Reklama

Poezja amerykańska

Szukając wspólnej formuły dla poezji brytyjskiej XX wieku staraliśmy się zastosować szeroko rozumiane antropologiczne koncepcje natury i kultury, chcąc w ten sposób uniknąć uproszczonego podziału według chronologii, antologii programowych, zaliczania autorów do grup i szkół poetyckich.

Nie chcemy uogólniać, a jednak możemy  chyba przyjąć, że poezja dwudziestego stulecia na Wyspach i w Stanach Zjednoczonych to zupełnie odmienne wiersze, choć przecież napisane we wspólnym angielskim języku. Wydaje się, że Amerykanie byli bardziej otwarci na eksperymenty formalne niż Brytyjczycy, że odważniej sięgali po nowe środki wyrazu poetyckiego. 

Już Whitman pokazał, że dobry wiersz nie musi  być  zamknięty w regularnej formule wersyfikacyjnej, już Emerson uczył, że każde pojedyncze słowo ma ogromną siłę i dlatego ich połączenie może prowadzić do wybuchu albo czkawki. Auden mówił, że poeta to ktoś, kto namiętnie kocha język. Poetów fascynuje słowo, jego dźwięk, kształt, siła sugestii. Słowo nie jest sumą liter ani nazwą - słowo to odrębny świat. Uważa się dwudzieste stulecie za złoty wiek poezji amerykańskiej. Postaramy się przedstawić te utwory, przyjmując za drogowskaz definicję poezji, jaką  zaproponował Coleridge, angielski poeta romantyczny i krytyk literatury, zwykle bardzo zawile wypowiadający się w sprawach teoretyczno-literackich. Jednak jego definicja poezji, którą przyjmiemy dla uporządkowania naszej dyskusji, jest bardzo prosta: Poezja to najlepsze słowa ułożone w najlepszym możliwym   porządku.  

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama