Bohater sztuki Emigranci Sławomira Mrożka.
Uciekinier z Polski, intelektualista i dysydent. Dzieli nędzne mieszkanie w piwnicy z XX polskim robotnikiem; piwniczna koegzystencja stanowi dla niego zarazem źródło przykrości, jak pokrzepienia i inspiracji „naukowych”. AA jest całkowitym przeciwieństwem XX, pod względem temperamentu, pochodzenia i wychowania stanowią dwa uzupełniające się bieguny społeczeństwa. AA to asceta ograniczający do minimum swoje ruchomości: walizka książek i manuskryptów, w miarę przyzwoitej jakości ubranie, skromne jedzenie.
W odróżnieniu od zdrowej i niemal zwierzęcej witalności towarzysza AA żyje w fizycznym bezruchu, wyciągnięty na kanapie i pogrążony w lekturze („Szymon kanapnik”, jak ironicznie nazywa go współlokator). Mało jada, niewiele wychodzi, dużo czyta. AA jest lub stara się być myślicielem, oddając się bez reszty intelektualnej analizie rzeczywistości.
Jeszcze w kraju zaczął myśleć o monumentalnym studium współczesnego niewolnictwa, biorąc za przedmiot tych rozważań siebie, a następnie XX, idealnego niewolnika pieniądza i konsumpcji. Dzieło życia okazuje się od początku mrzonką, rodzajem samooszustwa, problem polega na tym, że intelekt AA, skażony niemocą ukończenia czegokolwiek, sam siebie pożera i unieszkodliwia, a w dodatku rzeczywistość wymyka się jego spekulacjom (finałowa nieprzewidywalność reakcji współlokatora burzy wszelkie tezy AA).
Mimo to AA jest przy swoim towarzyszu elokwentny, chłodny, racjonalny, cierpki i sarkastyczny. Zaprawiony w znoszeniu różnych upokorzeń zyskuje przewagę w manipulacji faktami, słowami, interpretacjami oraz siłę wyrafinowanego prowokatora, dominującego nad rozmówcą psychicznie i intelektualnie. Jego retoryczny zapał przywodzi na myśl postacie dziewiętnastowiecznych społeczników i idealistów. AA – „ksiądz od wolności” – wmówił sobie, że jego misja polega na politycznym uświadomieniu rodaka.
Bohater chce wierzyć, że myśl kształtuje istnienie, zaś wiedza, nawet w brutalny sposób podana, prowadzi do przeobrażenia rzeczywistości. Największą klęskę ponosi nie z powodu ostentacyjnego lekceważenia przez XX, lecz w momencie, gdy doprowadziwszy partnera do szaleńczego gestu (zniszczenia „uciułanych” pieniędzy), zostawia go sam na sam z tak osiągniętą „wolnością”.
Filozof bez woli czynu, misjonarz upadłej idei, AA okazuje się całkiem zwyczajnym egzystencjalnym rozbitkiem: bez rodziny, która pisałaby do niego listy z Polski, bez nadziei powrotu do domu, wyalienowanym z życia umysłowego, wegetującym w jednym pokoju ze znienawidzonym „niewolnikiem”, a jednocześnie najbliższym mu człowiekiem, z którym może porozmawiać w ojczystym języku, napić się herbaty i przy którego chrapaniu może spokojnie szlochać.