czasem zwany Szymon Piotr (I w.)
– opisanie dziejów tego, bezsprzecznie najświętszego ze świętych, będącego zarazem opoką Kościoła, jak też Księciem Apostołów, najbliższego towarzysza Chrystusa i powiernika najwyższych prawd Objawienia – skupia w sobie wszystkie pytania, jakie zadaje się pisarzom hagiografom, podważając nawet sens ich pisarstwa w dzisiejszych, zracjonalizowanych czasach, gdy kult świętych nie jest już tak żywy jak przed wiekami. W losach P. splotły się w trudną do wysublimowania całość wątki legendarne, przekazywane przez tradycję ustną, jak też literaturę (przypomnieć warto choćby Sienkiewiczowskie Quo vadis), malarstwo, a w XX wieku także film. Te z kolei nałożyły się przez wiele stuleci na fakty historyczne, potwierdzone w zapisach o niepodważalnym autorytecie – choćby Ewangelie i Dzieje Apostolskie, a także inne, niekanoniczne dzieła o wielkiej wartości historycznej, wykopaliska archeologiczne i zachowane świadectwa życia codziennego młodych gmin chrześcijańskich. Poczucie obcowania z wyjątkowością ludzkiego żywota, z osobowością naznaczoną w szczególny sposób przez Boga, zawsze dyktowała hagiografom słowa najwyższego podziwu i uwielbienia wobec tych, których uwieczniali w słowie. Uwielbienie to oznaczało zawsze wykluczenie przymieszki grzechu, niedoskonałości czy bodaj zwyczajności z portretu świętego. Miał on być najwyższym ucieleśnieniem cnót. Skazy na jego portrecie, tracącym w ten sposób swoją cielesność, trzeba było ukryć – najczęściej z pomocą przychodziła tu wyobraźnia, kształtująca wizję świętości na kształt przymiotów, jakie posiadali greccy i rzymscy herosi: półbogowie, półludzie. To niebezpieczeństwo, wynikające ze zbyt wielkiej miłości, a objawiające się w czasach, gdy świętość człowieka stawała się przedmiotem zawziętych sporów teologicznych (jak choćby w okresie największych triumfów reformacji negującej, jak wiadomo, kult świętych), albo wtedy gdy za pomocą budującego exemplum należało podnieść upadające wartości moralne (porewolucyjna Francja, sukcesy „modernizmu” kojarzonego z determinizmem i finalizmem) dostrzegał sam Kościół. Zawsze z najwyższą uwagą badał doniesienia o cudach zdziałanych przez ludzi, których świętość chciał uznać; to, co dla ludowej, szczerej pobożności było niezaprzeczalnym faktem, dla Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych (wcześniej działającej w ramach Kongregacji Obrzędów) musi stać się poważnym problemem; nie bez powodu w procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym bierze udział wyposażony w wysoką wiedzę teologiczną człowiek spełniający rolę „adwokata diabła”, podważającego to, co się o przyszłym błogosławionym lub świętym powszechnie sądzi. Święci nie urodzili się, jak NMP, bez grzechu pierworodnego; nie są też bytami niematerialnymi, jak archaniołowie czy aniołowie. Ich ciała i umysły były wystawiane na wszystkie próby: mnisi egipscy, a potem asceci kolejnych epok, w wielkim trudzie usiłowali powściągnąć w sobie pragnienie i głód, pożądanie kobiet i zwykły strach przed grożącymi im w odległych eremach dzikimi zwierzętami. Doznawali zwątpienia, bili się z myślami i z koniecznościami wyboru ci, którym stwarzano nadzieję w miarę dostatniego i spokojnego życia jako wysokim hierarchom Kościoła, gdy tymczasem ich serce opowiadało się za zamknięciem w odległej pustelni lub w ciszy klasztornej celi. W końcu XX wieku kult świętych przygasł być może dlatego, że właśnie ta epoka, zwana „epoką ujawnień”, nie toleruje jednostronności w wizji człowieka; ostatnie stulecie przyniosło dowody najwyższego ludzkiego bohaterstwa i największego ludzkiego upadku. Stąd też potrzeba, by ów kult przemyśleć na nowo w duchu, jaki już trzy wieki temu przyświecał św. ➞ Franciszkowi Salezemu, gdy pisał:„Nie zaszkodzi świętym pokazywanie zarówno ich wad, jak ich cnót. Natomiast każdemu z nich wyrządzają krzywdę owi hagiografowie, którzy tuszują wady świętych, choćby nawet czynili to w celu ich uczczenia lub z obawy, że umniejszą nasz szacunek dla ich świętości” (Listy). Pisząc o św. P. – postaci uznanej obok św. ➞ Pawła, za filar Kościoła – możemy właśnie zachować ten umiar, do którego zachęcał św. Franciszek Salezy. Jest to bowiem uzasadnione głębokim sensem przekazu ewangelicznego, dostarczającego nam o P. najwięcej informacji. Jezus przecież, czyniąc go najbliższym swym powiernikiem i spadkobiercą dzieła w szerzeniu Dobrej Nowiny między ludźmi, widział w nim przede wszystkim człowieka: ze wszystkimi jego wadami i słabościami – lękającego się o własną głowę i gotowego nawet zaprzeć się wiary, by ją uratować (Mt 26,33-35). To właśnie jego wybrał spośród innych Ten, który znał początek i koniec wszechrzeczy, gdy powiedział: „Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas to znaczy Piotr” (J 1,42). Kefas to w języku aramejskim – skała. I wkrótce sens owego nowego imienia rybaka znad jeziora Genezaret (prawdopodobnie było ono używane jako przydomek), którego wołano pierwotnie Szymon (Symeon), stał się bardziej zrozumiały, gdy Jezus rzekł: „Ty jesteś P. (czyli Skała) i Ja na tej skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego: cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie; a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.” (Mt 16,18-19). Betsajda, z której P. pochodził, wzięła swą nazwę od połowu ryb (Betsai-dah = miejsce połowu ryb); leżała na północnym brzegu jeziora Genezaret, na równinie el-Baticha i w czasach Jezusa nosiła łacińską nazwę Julias, na cześć córki Augusta, Julii. Bratem P. był św. ➞ Andrzej. Wszystko wskazuje na to, że obaj bracia byli uczniami św. ➞ Jana Chrzciciela, Jezus bowiem spotyka ich nad Jordanem, czyli w miejscu, gdzie Jan pojawiał się ze swymi towarzyszami. Prawdopodobnie obaj zaakceptowali nauczanie Jezusa, ale nadal pozostawali nad brzegiem jeziora, trudniąc się połowem ryb. P. był chyba człowiekiem dość zamożnym: posiadał łodzie, a nawet zatrudniał innych rybaków. Dopiero to, co stało się na jeziorze nad ranem, gdy Jezus polecił P. i jego ludziom ponownie wypłynąć i zarzucić sieci, ostatecznie zwróciło ostrożnego i rozważnego rybaka ku Nauczycielowi. Oto sieci napełniły się rybami do tego stopnia, że łodzie omal nie potonęły. Wśród rybaków byli i inni przyszli uczniowie, m.in. synowie Zebedeusza ➞ Jakub i ➞ Jan. Widzimy P., jak w przerażeniu i zarazem uwielbieniu przypada do kolan Jezusa, mówiąc: „Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5,9), jakby w przeczuciu, że oto już w tej chwili został wybrany do wielkiego, przerastającego jego siły, dzieła. Jezus, świadomy przecież jego ułomności, odpowiada: „Nie lękaj się, odtąd już ludzi łowić będziesz”, dając w ten sposób do zrozumienia, że przyszłe zadanie P. będzie poniekąd mniej skomplikowane niż złowienie ryby w głębinach olbrzymiego jeziora (Łk 5,10). Odtąd P. i najbliżsi jego towarzysze będą z Jezusem stale. P. porzucił swe zajęcie i prawdopodobnie rodzinę (Mk 1,29-31; Łk 4,38-39); wg wczesnochrześcijańskich przekazów był P. ojcem św. Petroneli, choć ta wersja nie jest niczym potwierdzona. Odtąd będzie też, obok Jana i Jakuba, świadkiem najważniejszych wydarzeń w życiu Jezusa i przełomowych momentów dla Jego nauczania na ziemi: wskrzeszenia córki Jaira (Mt 9,23-26), przemienienia Pańskiego na Taborze (Mt 17,118; Łk 9,28-36) i krwawego potu w Getsmani (Mk 14,33-40; Łk 22,41-46). Jezus wielokrotnie dawał świadectwo prymatu P. wobec innych uczniów: kiedy uratował go z wód jeziora Genezaret (Mt 14,28-31), kiedy jemu pierwszemu obmył nogi w Wieczerniku (J 13,6-8) i posadził obok siebie w czasie Ostatniej Wieczerzy. P. zapewnia Jezusa o swej niezłomnej miłości i przywiązaniu, za które gotów jest zapłacić życiem. Właśnie wtedy Jezus wypowiada gorzkie, ale przepojone miłością nawet do tego, który upada, słowa: „Zaprawdę powiadam ci, że tej nocy, pierwej nim kur zapieje, trzykroć się mnie zaprzesz.” (Mt 26,34). Tak się też stało. Wprawdzie w trakcie pojmania Jezusa w ogrodzie Getsmani (który znajdował się on na zboczach Góry Oliwnej i nosił taką nazwę ze względu na położone opodal tłocznie oliwy, gat szemanim) P. dobył miecza i uciął ucho słudze arcykapłana, Malchusowi (Mt 26,51), jednak później okazał znacznie mniej odwagi. Spotykamy go na dziedzińcu pałacu arcykapłana nocą, jak zbliża się do ogniska, gdzie grzeją się słudzy. Rozpoznają go, między innymi po specyficznej mowie, kobiety służebne (P. pochodził z Galilei; jej mieszkańcy mówili łatwym do rozpoznania dialektem, w którym zanikała gardłowość niektórych spółgłosek, typowa dla ludzi z innych regionów). Wtedy P. trzykrotnie – zgodnie z proroctwem Nauczyciela – wypiera się przynależności do Jego uczniów. Gdy wreszcie ludzie arcykapłana dają mu spokój – uświadamia sobie, co się stało. „I wspomniał Piotr na słowa Jezusowe. [...] I wyszedłszy na zewnątrz, gorzko zapłakał.” (Mt 26,75). Właśnie wtedy, w tej przejmującej scenie, poznajemy całe człowieczeństwo P. i zarazem pojmujemy całą wielkość słów Mistrza. Jest w tym także sens Kościoła, pozostawionego przez Chrystusa na ziemi: zbudowanego w ludziach, przez ludzi i dla ludzi – katolickiego, czyli powszechnego. W zapowiedzi Chrystusowej słyszymy nie tylko słowa mówiące o indywidualnym losie P., ale także o przyszłości wspólnoty, której zostanie przewodnikiem: „Paś owce moje; zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz” (J 21,1-19). P. objął po Wniebowstąpieniu nie kwestionowany przez nikogo prymat we wspólnocie wyznawców Chrystusa. Tak mówią Dzieje Apostolskie. Zaproponował apostołom nowego towarzysza – św. ➞ Macieja, by dopełnić symbolicznej liczby 12 (Dz 1,15-26); w dzień zesłania Ducha Św. przemówił do tłumu, pozyskując dla Chrystusa trzy tysiące ludzi (Dz 2,14-36); uzdrowił cudownie chromego od urodzenia i nawrócił zarazem kolejnych pięć tysięcy ludzi (Dz 3,1-26). Stał się założycielem pierwszej w Jerozolimie gminy chrześcijańskiej, dla której ustanowił wewnętrzne prawa (Dz 5,1-11; Dz 6,1-10). Jemu w mistyczny sposób zostaje powierzone pozyskiwanie wiernych spoza wyznawców judaizmu (Dz 10,1-48). Zasadzie tej pozostał wierny, gdy na soborze apostolskim stwierdził, iż chrześcijanami mogą być także ludzie, którzy nie dopełnili obrządków związanych z Prawem Mojżeszowym (m.in. obrzezania). Jednak Żydzi, chcąc zniszczyć pierwotną gminę chrześcijańską oskarżyli przede wszystkim P. o wichrzenie przeciw władzy Rzymu, co doprowadziło do jego uwięzienia; z ciemnicy uwolniła go dopiero interwencja sił nadprzyrodzonych (Dz 12,1-17). Po tym cudownym oswobodzeniu P. przeniósł się do Antiochii (Gal 2,11), stamtąd powędrował do Azji Mniejszej (1 P,1,1) i Koryntu (1 Kor 1,12), by wreszcie znaleźć się w Rzymie. O jego pobycie w stolicy cesarstwa świadczą m.in. św. ➞ Ignacy z Antiochii, św. ➞Dionizy, św. ➞ Ireneusz. Tu P. poniósł śmierć męczeńską na krzyżu ok. 64 roku (za panowania Nerona). Przez setki lat okoliczności śmierci św. P. kwestionowano, dopiero wykopaliska, prowadzone w latach 1940-56 na Watykanie w podziemiach bazyliki pod jego wezwaniem, pozwoliły ustalić miejsce spoczynku doczesnych szczątków Księcia Apostołów: znajdują się one pod ołtarzem głównym świątyni. Tradycja powiada, że męczeńska śmierć P. nastąpiła w ogrodach cesarskich na brzegach Tybru; tu znajdowały się założone przez Augusta, Kaligulę i Nerona stadiony i cyrki. Nad miejscem spoczynku świętego P. cesarz Konstantyn Wielki wystawił okazałą bazylikę w roku 330; została ona gruntownie przebudowana w latach 1506-1667. Wtedy zyskała kształt, jaki znamy dziś. Nad przyozdobieniem tej świątyni, uznawanej za kościół kościołów, czuwali najwybitniejsi architekci i malarze. Olbrzymi gmach (przeszło 15 tys. m2 powierzchni) zdobią freski, rzeźby i obrazy wykonane przez legendarnych mistrzów pędzla i dłuta. W latach 30. XX w. Bazylikę św. P. połączono szeroką arterią z Zamkiem św. Anioła. Bazylika jest centrum państwa Watykan i od 1377 roku rezydencją papieską. Innymi miejscami kultu św. P. w Rzymie są: kościół św. P. w Okowach, świątynia wystawiona w miejscu objawienia się Chrystusa, gdy Apostoł zamierzał uciec z Rzymu przed prześladowaniami (Via Appia), bazyliki św. Sebastiana i św. Pudencjany. W Ziemi Świętej, niedaleko Kafarnaum, znajduje się niewielki kościółek wystawiony w miejscu, gdzie Jezus przekazał św. P. zwierzchnictwo nad Kościołem. W Polsce znajduje się kilkaset świątyń pod wezwaniem św. P. (m.in. katedra w Poznaniu, piękny kościół w Krakowie). Zazwyczaj świątynie te poświęcone są także św. ➞ Pawłowi. Odpowiada to tradycji, która obu apostołów wymienia wspólnie, nakazując wspominać ich 29 czerwca. Z dniem tym wiąże się wiele przysłów i zwyczajów, a imię P. należy ponownie do najpopularniejszych w naszym kraju.41 Ukrzyżowanie św. Piotra, Caravaggio, 1601 r.