Reklama

Pokolenie Kolumbów

Pojęcie to stanowi swoisty klucz do opisywania polskiej literatury czasów wojny i okupacji. Stworzone na użytek jednego utworu literackiego (Kolumbowie. Rocznik 20. Romana Bratnego, 1957), zrobiło niesłychaną karierę, stając się kategorią historycznoliteracką.

Ludzie urodzeni ok. 1920 roku, wychowywani w przekonaniu, iż ich ojczyzna jest bezpieczna, zamożna i piękna, w 1939 wchodzili dopiero w dorosłe życie. Byli na ogół zbyt młodzi, by z bronią w ręku przeciwstawiać się niemieckiej i bolszewickiej  inwazji.  Ale wspólne dla tych młodych dziewcząt i chłopców przeżycie klęski ich świata, poczucie, iż młodość została im odebrana przez potężne, zewnętrzne, zmagające się nad ich głowami siły - stało się czynnikiem generacyjnej wspólnoty, wyrażającej się u tych, którzy byli artystami, w natrętnej niekiedy, stałej   topice. 

Reklama

U innych, którzy sztuką się nie parali, przejawiało się w stałych składnikach świadomości, stosunku do świata. Owo doświadczenie Kazimierz Wyka uznał za "przeżycie pokoleniowe", decydujące o tym, że generacja 1920 do dziś uchodzi za formację najbardziej wyrazistą w dziejach XX wiecznej polskiej literatury. Było to pokolenie "Apokalipsy spełnionej". Na jego oczach stawały się realnością   przeczucia   najwrażliwszych   "starszych   braci":   poetów kręgu J. Czechowicza,  "żagarystów",  niektórych   skamandrytów.   

Świat  stanął w ogniu, ale poczucie swoistego "zdradzenia" przez system, który tych ludzi kształtował, nie spowodowało wcale potrzeby izolacji, ucieczki, wewnętrznej emigracji. Przeciwnie: to właśnie "pokolenie Kolumbów" przyjęło na siebie najpoważniejszy  ciężar  zbrojnego,  a  także  moralnego  sprzeciwu przeciw "czasom pogardy". Konspiracyjne działania militarne, uczestnictwo w   tajnych "kompletach" edukacyjnych na wszystkich poziomach kształcenia, wydawanie czasopism i książek, wreszcie zwyczajna pomoc ludziom, którzy jej wymagali, stały się - jak zauważa wielu badaczy tamtego okresu - sposobem uchronienia się młodych ludzi przed deprawacją. Ta niezwykła moralna edukacja, której poddawane było "pokolenie Kolumbów", stanowi również o jego wyjątkowości w dziejach polskiej literatury XX wieku. Generacja ta miała poczucie swojej odrębności, choć losy artystów do niej należących bywały bardzo różne. 

Z rąk okupantów polegli w akcjach zbrojnego polskiego podziemia bądź w powstaniu warszawskim: Krzysztof Kamil Baczyński, Tadeusz Gajcy, Zdzisław Stroiński, Wacław Bojarski, Andrzej Trzebiński. Po upadku powstania warszawskiego w niemieckim obozie Lammsdorf znalazł się Miron Białoszewski, do obozu w Oświęcimiu trafił Tadeusz Borowski, w od- działach AK na Wileńszczyźnie walczył Tadeusz Różewicz, Zbigniew  Herbert "żywił wszy" w lwowskim instytucie bakteriologicznym, wytwarzającym szczepionki przeciwtyfusowe, a Wisława Szymborska pracowała - po zdaniu konspiracyjnej matury - na poczcie w Krakowie. 

Różne także były orientacje polityczne tych młodych ludzi. Najbardziej wyrazista, choć zarazem najbardziej kontrowersyjna, wydaje się do dziś postawa kręgu skupionego wokół konspiracyjnego  pisma "Sztuka i Naród" (1942-44), będącego   kontynuacją orientacji narodowej (ONR- Falanga). Najważniejszymi postaciami w tym kole byli Stroiński, Gajcy, Trzebiński,  a  także  L.M.  Bartelski S. S. Marczak-Oborski, W. Bartoszewski, W. Mencel. Surowość, z jaką "SiN" traktowała system polityczny Polski przedwrześniowej, dominującą w tamtym okresie świadomość literacką i estetykę, zrażała do kręgu tego pisma wielu twórców. 

Z bezwzględną otwartością atakowano tu zwłaszcza skamandrytów, zarzucając im "artystyczne sobiepaństwo", wyobcowanie z ducha "tej ziemi",  uprawianie    pięknoduchostwa i niedostrzeganie rzeczywistych zagrożeń, jakie groziły Polsce w okresie minionych dwóch dekad. Był to protest wobec  sztuki "ładnej" i "uładzonej" - głoszony w imię filozofii czynu (tak, zwłaszcza u Trzebińskiego, przejawiały się dawne hasła S. Brzozowskiego), niekiedy jawnie odwołującej się do poglądów nietzscheańskich. Problem "SiN", do  dziś dyskutowany w kręgach badaczy życia artystycznego lat 1939-45, tkwi m.in. w tym, że wyznawanej tu ideologii i haseł estetycznych nie daje się łatwo pogodzić z wielką wartością artystyczną spuścizny literackiej. 

"SiN" była niekiedy oskarżana o faszyzowanie - tymczasem to, co zostało po młodo umarłych poetach, którzy ją tworzyli, dowodzi olbrzymiej wręcz ich wrażliwości i artystycznych możliwości. Na innym biegunie lokował się uważany poniekąd za symbol tego pokolenia Krzysztof Kamil Baczyński, syn świetnego, skłaniającego się ku socjalizmowi krytyka literackiego lat międzywojennych, Stanisława Baczyńskiego. 

Krzysztof Kamil, noszący zresztą drugie imię z powodu czci swych rodziców dla Cypriana Kamila Norwida, w żadnym przypadku nie może  być   utożsamiany z poglądami ojca, choć niewątpliwie od rówieśników z kręgu "SiN" wiele go różniło. Ale chyba tylko politycznie.  Pokolenie  to   - w pewnym sensie "rozszarpane" przez wywodzące się jeszcze z czasów międzywojennych ideologie (co zresztą wpłynęło na powojenne losy tych, którzy uniknęli śmierci: S. Różewicza, Bartelskiego, B. Czeszki, R. Bratnego, Herberta, Białoszewskiego) w obszarze estetyki, skupienia motywów, poszczególnych topoi - okaże się niesłychanie spójne i rozpoznawalne.

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama