papież (ok. 1023-85)
– jest jedną z najbardziej zagadkowych, a zarazem dramatycznych postaci w średniowiecznym Kościele; starał się tworzyć dzieje, a padł ich ofiarą; wierność zasadom, które wyznawał, sprawiła, że jego działania – głęboko wnikające w politykę Europy, gdzie krzepły coraz bardziej odrębne państwowości i gdzie granice między prawem kościelnym a prawem państwowym stawały się coraz bardziej czytelne – zostały dwuznacznie odczytane w następnych stuleciach. Jest papieżem, jednym z niewielu, który spoczywa poza Wiecznym Miastem – w Salerno opodal Neapolu. Urodził się w Toskanii i nosił imię Hildebrand. Prawdopodobnie wcześnie został mnichem, ale bliższych szczegółów z młodzieńczych lat jego życia nie znamy. Ok. 1046 przebywa w Kolonii w otoczeniu wygnanego papieża Grzegorza VI, w następnym zaś roku, po śmierci wygnańca – w Rzymie, jako najbliższy zaufany papieża Leona IX, który mianował go kardynałem i zarządcą skarbu. Częste podróże Leona IX, który zwoływał kolejne synody reformujące Kościół, sprawiły, że faktycznie w Rzymie władzę sprawował Hildebrand. Sam zresztą także podróżował: m.in. przebywał we Francji, by zyskać poparcie dla papieża Stefana IX, kolejnego następcy Leona IX – po Wiktorze II. Obaj ci papieże bardzo krótko rządzili Kościołem, stąd też już niedługo Hildebrand rozpoczął intensywne zabiegi o wybór Bernarda, biskupa Florencji, który w latach 1058-61 rządził jako Mikołaj II, po jego śmierci zaś poparł Anzelma z Baggi, który zasiadł na tronie papieskim jako Aleksander II. On też uczynił Hildebranda swym archiadiakonem i kardynałem. Kiedy więc po śmierci Aleksandra II (1073) obrano kardynała Hildebranda papieżem – wstępował na tron Piotrowy jako człowiek o wielkiej wiedzy politycznej i kolosalnym doświadczeniu, jakie zdobył pozostając w najbliższym otoczeniu sześciu kolejnych papieży. Miał wówczas lat niespełna sześćdziesiąt; dopiero wtedy przyjął święcenia kapłańskie i biskupie – jest to zaskakujące z dzisiejszej perspektywy, ale ówczesne prawo kanoniczne dopuszczało możliwość, by kardynałem był diakon. Niepozornego wzrostu, niezbyt urodziwy, płonął – jak wynika ze świadectw mu współczesnych – dziwnym, wewnętrznym ogniem. Te same świadectwa podkreślają zdumiewającą siłę charakteru papieża, jego nieustępliwość we wszystkich sprawach, w które gorąco wierzył. Oddany bez reszty sprawie Kościoła – dał się także pochłonąć polityce, która była chyba jego drugą naturą. Ona też doprowadziła do głębokiego dramatu tego wielkiego papieża. Znając dobrze historię Państwa Kościelnego wiedział, że musi mu zapewnić zewnętrzne bezpieczeństwo. Dlatego też odnowił układ z Normanami, oddając im w lenno południowe Włochy i Sycylię; Normanowie zobowiązali się wówczas do pomocy papiestwu, jeśli zajdzie taka potrzeba. Odrębną kartą w dziejach burzliwego pontyfikatu G. VII stanowi jego walka z inwestyturą i symonią. Dowodzi ona ustawicznej chęci uniezależnienia Kościoła od władzy świeckiej. Inwestytura była zjawiskiem znanym od wczesnego średniowiecza. Ponieważ fundatorami i opiekunami beneficjów kościelnych byli feudałowie lub władcy, oni to wybierali kandydatów na stanowiska i urzędy kościelne, wręczając im pierścień i pastorał – stąd określenie „inwestytura”. Hierarchowie Kościoła uzależniali się tym samym bardziej od władców świeckich niż od władzy papieskiej. Symonia natomiast polegała po prostu na kupowaniu stanowisk kościelnych od władców i panów feudalnych; w ten sposób dygnitarzami kościelnymi zostawali ludzie niekiedy całkiem świeccy, którzy nie zamierzali się podporządkowywać nie tylko zwierzchności papieża, ale i podstawowym zasadom życia religijnego. Był papież przeciwnikiem małżeństw kapłanów, nakazując im bezwzględne zachowanie celibatu. Wszystkie te reformy zmierzały do uporządkowania spraw wewnątrz Kościoła, do nadania jego funkcjonowaniu przejrzystych zasad, od których nie byłoby wyjątków uzasadnianych np. szczególną hojnością lub względami politycznymi. Kościół miał w ten sposób stać się odrębną strukturą organizacyjną, zaś jej wewnętrzne zasady nie powinny były „przenikać się” ze strukturami władzy świeckiej. Określeniu tych zasad poświęcone były synody w Rzymie w 1074 i 1075 roku; pierwszy potępił symonię i nakazał kapłanom celibat – drugi natomiast potępił inwestyturę. Zarazem papież z całą surowością – poprzez swych legatów – zamierzał kontrolować przestrzeganie kanonów synodalnych. Głębokość reform, a także zdecydowanie papieża w egzekwowaniu prawa obudziły przeciwko niemu niechęć, a potem stały się powodem jawnego buntu. Stanowisko papieża wobec celibatu poparł – co brzmi jak paradoks, zważywszy późniejsze dzieje – jedynie król Anglii, Wilhelm Zdobywca. Jeszcze silniejszą wrogość budziły postanowienia dotyczące inwestytury: na czele opozycji wobec papieża stanął cesarz niemiecki Henryk IV, który nie tylko że nie zrezygnował ze swoich dawnych praw, ale publicznie szydził z papieża, a nawet próbował go zamordować, posyłając do Rzymu swoich oprawców, którzy zaatakowali św. G. VII w kościele, w czasie odprawiania mszy bożonarodzeniowej; jedynie dzięki pomocy wiernych papież ocalił życie. Na początku 1076 roku cesarz doprowadził do tego, że pseudosynod zebrany w Wormacji ogłosił *depozycję papieża. Fakty, które nastąpiły później, świadczą o głębokim kryzysie dotychczasowego systemu prawnego, w którym władza świecka przenikała się z władzą duchową. Papież, co było rzeczą bezprecedensową w ówczesnym świecie, ekskomunikował cesarza, a wraz nim wszystkich uczestników wormackiego synodu. Oznaczało to, de iure, zniesienie poddaństwa wobec cesarza, katolikami bowiem nie mógł rządzić władca wyłączony z Kościoła powszechnego. Skutki ekskomuniki nie dały na siebie zbyt długo czekać. Przeciwko cesarzowi wystąpił zbrojnie Rudolf Szwabski, bunt podnieśli także Sasi; w całych Niemczech odnotowywano mniejsze lub większe walki między stronnikami Henryka IV i papieża. Cesarz zmuszony został w końcu do skruchy, zwłaszcza że zbliżał się Sejm Rzeszy Niemieckiej zwołany do Augsburga, który mógł ogłosić detronizację cesarza. Henryk ruszył do Rzymu, chcąc prosić papieża o przebaczenie i zdjęcie zeń klątwy, a ponieważ papież wybrał się do Augsburga – obaj najwyżsi władcy ówczesnego świata spotkali się po drodze – w Canossie. Początkowo G. VII nie chciał słyszeć o widzeniu się z cesarzem, ale ten, jak mówią źródła, przez trzy dni stał w pokutniczym stroju u bram zamku, w którym zatrzymał się papież. W końcu Henryk osiągnął to, czego chciał: ekskomunika została zeń zdjęta. Teraz pośpiesznie ruszył do Niemiec, wypowiedział wojnę Rudolfowi Szwabskiemu, i w 1080 roku pokonał go po wyniszczającej, długiej walce. Papież nie uznał prawa wymierzanego mieczem. Ogłosił depozycję Henryka i uznał władcą Niemiec Rudolfa. Zostało to odebrane jako zbyt daleko idąca ingerencja papiestwa w sprawy świeckie. Biskupi niemieccy, zebrani najpierw w Bambergu, a potem w Moguncji, zamierzali usunąć papieża, nieco później zaś – przy współudziale biskupów lombardzkich – wybrali na miejsce G. VII metropolitę Rawenny – Wilberta. Kilka miesięcy później Rudolf Szwabski zginął, cesarz zaś, opanowawszy sytuację w Niemczech, ruszył całą swą potęgą na Rzym; udało mu się zdobyć miasto i doprowadzić do osadzenia na tronie antypapieża (1084). G. VII schronił się w Zamku Anioła i wezwał na pomoc Normanów. Robert Guiskard przepędził napastników, ale jego żołnierze zaczęli plądrować, łupić i palić miasto, dopuszczając się morderstw i gwałtów. W końcu wycofali się w obawie przed wybuchem wielkich zamieszek w Rzymie; rzymianie jednak zapomnieli, po co wzywano wojska normańskie, papieża obciążając winą za ich zbrodnie. Nie wrócił więc G. VII do Bazyliki św. Piotra: schronił się najpierw w klasztorze na Monte Cassino, potem ruszył dalej na południe i przez Benewent dotarł do Salerno. W 1084 roku zwołał synod, w czasie którego ponownie ekskomunikował cesarza i antypapieża Wilberta; rok później, 25 maja, zmarł i został pochowany w Salerno. Spoczywa w kryształowej trumnie w stroju pontyfikalnym, a nad jego grobem znajdują się wyryte w kamieniu słowa, które miał podobno wypowiedzieć przed śmiercią: „Miłowałem sprawiedliwość, znienawidziłem nieprawość, więc umieram na wygnaniu”. Kult G. VII zatwierdzono blisko pięćset lat później: imię wielkiego swego poprzednika wpisał do Martyrologium rzymskiego papież Grzegorz XIII w 1579 roku, a kanonizował go papież Paweł V w roku 1606; rozszerzenia kultu na cały Kościół dokonał przeszło sto lat później papież Benedykt XIII. Obecnie pamiątkę św. G. VII papieża obchodzi się w dniu odpowiadającym dies natalis, czyli 25 maja. Tak długi przebieg procesu kanonizacyjnego świadczy o istnieniu sprzecznych ocen życia i dzieła świętego. Konflikty, w których uczestniczył, były charakterystyczne dla tej fazy kształtowania się feudalnych struktur władzy w Europie – wystarczy przypomnieć tragicznie zakończony spór biskupa św. ➞ Stanisława Szczepanowskiego z Bolesławem Śmiałym (1079); w sporze tym z całą pewnością odbicie znalazła rywalizacja cesarsko-papieska. W 1961 relikwie św. G. VII przewieziono uroczyście do Rzymu, by Wieczne Miasto mogło im złożyć cześć, po czym powróciły do Salerno.14 Św. Grzegorz VII