także TERESA Z LISIEUX, Doktor Kościoła (1873-97)
– pochodziła z głęboko religijnej rodziny mieszkającej w Alençon w północnej Francji. Urodziła się 2 stycznia 1873 roku jako dziewiąte i ostatnie dziecko Ludwika Martin i Marii Zelii Guerin. Jej matka trudniła się wyrobem koronek, ojciec był zegarmistrzem. W czwartym roku życia T. zmarła jej matka i śmierć ta odcisnęła się bardzo mocno na psychice przyszłej świętej. Wychowaniem dziewczynki zajął się teraz ojciec wraz ze starszym rodzeństwem. W listopadzie 1877 roku rodzina przeniosła się do miasteczka Lisieux, typowego dla Normandii; dziś jest ono nieodłącznie kojarzone z imieniem świętej. O swoim dzieciństwie napisze potem: „To był najpiękniejszy okres w mym życiu”. Już wtedy T. przejawiała zainteresowanie sprawami religijnymi; do tego dziecięcego okresu odnoszą się słowa: „Ziemia zdawała mi się miejscem wygnania i marzyłam o Niebie”. W 1881 roku T. rozpoczęła naukę u sióstr benedyktynek. Osiągała wprawdzie dobre wyniki w nauce, jednak trudność sprawiało jej życie w grupie rówieśnic. Rok później jej starsza siostra Paulina wstąpiła do karmelu. Później uczynią to trzy następne. Był to dla T. poniekąd moment utraty drugiej matki. Zapadła teraz na dziwną, trudną do określenia chorobę, wobec której lekarze byli bezradni. Ratunek, według słów samej świętej, przyszedł od Matki Bożej – T. powróciła do zdrowia. W 1884 roku przystąpiła do pierwszej spowiedzi i komunii św. i chwilę tę nazwie potem „Pierwszym pocałunkiem Jezusa dla duszy”. Warto zwrócić uwagę na niezwykły proces dojrzewania duchowego małej T., która już po śmierci matki oddała się w opiekę Matce Bożej i Jej powierzyła dalsze lata swego życia. Żyła pragnieniem zdobywania dusz grzeszników dla Chrystusa; długie chwile spędzała na modlitwie, nie interesując się w ogóle naturalnymi dla jej wieku zabawami i rozrywkami. Podjęła dziwne w jej wieku postanowienie, że „nigdy się nie zniechęci”. Po wysłuchaniu kazań o grzechu ciężkim doświadczała dotkliwych rozterek, których natura również nie była typowa dla jej wieku. Uspokojenie przyszło dopiero w czasie Świąt Bożego Narodzenia, w 1886 roku. Po skończeniu 15 roku życia T. postanowiła wstąpić do zgromadzenia karmelitanek, spotkała się jednak z odmową ze strony władz zakonnych; była po pierwsze zbyt młoda, co nie zgadzało się z uregulowaniami prawnymi, po drugie – zbyt wątła, by wytrzymać życie w surowym zakonie. T. interweniowała w tej sprawie u miejscowego biskupa, a nawet usiłowała błagać o dyspensę samego papieża Leona XIII. Musiała jednak zaczekać jeszcze rok, by pozwolono jej rozpocząć przygotowania do przyjęcia ślubów zakonnych. Warto zauważyć że, jak wynika z zapisków zakonnicy, jej wstąpienie do klasztoru nie miało nic z ucieczki od świata – przeciwnie: przez życie wypełnione modlitwą chciała być bardziej użyteczna dla innych ludzi. „Z łaski Bożej, nie miałam żadnych złudzeń wstępując do klasztoru” – napisze później o chwili podjęcia tej najważniejszej w życiu decyzji. W 1889 roku przywdziała habit zakonny i otrzymała imię T. od Dzieciątka Jezus. Rok później, 24 września, złożyła śluby zakonne. Były to dla T. chwile radosne i zarazem bolesne, gdyż w uroczystościach nie mógł uczestniczyć jej ojciec, od dłuższego czasu przebywający w zakładzie psychiatrycznym. Jak dowiadujemy się z jej pamiętników, zaraz po wstąpieniu do zakonu podjęła zdumiewające zobowiązanie: „Chcę być świętą”. Temu pragnieniu pozostała wierna do końca życia, posługując w zakonie o regule uważanej za jedną z najsurowszych. Swoją drogę do świętości T. realizowała także poprzez pragnienie zbawiania dusz ludzkich i modlitwę za kapłanów; to właśnie stało się niejako drogowskazem modlitwy i całej religijnej postawy św. T. Nic dziwnego więc, że ceniono ją za duchową dojrzałość i świętość życia, a wyrazem tego podziwu było m.in. powierzenie T. stanowiska mistrzyni nowicjatu, co przy jej młodym wieku musiało zdumiewać. Na przełomie 1894 i 95 roku św. T. odkryła tzw. małą drogę: robiąc bilans swego kilkuletniego pobytu w zakonie i dotychczasowego rozwoju duchowego zdała sobie sprawę, że jeszcze często upada z powodu swoich wad. Zastanawiając się, czy można pogodzić pragnienie świętości ze słabością, natrafiła na biblijne słowa: „Kto jest maluczki, niech przyjdzie do mnie”. Odkryła w ten sposób, że sła bości musi powierzyć Bogu, sama zaś powinna szukać nie wielkości, lecz umniejszać się, by Bóg mógł ją całkowicie napełnić sobą. W istocie – w życiu młodej zakonnicy nie brakowało cierpień i udręk. Doznawała ich zwłaszcza od matki przełożonej, traktującej ją niezwykle surowo. Także chora i kaleka zakonnica, którą T. się opiekowała, ciągle czyniła jej złośliwe przykrości. Jednak opisy zawarte w pamiętniku T. pozwalają stwierdzić jednoznacznie, że przyszła święta wszystkie udręki przyjmowała z niezwykłą pokorą, nawet radością. Były to dla niej okazje do przypodobania się Chrystusowi. W styczniu 1895 roku T. zaczyna pisać swój pierwszy tekst autobiograficzny. Tak powstało sześć cienkich zeszytów zwanych Rękopisem A.; później wejdą one w skład opublikowanych po śmierci T. Dziejów duszy. Mniej więcej w tym samym czasie napisała znaną dziś pieśń Żyć miłością. T. nawiedzają różne, sprzeczne uczucia: w połowie 1895 roku jest gotowa oddać się na ofiarę Miłości Miłosiernej, a już za kilka miesięcy ogarnia ją cierpienie wynikające z braku uczucia wiary. Podejmuje jednak wytrwałą walkę z myślą, że wszystko, czym żyła dotychczas, było tylko złudzeniem. W drugiej połowie 1896 roku powstaje kolejny tekst zwany przez krytyków Rękopisem B – również i on znajdzie się potem w Dziejach duszy. Wspomniane wcześniej trudy okazały się jeszcze niczym wobec choroby, która zaatakowała T.; była to zaawansowana gruźlica – wówczas jeszcze nieuleczalna, mimo wykrycia przez naukę jej bakteryjnego podłoża (1882). Objawy choroby – wysoka gorączka, kaszel i krwotoki – pojawiły się w kwietniu 1897 roku. Podczas ataków T. odczuwała zbliżającą się śmierć, jednak dopóki starczyło jej sił, starała się spełniać zakonne obowiązki. Podejmuje także pracę nad kolejnym tekstem zwanym Rękopisem C; zawarła w nim m.in. piękne strofy o miłości dla innych ludzi. Na dwa miesiące przed śmiercią, na początku sierpnia pozwoliła, by umieszczono ją w szpitalu. „Trzeba cierpienia doznać, aby je zrozumieć. Brak powietrza, duszności, to potworna męka” – mówiła współsiostrom. Jeszcze przed śmiercią obiecała, że z nieba będzie zsyłać na ziemię „deszcz róż”. Stąd potem ten właśnie motyw będzie dominować w ikonografii świętej – artyści będą ją przedstawiać jako pogodną, uśmiechniętą zakonnicę z różami. Zmarła 30 września 1897 roku. „O nie, nie żałuję, że oddałam się miłości” – mówiła na kilka chwil przed śmiercią. Rok później opublikowano jej rękopisy w tomie Dzieje duszy, niestety, skażone interwencjami nadgorliwych zakonników: Agnieszki od Jezusa, karmelitanki i premonstratensa, Gotfryda Madelaine. Pierwsze 2 tysiące egzemplarzy trafiły do klasztorów karmelitańskich i kilku zaledwie hierarchów, ale zapotrzebowanie okazało się tak wielkie, że książkę trzeba było wydawać praktycznie stale. Relikwie T. zwanej „Małą” (w odróżnieniu od „Wielkiej” ➞ Teresy z Ávili) spoczywają w relikwiarzu w kaplicy kościoła pod jej wezwaniem w Lisieux; relikwiarz ten jest darem papieża Piusa XI. W miasteczku można dziś zwiedzać dom rodzinny T., osobną kaplicę klasztorną z salą pamiątek oraz bazylikę św. T. W 1925 roku uroczystej kanonizacji T. dokonał papież Pius XI. Pius XII nazwał ją „największą cudotwórczynią czasów współczesnych”. Stworzyła doktrynę teologiczną i duchową, którą zaakceptowano w różnych środowiskach na całym świecie; w całkowicie intuicyjny sposób umiała kontynuować drogę, którą wytyczyła jej wielka imienniczka – św. Teresa z Ávili, mimo że jej własne pisma dzieli od sugestywnego i surowego stylu pism Matki nalot sentymentalnego wielosłowia i patosu, typowy dla tendencji neoromantycznych. Na dodatek wspomniane „poprawki” w pierwszym wydaniu pism T. sprawiły, że stworzony został lukrowany, oleodrukowy wizerunek, który wprawdzie mógł odpowiadać ludowej dewocji, niemniej zacierał prawdziwą duchową walkę, jaką toczyła młoda zakonnica. Dopiero faksymilowa edycja jej pism (1957) pozwoliła w pełni dostrzec uniwersalny wymiar doświadczeń duchowych T. Święta czczona jest jako patronka misji, gdyż w ich intencji ofiarowała Bogu wszystkie doznane cierpienia. Papież Pius XI określił ją jako patronkę ewangelizacji Rosji, zaś św. ➞ Pius X nazwał „największą świętą czasów współczesnych”. Czczona jest jako druga, obok św. ➞ Joanny d’Arc, patronka Francji oraz patronka Meksyku. Ukoronowaniem jej kultu jest nadanie jej tytułu Doktora Kościoła. Ogłosił to papież Jan Paweł II 19 października 1997 roku, w Niedzielę Misyjną. We wniosku skierowanym przez biskupów francuskich do papieża czytamy: „jej oddziaływanie rozprzestrzenia się na cały świat, począwszy od pierwszych lat XX wieku – wraz z wydaniem w niemal 50 językach Dziejów duszy i w 1956 roku jej Rękopisów autobiograficznych. [...] Ukazanie światu w XX wieku postaci 24-letniego Doktora, to nie tyle przypieczętowanie przeszłości, co otwarcie drzwi pełnych nadziei na przyszłość”. Wspomnienie liturgiczne świętej obchodzi się 1 października. W Polsce jej kult szerzą zwłaszcza karmelitanie i karmelitki, szczególnie dwie rodziny, które obrały T. za swoją patronkę: Karmelitanki od Dzieciątka Jezus oraz Siostry św. T. od Dzieciątka Jezus; kult ten był silny w latach 20. i 30., by później osłabnąć i odżyć na nowo w 1997 roku w związku z nadaniem T. tytułu Doktora Kościoła.71 Św. Teresa od Dzieciątka Jezus