcze związki  bohaterów miesza z wydarzeniami natury politycznej i ujmuje w ramy iberoamerykańskiej obyczajowości. Z upodobaniem skazuje czytelnika na  zagubienie w zawiłościach genealogicznych w kółko nazywanych tak samo potomków (czego najlepszym przykładem jest siedemnastu synów Pułkownika Aureliana Buendii, z których każdy nosi imię Aureliano). Określony już w tytule okres stu lat, obejmujący losy aż pięćdziesięciu sześciu osób, opisany jest stosunkowo mało obszernie - zajmuje około 400 stron maszynopisu. Dla porównania Saga rodu Forsythów Johna Galsworthy’ego mieści się w aż dziesięciu tomach, choć traktuje zaledwie o trzech pokoleniach. Różnice oczywiście na tym się nie kończą.

Márquez przedstawił w swej powieści świat, którego integralną częścią są zjawiska  fantastyczne.  Dla  mieszkańców  Macondo  -  miasteczka, w którym rozgrywa się akcja utworu - całkiem naturalna i uzasadniona jest na przykład obawa przed urodzeniem dziecka ze świńskim ogonem. Nie budzi ich zdziwienia spotykanie zmarłych czy też lewitacja proboszcza. Zjadanie przez Rebekę ziemi i wapna ze ścian traktują jak nieeleganckie przyzwyczajenie porównywalne z obgryzaniem paznokci. W ich życiu absolutnie sprawdza się zasada Borgesa głosząca, że szczegóły mają moc przepowiadania. Przykładami na to są głównie przeczucia bohaterów. Charakter mają rozmaity. 

Pułkownik Aureliano Buendia posiada szósty zmysł, który już w dzieciństwie pozwolił mu przewidzieć, że garnek z rosołem spadnie ze stołu. Z kolei jego ojciec, Jose Arcadio Buendia, słusznie interpretuje różne zdarzenia przed powrotem  Urszuli  (gotowanie  się  przez  godzinę wody w rondlu bez ognia, czy samoczynne przesuwanie się koszyka Amaranty) jako  zwiastuny  długo  oczekiwanego  wydarzenia.  Amaranta  Urszula  zaś z wręcz niespotykaną łatwością odgaduje nadchodzące trendy w modzie. Są jeszcze karciane wróżby Pilar Ternery. Choć trudne do jednoznacznego zinterpretowania niejednokrotnie dają prawdziwy obraz nadchodzącej przyszłości. 

Dzieje się tak chociażby, gdy po ostrzeżeniu: Uważaj na usta, Pułkownik mało nie zostaje otruty.Przy tym bohaterowie traktujący nadnaturalne zjawiska jako zupełnie zwyczajne, magię i tajemnicę widzą w technicznych wynalazkach. Odnoszą się z nieufnością do przywiezionych  przez  Cyganów  magnezu  i lupy, jak i do kolei żelaznej. Nauka jest im obca. Wygłoszoną przez Jose Arcadio Buendię prawdę, że ziemia  jest  okrągła   jak  pomarańcza, uważają za absurd i dowód na szaleństwo ojca rodu.Świat przedstawiony w powieści Márqueza owiany jest tajemnicą. Przypomina opisane przez Asturiasa pogranicze między rzeczywistością a halucynacją. 

Nie łatwo stwierdzić, co jest w nim prawdziwe, a co jest tylko iluzją. Niepewność ta zaznacza się parokrotnie,  chociażby  w chwili  wprowadzenia   do  miasteczka  kolei żelaznej, a wraz z nią licznych wynalazków (m.in. kina): Tak jakby Bóg postanowił poddać próbie całą ludzką zdolność podziału i utrzymywał mieszkańców Macondo w ciągłym ruchu wahadłowym między zachwytem i rozczarowaniem, zwątpieniem i rewelacją, do ostateczności, w której nikt już nie mógł ustalić na pewno, gdzie zaczyna się i gdzie kończy rzeczywistość. Niewyjaśniona pozostaje też sprawa trzech tysięcy rozstrzelanych na stacji kolejowej robotników i wywiezienia ich zwłok w pociągu o dwustu wagonach. Incydent ten zostaje najpierw przedstawiony jako realna część akcji, a następnie poddany w wątpliwość. Wydaje się prawdopodobne, że to po prostu władze zafałszowały prawdziwy przebieg wydarzeń, jednak także wielu ich uczestników nagle zaczyna cierpieć na amnezję. 

Wątpliwości ostatecznie wieńczą słowa wypowiedziane przez proboszcza do Aureliana: Synu mój! Mnie wystarczyłaby pewność, że Ty i ja istniejemy w tym momencie! Jak widać bohaterowie Márqueza nawet tego nie mogą być pewni. A może nie tylko oni? W narracji Stu lat samotności nie ma prostych odpowiedzi ani wyjaśniających komentarzy, nie osiąga ona nigdy stanu wszechwiedzy. Daje to szerokie pole do interpretacji. Opowieść o rodzie Buendiów snuta jest zwykle z punktu widzenia poszczególnych postaci (choć narracja pozostaje trzecioosobowa), dzięki czemu nie tworzy jednej, niepodważalnej wizji świata przedstawionego, w którym nie ma wątpliwości, co jest prawdziwe. 

Nie da się nawet precyzyjnie określić miejsca wydarzeń. Nazwę Macondo zapożyczył autor zapewne od sąsiadującej z jego rodzinną wioską kompanii bananowej. Powieściowa osada bardziej jednak przypomina Aracataca. Była to niewielka miejscowość założona pod koniec XIX wieku prawdopodobnie przez ludzi, którzy chcieli się schronić przed wojną domową. Jej złoty okres przypadł na lata 1915-18. 

Po I wojnie światowej dotkliwie odczuła upadek ekonomiczny. Kiedy w 1928 roku przyszedł w niej na świat późniejszy noblista, pogrążona była we wspomnieniach o cudownej przeszłości, żyła mitami, samotnością i nostalgią. Miejsce akcji Stu lat samotności też jest wplątane w wojnę domową, zawdzięcza swój rozkwit kampanii bananowej i ostatecznie kończy jako smutna ruina. 

Poprzez analogie do Biblii oraz starożytnej tradycji Greków i Rzymian Macondo nabiera cech mitycznych. Przeprawa jego założycieli przez góry, od której zaczyna się właściwa akcja utworu, przypomina wędrówkę do Ziemi Obiecanej. Jose Arcadio Buendia i jego towarzysze szukają miejsca, gdzie będą na tyle bezpieczni, aby zacząć nowe życie. Ich tułaczka jest rodzajem ucieczki, podobnie jak pochód bohaterów biblijnych. Inną wersją tego motywu jest historia Eneasza, założyciela miasta Alba Longa, czyli późniejszego Rzymu. Takie podobieństwa nadają historii Márqueza cech uniwersalnych i ponadczasowych. 

Wykorzystany mit zostaje jednak poddany dekonstrukcji. W odróżnieniu do archetypicznych bohaterów, założyciele Macondo nie dokonują rozpoznania miejsca, do którego dążyli i wcale nie są przekonani, że to jest właśnie ich przeznaczenie. Po prostu nie mają już siły iść dalej i nie chce im się wracać. Jest to świetny przykład wyrafinowanej groteski, którą lubi uprawiać autor (wiele jej znamion nosi też na przykład postać Fernandy, która była wychowywana na królową, lecz trafiła do zapadłej dziury, gdzie wszyscy drwili z jej złotego nocnika z herbami). Pomimo jasno podanych informacji, co leży po której stronie powieściowej mieściny, jej otoczenie zdaje się zmieniać. Droga przez góry, którą przebyli założyciele, po jakimś czasie staje się absolutnie nie do pokonania. Morze w momencie poszukiwania jest dalekie i niedostępne, kiedy jednak przestaje być celem wędrówki, okazuje się wszechobecne. Przestrzeń bohaterów odcięta jest od świata i obrazuje w ten sposób ich samotność. Każdy, tak samo jak miasteczko, w którym żyją, zamknięty jest za murem nie do przebicia.  

O wydarzeniach spoza Macondo czytelnik dowiaduje się głównie ze skróconych opowiadań. Wyjątek stanowi historia o dzieciństwie Fernandy. Przenosi na chwilę akcję do dalekiej krainy, której położenie nie jest dokładnie sprecyzowane. Nasuwa na myśl typową dla baśni formułkę: "za siedmioma górami, za siedmioma lasami". Przedstawia dom rodzinny niedoszłej królowej i klasztor, w którym się wychowała. Do niego powraca opowieść Márqueza też później, gdy matka wywozi tam Meme. 

Nie są to jednak na tyle długie fragmenty, aby mogły zburzyć konsekwentnie budowany obraz swoistej samotni. Nie narusza go nawet kolej żelazna, choć sprowadza rozmaite wynalazki i wyrafinowane francuskie prostytutki. Powieściowe miasteczko może być też metaforą odizolowanej od reszty świata Ameryki Południowej, do której docierają jedynie dalekie echa wielkich wydarzeń historycznych. Gdy Márquez pisze Sto lat samotności, jeszcze mało kto w Europie interesuje się kulturą i obyczajowością tego kontynentu. 

Jest on jak samotna wyspa, której mieszkańcy walczą o swoją tożsamość i bronią się przed obcymi wpływami, jakie w utworze Kolumbijczyka symbolizują angielscy plantatorzy. Środkiem miasta jest dom Buendiów, który przeżywa swoje losy wspólnie z rodziną. Rozrasta się razem z nią i razem z nią niszczeje. Staje się niejako paradygmatem organizacji społecznej. Liczni bohaterowie (Urszula, początkowo też Jose Arcadio Buendia, Fernanda, Santa Sofia de la Piedad, Amaranta Urszula) dążą do zachowania lub przywrócenia w nim porządku, jakby chcieli w ten sposób  zbudować swój ład kosmiczny.  

Márquez ponownie załamuje utrwaloną symbolikę. Siedziba rodu nie przypomina bowiem pępka świata, nie jest synonimem bezpieczeństwa, trwałości i schronienia. Dom występuje często jako metafora ciała ludzkiego (np. w Liście do Koryntian powłoka cielesna określona jest jako nasz dom ziemski). Jeśli przyjąć taką interpretację, gościnność Urszuli oznacza rozpaczliwą potrzebę kontaktu, zaś ostateczne i bezwzględne zamknięcie drzwi dla obcych przez Fernandę to kolejny przykład izolacji i samotności człowieka. Miejsce zawsze trwa w czasie, a ten jest w Stu latach równie  tajemniczy i niedookreślony. Jak już wspomniano, okres trwania akcji wskazany został w tytule. Jest to wycięty fragment linearnej rzeczywistości, który ma swój początek i koniec. 

W jego obrębie dochodzi jednak do licznych zawirowań i nakładania się na siebie rozmaitych porządków. Inaczej odczuwają wpływ czasu konkretne  postacie, inaczej historia, a jeszcze inaczej mityczna przestrzeń. Ciągłość  często  burzona jest przez wrażenie powtarzalności. Każdy z bohaterów powieści Márqueza żyje w swoim indywidualnym mikrokosmosie  (wiąże się to poniekąd  z dominującym w utworze motywem alienacji). Poszczególne wątki nakładają się na siebie i wyprzedzają wzajemnie. Systematyczne wyrównywanie chronologii pozwala jednak na zachowanie spójności narracji. Życie Pułkownika Aureliana Buendii toczy się przez prawie całą akcję utworu. 

Nie daje się jej jednak zdominować. Jego los  pozostaje odmierzany osobistymi wydarzeniami. Choć często wciągają go  za- wirowania historyczne, nie zatraca swojej odrębności. Stary Cygan Melquiades natomiast przekracza nieprzekraczalne granice poprzez osiągnięcie nieśmiertelności. Wraca do żywych, bo nie może znieść samotności. Jego czas jest w pewnym sensie elastyczny. Z kolei dla Jose Arcadio Buendii pewnego dnia wszystko staje w miejscu i już zawsze jest poniedziałek. Można przypuszczać, że ojciec rodu zdaje sobie po prostu sprawę z bezczasu, w którym trwa Macondo. Inaczej jest z Urszulą. Wraz z upływem lat jej życie nabiera tempa i zdecydowanie płynie zbyt szybko. Niejednokrotnie bohaterka ma wrażenie powtarzalności zdarzeń. Często wypowiada zdania w stylu: Wszystko to już znam na pamięć [...]. Tak jakby czas kręcił się w kółko i jakbyśmy wrócili do początków. Dostrzeganej przez nią cykliczności warto przyjrzeć się bliżej.     

Teorię Urszuli potwierdzają stale powracające w kolejnych pokoleniach te same imiona bohaterów i ich zarówno psychiczne, jak i fizyczne podobieństwa. Znakami powtarzalności są też regularne odwiedziny Cyganów i praca, której na starość oddaje się Pułkownik Aureliano. Każdego dnia wyrabia on siedemnaście złotych rybek. Potem je stapia i nazajutrz zaczyna zabawę od początku. Można dopatrzyć się w tym zachowaniu symbolu znanej z wielu mitologii potrzeby wiecznego odnawiania kosmogonii. 

W rytuałach Babilończyków, Egipcjan, Hebrajczyków czy ludów irańskich akt ten był zwykle związany z rozpoczęciem nowego roku. Co ciekawe, pomimo wielu znamion cykliczności, w powieści Márqueza ten moment nie zostaje wyraźnie zaznaczony ani razu. Być może byłaby to zbyt silna sugestia, a przecież kolistość nie jest w Stu latach samotności jedynym sposobem przedstawiania czasu. Jak zauważono już wcześniej, autor wykorzystuje mity zazwyczaj po to, aby je złamać. Tak jest i tym razem. Powroty  nie będą  trwały  wiecznie.  

Ród Buendiów  czeka nieuchronny i nieodwracalny kres, bowiem - jak głoszą ostatnie słowa powieści - plemiona skazane na sto lat samotności nie mają już drugiej szansy na ziemi. Zagłada Macondo odsuwa je w bliżej nieokreślony wymiar poza czasem ludzkim. Zanim to nastąpi, odcięte od świata miasto zdaje się żyć swoim życiem. Podporządkowany własnym prawom ład burzy jednak brutalne wkroczenie historii. Nastaje okres wojen, rewolucji, polityki, a przede wszystkim żądzy władzy. Problemy do tej pory zupełnie nieistotne stają się nagle powodem do zabijania. Z dotychczasowym bezruchem kontrastuje dynamika dalekiego świata. 

Jest to pełen przemocy i okrucieństwa ciąg absurdalnych czynów ludzi, którzy pod koniec walki wyrzekają się wszystkiego, co było powodem do jej rozpoczęcia, lub wręcz zapominają o co im  chodziło. Czas historyczny w dużej mierze opisany jest z dystansu, lub z punktu widzenia jednej postaci. Cechuje go awanturnicza hiperbolizacja i nagromadzenie wielu wydarzeń w bardzo krótkim opisie, jak na przykład w takim fragmencie: Pułkownik Aureliano Buendia zorganizował trzydzieści dwa zbrojne powstania i wszystkie przegrał. [...] Wyszedł cało z czternastu zamachów, siedemdziesięciu trzech zasadzek i sprzed wycelowanych w niego karabinów plutonu egzekucyjnego itd. W przedstawionym świecie nie ma zegarów, ani kalendarzy, upływ dni mierzony jest wydarzeniami. Na co dzień są to narodziny i śmierć lub okresy narzeczeństwa i żałoby ciągnące się latami. Niespodzianek niby nie ma, bo wszystko z góry przepowiadają rękopisy Melquiadesa. 

Ich czas w pewnym sensie wyprzedza akcję powieści, ale staje się to jasne dopiero na końcu. Wcześniej nikt nie jest w stanie ich odczytać. Opisane w nich wypadki zbiegają się w końcu z narracją powieści, przez co można odnieść wrażenie, że oba teksty aktualizowały się równolegle. Albo, że są jednym. Tak - w bardzo ogólnym ujęciu - Márquez konstruuje czasoprzestrzeń. W niej umieszcza intrygująco odmalowane postacie. Różnią się one przede wszystkim ze względu na płeć. Kobiety są rzeczowe i praktyczne, dbają o gospodarstwo, a nawet zarabiają pieniądze. Ich najbardziej wyrazistą przedstawicielką jest Urszula. Zanim zdominuje ją starość i ślepota, jest typem spokojnej, rozsądnej, czuwającej nad wszystkim pani domu. W tej drobnej postaci tkwi ogromna siła. 

Utrzymuje rodzinę wyrabiając zwierzątka z karmelu, zna lekarstwa właściwie na wszystko, poczynając od pasożytów, a kończąc  na potrzebie zjadania ziemi. Zachowuje trzeźwy osąd spraw politycznych. Nieszczęście polega na tym, że mężczyźni nie chcą jej słuchać. Są zwykle mniej racjonalni.  Zajmują  się  wojnami  i  alchemią,  zamiast  troszczyć  się o spokojny byt własny i rodziny. Zapominając o reszcie świata, ślęczą całymi latami nad rękopisami Melquiadesa. Marzą o cudownych wynalazkach, wielkich czynach i władzy. Z ich działań nie wynika, niestety, nic konstruktywnego. Choć najczęściej są to postacie budzące niewątpliwą sympatię i niejednokrotnie znacznie barwniejsze od kobiecych, mają tylko siłę niszczenia. Pułkownik Aureliano poświęca się wojnie, w której niczego nie osiąga. 

Arcadio, gdy zostają mu czasowo poświęcone rządy nad Macondo, staje się okrutnym tyranem. Aureliano drugi spędza czas na marnowaniu pieniędzy, którymi obdarzył go los zupełnie za nic. Oczywiście są wyjątki, jak pochłonięta wyłącznie swoim romansem Meme czy jej syn Aureliano, który z obowiązków domowych wywiązuje się lepiej niż Fernanda (co zresztą nie przeszkadza mu w studiowaniu z zapałem rękopisów). Ogólna zasada podziału bohaterów na rozsądne i trochę nudne kobiety oraz fascynujących mężczyzn marzycieli jest jednak dosyć wyraźna. Wszystkich łączy zaś cierpienie, klątwa kazirodztwa i brak szczęścia w  miłości. W rysunku postaci - jak i w całym utworze - również miesza się realizm z magią. Nie wszyscy bohaterowie są ludźmi. Można wśród nich znaleźć nawet duchy (Prudencia Aguilera, a potem Josego Arcadio Buendii). W epizodycznej roli pojawia się też - nawiązujący do bogatej tradycji literackiej - Żyd Wieczny Tułacz. 

U Márqueza ma postać prawie fantastyczną: Całe ciało pokrywała szczeć usiana maleńkimi larwami, a skóra podobna była do łuski ryby, ale w przeciwieństwie do opisu proboszcza jego członki przypominały raczej cherlawego anioła niż mężczyznę, bo ręce miał gładkie i zwinne, oczy duże i zamglone, a na łopatkach widać było zakrzepłe blizny potężnych skrzydeł prawdopodobnie odrąbanych siekierą. Podsumowując warto pokusić się o próbę odgadnięcia przesłania sztandarowego utworu realizmu magicznego. Jak to zwykle bywa z wybitnymi dziełami, także i to wymyka się zaszufladkowaniu. Można jednak wskazać kilka dominujących w nim myśli. 

Bez wątpienia powieść Márqueza zwraca uwagę na okrucieństwo i bezsens historii. Akcentuje samotność, na jaką skazany jest każdy człowiek, a niejednokrotnie i cała społeczność. Poprzez dekonstrukcję symboli związanych głównie z cywilizacją europejską, zwraca też uwagę na odosobnienie Ameryki Południowej. Bawi się takimi motywami biblijnymi, jak potop, wędrówka do Ziemi Obiecanej czy znalezienie dziecka w koszyku. Nadaje im całkiem nowy wymiar, który niekiedy graniczy z absurdem (np. w przypadku wniebowstąpienia Pięknej Remedios). Dobitnie podważa mit postępu cywilizacyjnego. Pokazuje, że wynalazki techniczne niczego właściwe nie zmieniają w życiu człowieka. Absurdalna machina ludzkiej historii i tak kręci się cały czas w kółko, a jednostka nie ma szans na odnalezienie w niej szczęścia.

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama