Reklama

KACPER, MELCHIOR, BALTAZAR

– trudno nazywać ich „świętymi” w tym sensie, jaki przyjmujemy w naszej Księdze, niemniej ich wspomnienie, przypadające 6 stycznia i zwane niekiedy uroczystością Epifanii, należy do najdawniejszych i najmocniej zakorzenionych w chrześcijańskim świecie (na Wschodzie od III w., na Zachodzie zaś od następnego stulecia). O przybyciu trzech Magów do Betlejem, do narodzonego tam Dzieciątka pisze św. Mateusz (Mt 2,1-12). Mieli oni rozpytywać o Dzieciątko Heroda I Wielkiego; król nakazał im podążyć do Betlejem i ustalić, gdzie przebywa Święta Rodzina, podstępnie przy tym przekonując Magów, iż chce sam złożyć pokłon. Wędrowcy odnaleźli Jezusa i złożyli mu dary: mirrę, kadzidło i złoto – a potem, ostrzeżeni we śnie o podstępie Heroda, odeszli do swej ojczyzny inną drogą. Kim byli? Sam Mateusz mówi tu raczej o Mędrcach przybywających ze Wschodu (tak określano obszar na wschód od Jordanu: Arabię, Mezopotamię, Persję i Indie), czyli być może jakichś uczonych, specjalizujących się w astrologii i naukach przyrodniczych, a zarazem przedstawicielach świata pogańskiego, któremu zostaje objawiony Jezus. To właśnie poganie – a nie Izrael – mieli ujrzeć w Dzieciątku Mesjasza: na tym polega epifania, czyli objawienie Syna Bożego na ziemi w tajemnicy wcielenia. Marco Polo (XIII w.) pisze w swoim pamiętniku z podróży na Wschód, iż w Persji, w mieście Savah, znajdują się trzy wspaniałe grobowce Mędrców, otoczonych tam szczególnym kultem, wszyscy mieli bowiem pochodzić z tego właśnie miasta. Ponoć w czasach Polo ciała Kacpra, Melchiora i Baltazara były świetnie zachowane i można było oglądać ich włosy i brody. Nie zgadza się to z innym przekazem: otóż w 1164 roku cesarz Fryderyk I Barbarossa miał zabrać relikwie Trzech Mędrców ze Wschodu do Kolonii. Do dziś znajdują się one w tamtejszej słynnej katedrze. Które zatem relikwie są autentyczne? Nie jest to jedyna zagadka związana z epifanią. Wielu historyków uważa, że Magowie to nazwa kapłanów pewnego szczepu irańskiego; inni sądzą natomiast, że chodzi o wyznawców zoroastryzmu (mazdaizmu) – osobliwej i niezwykle rozbudowanej religii (bądź jedynie doktryny), która upowszechniła się w Persji w III-I w. p.n.e. W jej skomplikowanej strukturze odnajdujemy liczne symbole i całe wątki identyczne z chrześcijańskimi. Dowody na owe analogie znaleźć można np. w greckim rękopisie Przepowiedni Hystaspesa – odmianie apokalipsy, w której zapowiedziano upadek Rzymu i nadejście Mesjasza. Podobne treści zawarte są w pięknej Pieśni o perle (połowa I w. p.n.e.), gdzie wprost mówi się o przyjściu Zbawcy. Zbawca ów, „dany przez Mitrę”, czyli Mitradates Eupator, był zarazem jego analogonem (co odpowiada zasadzie Boga–człowieka). Mitradates urodził się – jak Jezus – 25 grudnia w grocie, a jego przyjście zwiastowała gwiazda (kometa). Podobnie jak Jezus, Mitra (i Mitradates) jest bóstwem solarnym, „oświecicielem” własnego dzieła. Gdybyśmy szukali dalej, ukażą się naszym oczom podobieństwa głębiej idące – w stronę Indii, a zapewne i Chin, gdzie buddyzm znacznie się wzbogacił, m.in. o pierwotną koncepcję Boga w trzech postaciach, przypominającą zasadę Trójcy Świętej (Księga Drogi i jej mocy z VI w. p.n.e). Religie Dalekiego Wschodu docierały w rejon Morza Śródziemnego poprzez Persję i drogą adaptacji zmieniały swój kształt, dopasowując się do lokalnych wierzeń. Oddziałały niewątpliwie na religie Grecji, Rzymu, a także na pierwotny judaizm. Eschatologiczne chronologie, zapowiadające nadejście nowej ery upowszechniły się właśnie w I w. p.n.e., stąd zapewne ich popularność w pierwszych stuleciach chrześcijaństwa. Opowieść o magach – może wyznawcach zoroastryzmu – składających hołd nowo narodzonemu Dzieciątku staje się w ten sposób symbolem jedności religii monoteistycznych, ujawnia ich wspólne korzenie i wspólne przesłanie. Przesłanie to, w wymiarze moralnym, jest szczególnie ważne dla dzisiejszego świata. Śledzenie zaś owej jedności odsłania z jednej strony wspólnotę, z drugiej – osobliwość chrześcijaństwa na tle innych religii monoteistycznych; pozwala zarazem zrozumieć genezę i istotę wątpliwości rodzących herezje (m.in. wszystkie koncepcje gnostyckie, głównie *manicheizm i *arianizm), z którymi musiał się borykać Kościół w pierwszych wiekach nowej ery. Być może stąd waga wspomnienia Trzech Mędrców, których zresztą według wczesnych legend miało być więcej: Syryjczycy doliczyli się ich nawet trzynastu. Od czasów Orygenesa liczbę podążających do króla przybyszów ze Wschodu ustala się na trzech; w zachodniej tradycji wersja ta utrzymuje się od IV w. Ponieważ ewangelista nie wymienia imion Magów, w kwestii tej zapanowała znaczna dowolność: inspirowany Psalmem 72 Cezary z Arles nazywa ich królami Tarszisz, Szeby i Saby. Obecne imiona Trzech Króli ustaliły się dopiero w IX w. Sprowadzenie ich relikwii do Europy spowodowało niezwykłe nasilenie kultu i – co w tamtych czasach było naturalne – powstanie rozmaitych legend: Trzej Królowie mieli przyjąć chrzest z rąk św. ➞ Tomasza Apostoła i zginąć śmiercią męczeńską. W symbolice liczby trzy (tak ważnej dla chrześcijaństwa), odnajdywano reprezentantów trzech ras, trzech części ówczesnego świata (Europy, Azji, Afryki), trzech faz ludzkiego życia. Jest to dowód swoistego „zawłaszczania” historii przez legendę, autentycznych procesów formowania się religii przez mit, czasów przedchrześcijańskich – przez chrześcijaństwo. Zgodne jest to z dynamiką rozwoju Kościoła w pierwszych wiekach i z realnymi warunkami, w jakich odbywała się ewangelizacja nowych terytoriów. Trzej Królowie to postaci na stałe związane z kultem Narodzenia Pańskiego: trafili do wizerunków, opowieści, jasełek bożonarodzeniowych. W wyobraźni ludowej kłaniają się oni Panu obok pasterzy i zwierząt w stajence betlejemskiej, co – szczególnie w XVIII w. – odpowiadało egalitarystycznemu duchowi epoki. Zauważmy też, że to z tej epoki pochodzi wiele znanych do dziś kolęd i pastorałek. Patrząc na rzecz ściśle, musielibyśmy zauważyć, iż pokłon Trzech Magów nastąpił mniej więcej w rok po rzeczywistym narodzeniu Zbawiciela – tak wynika z tekstu Ewangelii (Mt 2,16). Inny, niezmiernie fascynujący motyw to gwiazda, prowadząca Magów do Dzieciątka. Wyraziście rozbłyska ona w Protoewangelii Jakuba – jednym z najczęściej cytowanych apokryfów. Dodajmy – świeci ona na wschodzie, zaś Magowie podążają w kierunku odmiennym: już to na zachód, już to na południe (z Jerozolimy do Betlejem). Czy można ową gwiazdę kojarzyć z jakimś rzeczywistym zjawiskiem astronomicznym? Na licznych wizerunkach widzimy ją jako świetliste ciało niebieskie z „warkoczem”, typowym dla komet (tak przedstawił ją m.in. Giotto w XIV w. na freskach znajdujących się w Padwie). Niektórzy utożsamiali ją więc z najbardziej znanym obiektem tego rodzaju, pojawiającym się na nieboskłonie co 76 lat – kometą Halleya. Jak wynika z obliczeń, kometa ta mogła świecić nad Betlejem w 12 r. p.n.e. (11 października) lub w 66 r. naszej ery (26 stycznia). Nie są to daty zbieżne z datą narodzin Jezusa. Z zapisków chińskich i koreańskich wynika, że wielka kometa pojawiła się w tamtych rejonach ok. 2 r. naszej ery; może to ona była gwiazdą betlejemską? A może chodzi o tzw. koniunkcję Jowisza i Saturna – opisaną przez Johannesa Keplera – która nastąpiła w 7 r. naszej ery ok. 5 grudnia? Wtedy te dwa jasne obiekty na nieboskłonie, znajdujące się obok siebie, mogły tworzyć wrażenie jednej, bardzo jasnej „gwiazdy” (dodajmy, że np. w grudniu 1997 r. nastąpiło szczególne zbliżenie na niebie kilku planet, które tworzyły linię biegnącą ku zachodowi). Jeszcze inne i najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie fenomenu gwiazdy betlejemskiej ma wymiar metaforyczny: wielka gwiazda zwiastuje narodziny człowieka-Boga. Gwiazda, płonąca na niebie, jest symbolem życia i zarazem – symbolem nadejścia nowej ery. W zwyczajach ludowych zachował się wszakże nakaz rozpoczynania wieczerzy wigilijnej wraz z pojawieniem się „pierwszej gwiazdki”; w naszej szerokości geograficznej na ogół jest to jasna w grudniu Wenus. Osobliwym zwyczajem, którego początki można datować na XIX w., jest utożsamianie zwyczajów mikołajowych z Gwiazdką, która przynosi prezenty pod choinkę. Uroczystość Trzech Króli kończy okres Godów, choć obecnie śpiewa się kolędy i zapala światła na choince aż do Gromnicznej – zarówno w domach, jak w kościołach. Uroczystość ta wiąże się ze zwyczajem wypisania poświęconą kredą symboli K+M+B i cyfr kolejnego roku nad drzwiami domu. Praktykuje się to w Polsce od XVIII w. Od XIV w. w Polsce święci się 6 stycznia złoto i kadzidło. Długo też uważano 6 stycznia za święto i nie wykonywano w nim ciężkich prac (nawet po 1945 roku było to święto oficjalne; zniesiono je dopiero w latach 60.). W niektórych rejonach Polski zachował się zwyczaj pieczenia na 6 stycznia specjalnych ciast z migdałem: kto ów migdał wyciągnął, mógł się spodziewać szczególnej pomyślności w nowym roku (były też specjalne rogale z migdałem, którymi częstowano „kolędników”). Największym kultem cieszą się Trzej Królowie w diecezji kolońskiej; w Polsce świątynie lub ołtarze pod ich wezwaniem znajdują się w Świętej Lipce i Gietrzwałdzie na Warmii (czyli w kręgu oddziaływania katolicyzmu niemieckiego); piękny ołtarz Trzech Króli jest też w Kolnie, którego nazwa kojarzy się z niemiecką Kolonią – centrum kultu Magów, gdzie znajduje się wielka, sławna katedra pod ich wezwaniem. Znaleźli się również Trzej Królowie w największym polskim sanktuarium – na Jasnej Górze w Częstochowie. Niegdyś każdy z Królów (Mędrców, Magów) miał swoje osobne święto: 1, 6 i 11 stycznia, ale obchodzono je (od XVI w.) wyłącznie w biskupstwie kolońskim.

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama