Reklama

TOMASZ Z AKWINU

(ok. 1225-74)

– w dziejach myśli europejskiej niewiele jest postaci, które w równym stopniu wpłynęły na jej kształt i bieg. T., będąc twórcą największej syntezy myśli średniowiecza, należy obok Platona, Arystotelesa, Kanta i Hegla do garstki geniuszy, którzy są nieustającym źródłem inspiracji także dla filozofii i myśli chrześcijańskiej naszych czasów. W całym jego życiu największym cudem jest to, że choć trwało ono przecież niezbyt długo i wypełnione było ciągłymi podróżami, to jednak T. zdołał tak wiele zdziałać i tak wiele napisać. Urodził się „w zamku Roccasecca z ojca Landulfa, hrabiego Akwinu i matki Teodory Theatis, również hrabiowskiej córki”. Dokładna data tego zdarzenia nie jest znana, a jedynie możemy ją dedukować na podstawie informacji, iż kiedy umierał, miał lat czterdzieści dziewięć. Teodora była drugą żoną Landulfa i T. posiadał liczne rodzeństwo: trzech braci przyrodnich oraz cztery lub pięć rodzonych sióstr i czterech braci. Teodora, która starannie przygotowywała przyszłość swojej rodziny, dla T. zaplanowała karierę kościelną. Gdy zatem ukończył pięć lat, został oddany do klasztoru benedyktynów na Monte Cassino. W 1239 roku wojska cesarza Fryderyka II zajęły sławne opactwo; na mocy cesarskiego edyktu musieli je opuścić wszyscy mnisi, którzy nie urodzili się w najbliższej okolicy. Na Monte Cassino pozostało zaledwie ośmiu zakonników; wyjechać musiał i T., który przecież urodził się w Aquino, w okolicach Neapolu. Wrócił zatem do domu i później został wysłany na studia do Neapolu. W odróżnieniu od innych uniwersytetów, ten akurat przygotowywał raczej urzędników państwowych niż teologów czy filozofów. Dominowało tu prawo; studiowano jednak również filozofię przyrody oraz Arystotelesa (który w Paryżu objęty był zakazem). Uniwersytet został powołany w dużym stopniu z woli Fryderyka II, który zamierzał tu kształcić na potrzeby państwa niezależne od hierarchii Kościoła kadry administracyjne. Uczelnia zapewniła T. solidne wykształcenie, zaznajomiła go z Arystotelesem i filozofami arabskimi, zaszczepiła zamiłowanie do poezji (które najpełniej zaowocowało w jego liturgii na Boże Ciało). Niestety, T. nigdy nie nauczył się porządnie kaligrafii, której wymagano na innych średniowiecznych uniwersytetach – stąd jego autografy powszechnie uważane są za littera illegibilis (pismo nie do odczytania). Na okres studiów w Neapolu przypada zetknięcie się T. z zakonem dominikanów, których habit przywdział ok. 1243 roku. Wstąpienie do zakonu spotkało się ze zdecydowanym oporem rodziny, która czyniła wszystko, by odwieść go od tego zamiaru uważając, że kariera duchowna niekoniecznie musi się wiązać ze ślubami zakonnymi. Zaraz po swej decyzji został porwany przez swego brata, Reginalda i przewieziony do domu matki w Roccasecca. Uwięziono tedy T. w wieży rodzinnego zamku, sprowadzono mu też piękną dziewczynę, która miała go uwieść. Próba się nie udała: T. przepędził kusicielkę płonącym polanem, nakreślił nim na ścianie znak krzyża, po czym zapadł w głęboki sen. W nocy mieli pojawić się dwaj aniołowie i przepasać go sznurem czystości i odtąd T. miał już nigdy nie doznawać pokus erotycznych. Fakt zachowywania przez T. czystości jest tak mocno podkreślany przez wszystkich jego biografów, że narzuca się wniosek, iż w życiu średniowiecznych zakonników nie było to bynajmniej częste. Matka do tego stopnia troszczyła się o karierę syna, że załatwiła możliwość objęcia przez niego opactwa Monte Cassino, mimo że był dominikaninem. Protesty współbraci u papieża Innocentego IV przeciw uwięzieniu T. nie przynosiły rezultatów i w sumie rodzinne więzienie to trwało przeszło dwa lata. Izolacja w domowych warunkach pozwalała mu jednak kontynuować studia; rozmawiał dużo z siostrami, które miały go przekonywać do posłuszeństwa wobec matki, ale to właśnie T. przekonał jedną z nich, Marottę, by wstąpiła do zakonu benedyktynek. Odwiedzali go też dominikanie. On sam miał nosić ciągle pod habitem benedyktyńskim habit dominikański. W 1245 roku T. uciekł z aresztu domowego po sznurze spuszczonym z okna zamku i w towarzystwie oczekujących na niego braci zakonnych powrócił do Neapolu, a stamtąd został wysłany do Kolonii. Niektórzy biografowie utrzymują, że w latach 1245-48 przebywał w Paryżu i dopiero potem udał się do Kolonii razem ze swoim mistrzem, ➞ Albertem Wielkim, pod którego kierunkiem pogłębiał znajomość Arystotelesa. Ponieważ T. uchodził zawsze za milczka, jego wielki talent miał być odkryty przypadkiem. Po prostu kiedyś T. zgubił swoje notatki; znalazł je jeden z braci i oddał Albertowi, ten zaś, zaskoczony błyskotliwością T., zmusił go do zabrania głosu na zajęciach. Po wysłuchaniu, co milczący dotąd uczeń ma do powiedzenia, Albert miał rzec: „Nazywamy go Milczącym Wołem, lecz ryk tego wołu będzie słychać na całym świecie”. Od tej chwili T. pełnił funkcję bakałarza, a w praktyce – asystenta Alberta Wielkiego. W Kolonii w 1251 lub 1252 roku przyjął święcenia kapłańskie i wkrótce potem ponownie został odesłany do Paryża, gdzie w 1256 roku uzyskał tytuł magistra teologii. Wszystko wskazuje, że w Paryżu T. był wykładowcą cieszącym się sporą popularnością. Bernard Gui zanotował: „Bóg tak hojnie błogosławił jego nauczaniu, że wywierało ono cudowne wrażenie na studentach. [...] Ktokolwiek go słyszał, nie miał żadnej wątpliwości, że umysł jego pełen był nowego światła otrzymanego od Boga”. Warto podkreślić, że magistrem teologii został T. w wieku zaledwie 31 lat, co wymagało specjalnej dyspensy, bowiem obowiązywała jeszcze reguła, iż mistrz powinien mieć przynajmniej 35 lat. Na skutek ostrych sporów i konfliktów między klerem zakonnym i świeckim w 1259 roku T. wyjechał z Paryża do ojczystej Italii. Mianowany w 1260 roku kaznodzieją generalnym konwentu w Neapolu, musiał uczestniczyć w kapitułach w Orvieto (1261), Peruggii (1262), Rzymie (1263) oraz w kolejnych latach w Viterbo, Anagni, Todi, Lukce. W okresie tym przebywał najczęściej na dworze papieża Urbana IV w Orvieto, a potem Klemensa IV w Viterbo. W 1269 roku został odwołany do Paryża, gdzie w czasie strajku wykładowców był jedynym nauczycielem. Przebywał na Sorbonie do 1272 roku, kiedy podobny strajk wybuchł w Neapolu i T. objął na tamtejszym uniwersytecie katedrę teologii. Zaproszony przez papieża Grzegorza X do udziału w II soborze w Lyonie, w lutym 1274 roku opuścił Neapol, po drodze jednak poważnie zachorował i schronił się początkowo u swojej bratanicy, Franciszki z Akwinu, a tuż przed śmiercią poprosił o przeniesienie do opactwa cystersów w Fossanuova. Tam też po tygodniu zmarł; stało się to 7 marca 1274 roku. Niemal natychmiast rozpoczęły się trwające blisko sto lat spory o jego ciało. Pojawiła się też plotka, że został otruty z rozkazu króla Karola I, który miał się obawiać, że T. zostanie wybrany papieżem. Zanotował ją Dante w Boskiej Komedii: „Wpadł do Italii Karol; za pokutę/ Wziął Konradyna sobie za ofiarę,/ Tomasza w niebo posłał – za pokutę”. Plotka ta nie ma żadnych podstaw. Prawdopodobną przyczyną śmierci T. były konsekwencje silnego uderzenia głową w pochylony pień drzewa w czasie jazdy konno; utworzył się krwiak, który sparaliżował w końcu funkcje mózgu. T. pochowano przed głównym ołtarzem kościoła klasztornego u cystersów w Fossanuova. Bracia, obawiając się, że dominikanie zabiorą im ciało, dzielili kości i przenosili je kilkakrotnie. Machinacje cystersów zakończyła decyzja Urbana V, który w 1369 roku zarządził, by ciało i głowa przekazane zostały dominikanom. Rajmund Hugues, który oglądał wtedy kości T. zanotował, że były „lekko czerwono zabarwione i wyglądały tak, jakby je kto gotował lub poddawał działaniu jakiegoś innego gorąca, za pomocą którego odrywano je gwałtownie od mięśni”. Po wielu sporach w 1369 roku relikwie przeniesiono z Fossanuova do Tuluzy. Ich część znajdowała się w Paryżu; po zbezczeszczeniu relikwiarza w Tuluzie najpierw przez kalwinów (1562), a potem w czasie rewolucji (1790), szczątki T. przeniesiono do St. Sernin, część oddano do Fossanuova i Priverno. Ostatecznie w 1974 roku główne relikwie znalazły się ponownie w Tuluzie, w odnowionym konwencie dominikańskim. Proces kanonizacyjny wszczęto dość szybko, ale pojawiły się problemy: nie można było wskazać cudów, jakie by T. zdziałał. Z trudem doszukano się przepisowych trzech, ale papież Jan XXII odpowiedział na zastrzeżenia kanonistów stwierdzeniem, że T. „zdziałał tyle cudów w swoim życiu, ile kwestii rozwiązał” i w 1323 roku – pół wieku po śmierci – zaliczył go w poczet świętych. Kanonizacja T., ze względu na akcent położony w trakcie procesu nie tyle na cuda, ale dokonania intelektualne, była wydarzeniem wyjątkowym w ówczesnym świecie chrześcijańskim. Myśl Akwinaty nie od razu cieszyła się aprobatą wszystkich teologów; potępiano go w 1270 i 1277 roku, a publiczne potwierdzenie jego prawowierności nastąpiło dopiero po kanonizacji, 14 lutego 1325 roku. Była to tylko formalność, już bowiem współcześni nadali mu tytuł „doktora powszechnego”, a w wieku XV zyskał tytuł „doktora anielskiego”. Oficjalne potwierdzenie tytułu Doktora Kościoła nastąpiło za pontyfikatu Piusa V. Papież Leon XIII (1878-1903) ogłosił go patronem szkół katolickich, w encyklice Aeterni Patris (1879) zalecając oparcie studiów teologicznych i filozoficznych na jego systemie. Nie sposób wymienić tu wszystkich dzieł T.; najważniejsze z nich to: Summa contra Gentiles, komentarze do Ewangelii znane jako Catena aurea, traktaty Quaestiones de potentia, De spiritualibus creaturis, De perfectione vitae spiritualis, Contra retrahentes, Quaestiones de anima, De virtutibus, De malo, sławne Quodlibety oraz opus magnum – Suma teologiczna. Jej pierwsza część została napisana we Włoszech w latach 1266-69 i mówi o Bogu samym w sobie; część druga została zredagowana w Paryżu w latach 1269-72 i analizuje formy ogólne (czyny ludzkie) i szczególne (cnoty) powrotu człowieka do Boga; część trzecia, która powstała we Włoszech w latach 1272-73, zawiera teologię Wcielenia, Odkupienia, sakramentów i rzeczy ostatecznych. Jak napisał jeden z największych znawców myśli T., E. Gilson: „Zamiast podążać biernie za tradycją augustynizmu, Tomasz opracowuje nową teorię poznania, narusza podstawy, na których opierano dowody istnienia Boga, poddaje nowej krytyce pojęcie Stworzenia i zakłada nową lub przeobraża całkowicie dotychczasową strukturę tradycyjnej moralności”. Nowość i istota poglądów T. polega na przyjęciu, że Bóg i człowiek są tego samego rodzaju. Bóg jest w istocie rzeczy podporządkowany tym samym zasadom, co człowiek. Prawda argumentacji jest zagwarantowana przez zasady, respektowane również przez Boga. Istotą racjonalizmu tomistycznego jest teza o jedności przedmiotowej prawdy. Oczywiście, człowiek poznaje prawdy, wychodząc od doświadczenia zmysłowego, co nie dotyczy Boga, ale osądy Boga są oświecone przez te same normy rozumowe, co osądy ludzkie. Trzeba jednak pamiętać, że jakkolwiek człowiek może na drodze intelektualnej dowieść istnienia Boga, to konieczne jest, abyśmy wierzyli – bez wiary nie można czcić Boga w odpowiedni sposób. Dla T. wiara nie zaczyna się tam, gdzie zawodzi rozum, ale ma ona swój początek właśnie w tym miejscu, gdzie rozumowi udaje się dotrzeć do dobra. Intelekt ma charakter osobowy (w tym miejscu T. polemizował z arabskimi interpretacjami Arystotelesa, głównie z Awerroesem); człowiek rozumny jest odpowiedzialny za akty swej myśli i tej godności nie można go pozbawiać. Filozofia T. najczęściej kojarzy się z zestawionymi przez niego pięcioma dowodami na istnienie Boga. On sam nazywał je drogami (quinque viae = pięć dróg). Najkrócej można powiedzieć, że są one związane z jego koncepcją zmiany jako przejścia od możności do aktu. Bóg jest przede wszystkim aktem pozbawionym wszelkiej możności, a więc zawiera w sobie pełnię bytu (nie może się zmieniać). Owe dowody prowadzące do uznania istnienia Boga biorą się: 1) z ruchu; 2) z istnienia skutków i przyczyn; 3) z istnienia rzeczy niekoniecznych; 4) z istnienia stopni jakościowych; 5) z istnienia porządku i celowości w świecie. Świat w koncepcji T. został ujęty jako hierarchia bytów – od aniołów, przez człowieka do rzeczy materialnych. Ponieważ dusza ludzka jest duchowa, jako czysta forma nie może ulegać rozkładowi. Jakkolwiek nieśmiertelna – po śmierci człowieka nie jest osobą, ale częścią osoby. Jednym z najbardziej oryginalnych fragmentów koncepcji T. jest etyka społeczna oparta na założeniu, iż poza dobrem doczesnym jednostki znajduje się dobro wspólne (bonum communae) i człowiek w stosunku do niego jest tylko częścią społeczeństwa. Rolą władcy jest służba temu dobru i gdy się mu sprzeniewierzy – może zostać jej pozbawiony. Także własność prywatna jest jedynie prawem nabywania i zarządzania, a nie wyłącznością używania majątku, gdyż użytek należy do społeczeństwa. Można powiedzieć, że nie ma takiej kwestii filozoficznej, teologicznej, moralnej, społecznej, a nawet estetycznej, dla której T. nie zaproponowałby jakiegoś rozwiązania. Oczywiście, wiele z jego propozycji nosi ślady ograniczeń charakterystycznych dla wiedzy jego czasów (np. astronomii przedkopernikańskiej), ale zdaje się to w znikomym stopniu wpływać na spójność jego systemu, który do dziś jest twórczo rozwijany, także z dużym udziałem tomistów polskich (K. Michalski, J. Bocheński, A. Krąpiec, S. Świerzawski). Wspomnienie Akwinaty w Kościele obchodzono zazwyczaj w dies natalis, tzn. 7 marca, niemniej nowe Martyrologium czyni tu wyjątek. Dotychczasowa data wypadała w Wielkim Poście, więc od 1969 roku dniem obowiązkowego wspomnienia T. jest 28 stycznia – pamiątka translacji jego relikwii do Tuluzy w 1369 roku. Jest to zarazem dowód, jak wielkim uznaniem cieszy się T. we współczesnym Kościele.76 Wizja św. Tomasza z Akwinu, Stefano di Giovanni

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama