(?-ok. 32)
– jest jednym z najbardziej czczonych świętych na Wschodzie i Zachodzie; jego istnienie, czyny i męczeńską śmierć potwierdzają ewangelie synoptyczne; oprócz kultu kościelnego istnieje – mocno zakorzeniony i mający swój przedchrześcijański jeszcze wymiar – kult ludowy, którego przejawem są liczne zwyczaje, utrzymujące się do dziś, związane z nocą z 23 na 24 czerwca („nocą świętojańską”). Był synem kapłana Zachariasza i Elżbiety, która także wywodziła się z rodziny kapłańskiej i która była krewną NMP; w tym sensie J. może był uważany za krewnego („brata”) Jezusa (Łk 1,36). Jego imię oznacza po hebrajsku „Pan jest łaskawy”. Urodził się w Judei, prawdopodobnie w górskim miasteczku Ain-Karim opodal Jerozolimy w cudownych okolicznościach, o których mówią ewangeliści: oboje rodzice J. byli już w podeszłym wieku, pozostawali jednak bezdzietni, Elżbieta bowiem była niepłodna – co Izraelici uważali za hańbę i karę Bożą. Pewnego wieczoru, gdy Zachariasz pełnił służbę w świątyni, składając Bogu ofiarę z kadzidła, ujrzał archanioła Gabriela stojącego przy ołtarzu. Anioł zapowiedział Zachariaszowi narodziny syna i nakazał nadanie mu imienia J. Dziecko to miało być „wielkim przed Panem” i już w łonie matki miało być „napełnione Duchem Świętym” (Łk 1, 15). Ponieważ Zachariasz powątpiewał, by takie zdarzenie mogło rzeczywiście nastąpić – za karę stracił mowę i słuch aż do chwili narodzenia J. (Łk 1,20; 62). W szóstym miesiącu ciąży Elżbietę odwiedziła jej krewna, Maria, mieszkająca w Nazarecie. Było to niedługo po cudzie zwiastowania Marii narodzin Jezusa (Łk 1,2638), czyli J. był starszy od Jezusa o pół roku. Ledwie Maria przekroczyła próg domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę – ta uczuła, jak poruszyło się dziecko w jej łonie i – jak mówi ewangelista – i ono, i jego matka zostali napełnieni Duchem Świętym (Łk 1,41), co oznacza, że J. począł się bez grzechu pierworodnego i napełniony łaską uświęcającą. Wtedy właśnie Elżbieta miała wypowiedzieć słynne słowa: „Błogosławionaś ty między niewiastami”, zaś Maria odpowiada kantykiem rozpoczynającym się od słów „Uwielbia dusza moja Pana” (Łk 1,46-55), znanym w liturgii i sztuce jako Magnificat (od łacińskiego brzmienia incipitu: Magnificat anima mea Dominum...). Sposób przedstawienia momentu poczęcia J. i Jezusa nawiązuje do konwencjonalnego w literaturze hebrajskiej rodzaju zwanego anuncjacyjnym; zarezerwowano go dla wydarzeń i osób niezwykłych, mających zmieniać losy narodu żydowskiego. Poczęcie J. przypomina początek pierwszej Księgi Salomona; matka proroka, Anna, jako bezpłodna modliła się o potomstwo i prośba jej została wysłuchana. Kiedy poczuła się brzemienna, wypowiedziała podobne słowa jak NMP:„Raduje się me serce w Panu” (1 Sm 2,110). Kiedy dla Elżbiety nastąpił czas rozwiązania, zapytano na migi Zachariasza, jak nazwie dziecko: kapłan napisał wówczas na tabliczce „Jan jest jego imię” (Łk 1,63). Wtedy odzyskał mowę i słuch. Wypowiada wówczas proroczy kantyk, w którym wielbi Boga za wysłuchanie jego prośby oraz zapowiada przyszłe czyny J.: „A ty, mój synu, będziesz prorokiem Najwyższego, albowiem pójdziesz przed Panem przygotować Mu drogi” (Łk 1,76). Ewangelie powiadają, że J., do chwili swego wystąpienia publicznego (co według prawa żydowskiego mogło nastąpić, gdy mężczyzna kończył 30 lat), przebywał na pustyni, wiodąc życie pustelnicze. Istnieją sugestie, że mógł się zetknąć w owym czasie ze wspólnotą esseńczyków, którzy – jak się czasem uważa – zmieszkiwali w Qumran nad Morzem Martwym, niedaleko Hebronu. Aczkolwiek teologowie i historycy chrześcijaństwa sugestii tych nie przyjmują, istnieje sporo przesłanek, pozwalających dopuścić taką możliwość. Esseńczycy, zamknięta monastyczna wspólnota powstała ok. 150 lat przed Chrystusem, nawiązywali w swojej skomplikowanej gnozie do tradycji kabalistycznej, wierzyli w nieśmiertelność duszy, praktykowali surową ascezę (m.in. odrzucali kontakty seksualne), a przede wszystkim chrzcili swoich współwyznawców wodą: czynili więc to, co stanie się wielkim dziełem J. Działalność publiczną rozpoczął zatem J. w 15 roku panowania cesarza Tyberiusza, tzn. w 30 roku nowej ery – licząc wg przyjętej obecnie chronologii. Wystąpienie J. było na tyle nieoczekiwane i nagłe, że wielu spośród tych, którzy przychodzili, aby go posłuchać, przyjąć z jego rąk chrzest lub bodaj popatrzeć na niego, sądziło, iż to właśnie on jest Mesjaszem. J. przyodziewał się tylko w skóry zwierząt, żywił się miodem leśnym i szarańczą (Łk 3,7-14; Mt 3,7-10). Nauczanie J. opierało się na przeświadczeniu, iż sama przynależność do rodu Abrahama nie wystarcza, że konieczne jest wewnętrzne przeobrażenie czowieka, możliwe tylko na drodze pokuty. Znakiem owej pokuty był właśnie chrzest wodą Jordanu. J. działał w dolinie tej rzeki, głosząc potrzebę pokuty, miłości bliźniego, ubóstwa i wstrzemiężliwości (Łk 3, 10-14). Zapytany jednak o to, czy jest Mesjaszem, odpowiadał:„Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem” (Łk 3,15-18; Mt 3,11-12; Mk 1,7-8). Sława niezwykłego proroka rychło rozeszła się daleko poza Palestynę i miał on wielu uczniów pochodzących nie tylko z tego kraju. W tej sytuacji zjawił się nad Jordanem Jezus i prosił J. o udzielenie chrztu. J. wzdragał się, mówiąc: „To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?”. Jezus odpowiedział: „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe” (Mt 3,14-15). Wedle ustaleń archeologów mogło to nastąpić w ówczesnej Betanii (Betabara), ok. 10 km od ujścia Jordanu do Morza Martwego (ob. Wadi el-Chaddar). Chrzest, który przyjął Jezus, Syn Boży, poczęty w sposób cudowny i niepokalany, stanowi dość istotny problem chrystologiczny, którego świadomi byli najwyraźniej sami ewangeliści. Chrzest, którego udzielił J. Nazareńczykowi, stanowi dla Jezusa początek jego posłannictwa: w ten sposób okazał on swoją solidarność z grzesznikami. J. następnego dnia, ujrzawszy Jezusa ponownie nad Jordanem, wypowiada do swych uczniów znamienne słowa: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. To Ten, o którym powiedziałem: Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższy, bo był przede mną. Ja Go nie znałem. Lecz po to przyszedłem chrzcić wodą, aby On został objawiony Izraelowi” (J 1,29-31). W pewnym momencie J. i Jezus – a w rzeczywistości Jego uczniowie – udzielają chrztu równocześnie w różnych miejscach Palestyny; Jezus w Judei, J. zaś opodal brodu przez Jordan koło Jerycha lub w pobliżu Salim (ob. Tell er-Ridgha). Pewien Judejczyk zapytał J., kto jest prawdziwym Mesjaszem, bowiem tłumy gromadzą się wokół Jezusa. J. odpowiada: „Nie jestem Mesjaszem, lecz zostałem posłany przed Nim. [...] On ma wzrastać, a ja mam się umniejszać” (J. 3,28;30). Jest to jedno z najpiękniejszych świadectw mówiących o J.: jego trud miał być służbą dla innego, którego wielkość pojmował i wielbił. A jednak nie był wolny od zwykłych ludzkich wątpliwości. Mówiąc o Mesjaszu swoim uczniom, przedstawiał go jako surowego, potężnego sędziego – tymczasem z wieści, jakie do niego dochodzą o Jezusie, wynikało, iż oczekiwany Mesjasz głosi potrzebę miłości, łagodności i cierpliwości. Może w tych wątpliwościach J., czy istotnie Jezus jest tym, o którym mówi Pismo, pojawia się echo jego kontaktów z Qumrańczykami i ich, z gruntu manichejskim, pojmowaniem świata? W każdym razie posłał do Jezusa kilku ze swych uczniów, którzy wprost zapytali Nauczyciela, czy jest Mesjaszem. W tym czasie Jezus dokonał licznych uzdrowień; kazał zatem opowiedzieć J. przez posłańców o tym, co się wydarzyło (Łk 7,18-23; Mt 11,2-6), gdy zaś posłańcy odeszli, Jezus wygłosił pochwałę J.: „On jest tym, o którym napisano: Oto posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie ma większego od Jana. Lecz najmniejszy w królestwie Bożym większy jest niż on” (Łk 7,24-28; Mt 11,7-11). W tym epizodzie zawiera się istota różnicy między Janowym pojmowaniem Mesjasza, które wyrasta wprost z proroctw starotestamentowych, a nauczaniem Jezusa: J. jest tu ostatnim prorokiem Starego Przymierza. Jezus najpierw musi stać się Zbawicielem po to, aby ludzie mogli dojrzeć w Nim sędziego. Obaj: Jezus i J. zostają odrzuceni przez „faryzeuszy i uczonych w piśmie”. Jezus, porównując niektórych ludzi do dzieci, które nie chcą brać tego, co im się daje, a potem mają żal, że nic nie dostały, powiada o sobie i J.: „Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina, a wy mówicie: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy, je i pije, a wy mówicie: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników” (Łk 7,29–35). Ci, którzy rzeczywiście tego chcą, rozpoznają Boga zarówno w surowości J. i jego ascetycznych praktykach, jak też w dobroci i okazywanej ludziom miłości Jezusa. Wprawdzie żydowska starszyzna obawiała się J., widząc jednak jego popularność wstrzymywała się przed jawnym jego potępieniem. J. jednak naraził się nieprawej żonie Heroda Antypasa (tetrarchy Galilei), Herodiadzie. Była ona najpierw małżonką brata Heroda, Filipa (tetrarchy Iturei i Trachonu); Herod, oddaliwszy swoją prawną żonę, poślubił Herodiadę. J. wprost potępił króla za nieprawość (Mk 6,18). Herod był zainteresowany działalnością J., podziwiał go i zarazem bał się, widząc w nim proroka. Z podszeptu Herodiady zdecydował się jednak najpierw uwięzić J. w twierdzy Macheront, a następnie w czasie uczty, którą wyprawił w dniu swoich urodzin, obiecał córce Herodiady, Salome, której tańcem był oczarowany, że ofiaruje jej wszystko, o co ta poprosi. Matka nakazała Salome, by prosiła o głowę J. Herod, mimo przerażenia, nie śmiał złamać danego słowa i J. ścięto; jego głowę kat dostarczył w misie w ręce Salome, a ona podała ją swej matce (Mk 6,21-28; Mt 14,1-2; Łk 9,7-9). Motyw ten jest niezmiernie częsty w sztukach plastycznych, literaturze i muzyce. Św. J. miał swych własnych wyznawców, którzy żyli według odrębnych reguł (Łk 5, 33); spotkał ich w czasie swojej misji w Efezie św. ➞ Paweł (Dz 19,1-7). Kościoły ku czci św. J. powstawały już od IV w. – np. bazylika pod jego wezwaniem na Lateranie, świątynia wszystkich papieży do 1377 roku. Była ona miejscem obrad pięciu soborów powszechnych (XII-XVI w.). Olbrzymi, mający ponad 130 m długości kościół został przebudowany przez B. Fontanę w XVI w.; znajdują się tu m.in. sławne drzwi z brązu isrebra przeniesione z term Karakalli oraz wrota, które niegdyś prowadziły do sali obrad senatu na Forum Romanum, a także cztery korynckie kolumny brązowe, które wcześniej znajdowały się w świątyni Jowisza na Kapitolu. Obok znajduje się gmach Uniwersytetu Laterańskiego, klasztor i baptysterium św. J., pochodzące z V stulecia. Papież Sykstus V wzniósł też w pobliżu kaplicę Wszystkich świętych, gdzie umieszczono 28 marmurowych stopni, po których Chrystus miał przejść, by stanąć przed obliczem Piłata. W Damaszku cesarz Teodozy I Wielki wzniósł w 2. poł. IV w. bazylikę, gdzie znajdować się mają, wedle legendy, relikwie głowy św. J.; umieszczono je we wspaniałej kaplicy, traktowanej z szacunkiem także przez wyznawców islamu, którzy uznają J. za jednego z proroków. W miejscowosci Ain-Karim, na fundamentach domniemanego domu Zachariasza i Elżbiety, zbudowano kościół, w którym dwie kaplice upamiętniają spotkanie Elżbiety i NMP oraz narodziny J.; w ścianach świątyni znajdują się tablice z wielojęzycznym tekstem Magnificat. Kult J. jest silny w Kościele Zachodnim oraz wschodnim; kilkanaście miast uważało, że posiada jego relikwie, choć z pewnością nie były one autentyczne. Żywy ów kult był także w Polsce; przeszło trzysta świątyń poświęcono J. (z napiękniejszym zabytkiem, stanowiącym jeden z kilku narodowych panteonów: katedrą w Warszawie). Postać J. pojawia się na herbach kilkunastu polskich miast. Kult ludowy wyraża się w licznych legendach i zwyczajach związanych z nocą z 23 na 24 czerwca, zwaną „świętojańską” oraz przysłowiach, zawierających echa jeszcze przedchrześcijańskich czasów. Kościół ustanowił święto J. na 24 czerwca – czyli, inaczej niż w przypadku innych świętych – w dniu domniemanych jego narodzin. 29 sierpnia obchodzone jest także wspomnienie męczeńskiej śmierci świętego. J. wzięło sobie za patrona kilka zgromadzeń zakonnych, spośród których najbardziej znany jest rycerski zakon joannitów założony w Amalfi (Włochy) w XI wieku. Rycerze z tego zakonu nosili czarne płaszcze z białym krzyżem; po upadku Jerozolimy przenieśli się na Rodos, a potem na Maltę (1522), stąd bywają nazywani kawalerami maltańskimi. W Polsce pojawili się w 1166 roku i założyli swój dom w Zagościu. Zasłużyli się w dziele pomocy charytatywnej; w latach 90. ubiegłego stulecia w Polsce nastąpiło ponowne odrodzenie tradycji maltańskiej.