Reklama

Michał Bułhakow

Michał Bułhakow urodził się 3 maja 1891 roku w Kijowie, w rodzinie uczonego-teologa prawosławnego, pracownika naukowego Kijowskiej Akademii Duchownej, co nie pozostało bez wpływu na rozwój intelektualny przyszłego autora Mistrza i Małgorzaty.

Młody Michał pobierał nauki w Pierwszym Kijowskim Gimnazjum, tym samym, które ukończył Paustowski. W latach 1909-16 studiował na wydziale medycznym kijowskiego Uniwersytetu św. Włodzimierza. Jako lekarz pracował podczas pierwszej wojny światowej m.in. w Kamieńcu Podolskim i Czerniowcach. Jesienią 1921 roku osiedla się w Moskwie. Pracuje jako urzędnik Komisariatu Oświaty, potem konferansjer, wreszcie reporter. Opracowuje korespondencje z terenu, pisze   notatki i felietony w kolejarskiej gazecie "Gudok" ("Gwizdek"). Jednocześnie nocami pracuje nad pomysłami  literackimi. Jednym z nich były Notatki na mankietach (Zapiski na manżetach, 1920-22) - intymny zapis biograficzny, utrwalający treść własnych doznań. Styl Notatek jest - by tak rzec - zdyszany, ekspresyjny; pisarz operuje skrótem, daje migawkowe ujęcia świata rozbitego na drobiny. Forma bliska jest dziennikowi, zawierającemu doraźne, pisane w pośpiechu uwagi o dookolnej rzeczywistości, która chwilami przywodzi na myśl senne widziadła. 

Reklama

Należy zauważyć, że już w tym młodzieńczym utworze Bułhakow dał się poznać jako nad wyraz zdolny uczeń Gogola, umiejący dostrzec fantasmagoryczny wymiar życia ukryty za zasłoną zwyczajności. Do Gogolowskiej tradycji odwołuje się także opowieść Diaboliada (Djawoliada, 1925) - rzecz o skromnym urzędniku Korotkowie trapionym poczuciem dziwności istnienia. W Diaboliadzie po raz pierwszy pojawia się jeden ze znaków rozpoznawczych twórczości Bułhakowa: ujmowanie chaotycznego świata w ramy klarownej i precyzyjnej narracji, dzięki czemu pisarz osiąga efekty niesamowitości i diaboliczności świata. 

Historia urzędniczego życia Korotkowa jest jednocześnie historią utraty tożsamości. Okazuje się bowiem, że ścigając swego szefa, który zwolnił go z pracy, gubi najpierw swoje dokumenty, po czym traci poczucie tożsamości. Ścigany również zmienia oblicza, stając się w pewnym momencie wielkim czarnym kotem. Staje się więc jasne, że Korotkow tropił diabła. A że czynił to, biegając za czartem w kółko po pomieszczeniach urzędów, może być też tak, że sam był przez diabła ścigany. Aż do śmierci. Wiele z groteski ma w sobie także powieść Fatalne jaja (Rokowyje jajca, 1925) - będąca wizją bliskiej przyszłości, oddalonej od daty publikacji zaledwie o trzy lata. 

Rosja podlega amerykanizacji, po ulicach jeździ mnóstwo samochodów, wychodzą świetlne gazety, w użyciu są elektryczne rewolwery. Słynny uczony biolog wykrywa "promień życia", przyspieszający proces dojrzewania. Fatalnym jednak zbiegiem okoliczności życiodajny promień, zamiast na kurę, pada na jaja żmij, pytonów i krokodyli. Rozpoczyna się straszliwa inwazja gadów, sunących przez ogarnięty paniką kraj i pożerających wszystko, co napotkają na swojej drodze. Kres katastrofie kładzie dopiero  nagły  mróz w środku lata. Innego rodzaju eksperyment biologiczny opisany jest w opowieści Psie serce (Sobaczje sierdce, 1926). Wybitny chirurg, profesor Prieobrażeński, przeszczepia psu ludzką przysadkę mózgową. 

Owszem, kundel człowieczeje, dziedziczy jednak najgorsze cechy lumpa i alkoholika, który był dawcą organu do przeszczepu. Efekt jest tak przerażający, że jedynym wyjściem okazuje się zabieg przywracający stan pierwotny. Zatem ingerencja człowieka w prawa natury jest błędem, który zakłóca naturalny porządek rzeczy. W nieufności wobec eksperymentu biologicznego wolno widzieć symbol braku zaufania w stosunku do eksperymentu społecznego, jakim bez wątpienia była rewolucja bolszewicka - źródło rozpasania najniższych instynktów.  

Wymienione utwory Bułhakowa ściągały na siebie i na autora razy krytyków. Jeden z najbardziej zacietrzewionych, Leopold Awerbach, pisał: Opowiadania Bułhakowa skłaniają nas do czujności i niepokoju. Pojawia się pisarz, który nie udaje już nawet poputczika. Nie tylko nasza krytyka i bibliografia, ale i nasze wydawnictwa powinny się mieć na   baczności. W ten sam sposób krytyka przyjęła powieść zatytułowaną Biała Gwardia (Biełaja Gwardija). Drukujące ją w 1924 roku we fragmentach pismo "Rossija" ("Rosja") zostało zamknięte, a książka w całości została  opublikowana     dopiero w 1969 roku w Londynie. 

Główną przyczyną tych represji był fakt, iż autor ukazał wydarzenia rewolucyjne z punktu widzenia białogwardyjskich oficerów: Aleksego i Nikołki Turbinów. Przedmiotem opisu uczynił Bułhakow w Białej Gwardii ten moment historyczny, w którym zaszła zasadnicza zmiana porządku świata, pociągająca za sobą nieuchronny kryzys wartości. Moment ów jest przez narratora precyzyjnie określony już w pierwszym zdaniu, stylizowanym na dostojną nutę ludowych podań: Pamiętny to był rok i straszny to był rok ten od narodzenia Chrystusa Pana tysiąc dziewięćset i osiemnasty...

Miejscem strasznych zdarzeń jest Kijów - apokaliptyczna przestrzeń porewolucyjnych porachunków pomiędzy zwolennikami hetmana Skoropadskiego a armią powstańczą Semena Petlury. Życie lub śmierć mieszkańców miasta poddane jest ślepej grze przypadków, ot, choćby kolejności wyciągniętych z portfela dokumentów. Nad wszystkim zaś rozpościera się diabelska ironia dziejów: triumfuje cyniczny oportunizm i zapobiegliwe tchórzostwo, rycerski gest w imię honoru pozostaje pusty. Gdzieś w tle co prawda tli się jeszcze nadzieja, symbolizowana przez motyw Domu - magicznego kręgu mającego chronić przed nadchodzącą zagładą - trudno jednak ocenić, czy się spełni. Bo choć wprawdzie mury domu Turbinów nie runęły, przestały jednak być Domem we właściwym sensie tego słowa - tak jak cerkiew zamieniona na skład drewna nie jest już świątynią. 

W stronę nadziei kierują się także końcowe sceny powieści, kiedy jej narrator zwraca spojrzenie ku niebu - taki gest w rosyjskiej literaturze klasycznej pełnił, na prawach symbolu, funkcję duchowego oczyszczenia. Wszystkie wymienione utwory - mimo że same w sobie reprezentują wysoki poziom artystyczny - są zaledwie zapowiedzią jednego z największych arcydzieł literatury światowej: powieści Mistrz i Małgorzata (Mastier i Margarita). Zamysł jej napisania zrodził się prawdopodobnie w roku 1928 i początkowo miała nosić tytuł Kopyto inżyniera. Do maja roku 1929 gotowych było co najmniej piętnaście rozdziałów. 

Zostały one jednak częściowo spalone przez autora w marcu 1930, wraz z innymi rękopisami. Pomysł powtórnego podjęcia pracy nad powieścią pojawił się w drugiej połowie 1932 roku. W sierpniu 1933 Bułhakow pisał do Wincentego Wieriesajewa: We mnie tymczasem wstąpił bies. Już w Leningradzie, a teraz tu, dusząc się w moich pokoikach, zacząłem od nowa, strona za stroną gryzmolić swoją zniszczoną przed trzema laty powieść. Po co? Nie wiem. W sumie pisarz przerabiał powieść aż siedmiokrotnie. Jej tekst towarzyszył Bułhakowowi niemal do ostatnich dni życia. Na niespełna miesiąc przed śmiercią, przykuty do łóżka wskutek choroby, dyktował jeszcze żonie uzupełnienia i poprawki. Tak więc praca nad książką trwała do połowy lutego 1940 roku. 

Na jej publikację trzeba było czekać do roku 1969, kiedy to ukazała się we Frankfurcie nad Menem w wydawnictwie "Posiew". Dzieło  Bułhakowa  wyrasta  nie  tylko  z  doświadczenia  osobistego, ale i z szerokiego kontekstu tradycji literackich i kulturowych. Już w tytule na plan pierwszy wysuwa się związek z legendą o Fauście, zwłaszcza z tą jej wersją, którą przedstawił Goethe w swoim arcydramacie. Widoczne są także odwołania do Raju utraconego Johna Miltona, Kaina George’a Byrona oraz Braci Karamazow Fiodora Dostojewskiego. Wiadomo też, iż podczas pisania Mistrza i Małgorzaty podręczną lekturą Bułhakowa była praca Orłowa Historia stosunków   człowieka   z   diabłem (Istorija   snoszenij   czełowieka s diawołom). 

Bardzo duża liczba zachowanych w archiwum pisarza notatek dotyczy wątku biblijnego; Bułhakow korzystał głównie z Żywota Jezusa Ernesta Renana, Życia Jezusa Chrystusa Frederika Farrara, Archeologii historii cierpień Jezusa Chrystusa (Archeołogija istorii stradanij gospoda Isusa Christa) Mikołaja Makkawiejskiego, encyklopedii Brockhausa i Efrona, książek Józefa Flawiusza, Davida F. Straussa, Artura Drewsa oraz Henri Barbusse’a. Jest rzeczą oczywistą, że podstawę stanowiła dogłębna lektura Pisma Świętego. Już ten, rzecz jasna daleki od pełnego kształtu rejestr lektur świadczy o tym, jak gruntownie Bułhakow przygotowywał się do sprostania nałożonemu na siebie zadaniu. W utworze przeplatają się dwa prowadzone równolegle wątki: moskiewski i biblijny. 

Ten pierwszy reprezentowany jest przede wszystkim przez tytułową parę bohaterów oraz przez Iwana Bezdomnego i Friedę. Czytelnik ma wgląd w moskiewską rzeczywistość lat trzydziestych, z całą jej absurdalnością, pstrokacizną, kłopotami mieszkaniowymi, intrygami sąsiadów, podwórkowym zgiełkiem. Z niemałą dozą ironii i sarkazmu sportretowane zostało moskiewskie środowisko krytyków literackich, redaktorów i podrzędnych literatów. Dostało się także spotykanym wówczas na każdym kroku aferzystom, kombinatorom i donosicielom.   Wątek biblijny, choć niezależny od wydarzeń moskiewskich, jest z nim związany wspólnotą znaczeń.

Jego równoległa obecność oznacza nieustanną aktualność wydarzeń opisanych w Ewangeliach. Ujęta w kategoriach mitu religijnego historia Jeszui odnawia się w przeżyciach i doświadczeniach kolejnych pokoleń. Poza tym wątek biblijny stwarza wieloaspektowe tło dla współczesności, rzucając na nią światło z głębi wieków; sprawia, że to, co codzienne i z pozoru błahe, nabiera głębokiego, wręcz eschatologicznego sensu. Tak jak na szatańskim balu, gdzie długi orszak zbrodniarzy wszystkich epok i krajów poddany jest torturze pamięci moralnej, mękom sumienia. Wszyscy oni skazani są bowiem na karę powtarzalności, odnawialności swej godnej potępienia sytuacji, stanowiącej dla innych naoczne świadectwo popełnionych win. Piekłem okazuje się więc własna pamięć, wystawiona na widok publiczny. 

Nad wymierzaniem kary czuwa zespół diabłów. Część z nich poznajemy wcześniej jako postacie działające pośród mieszkańców Moskwy. Nieprzypadkowo przywódca czarciej świty nosi imię Woland - jest to jeden z przydomków Mefistofelesa z Fausta Goethego (słowo vôlant w języku średniowysokoniemieckim oznaczało diabła). Na uwagę zasługują również członkowie jego zespołu. Korowiow wzorowany jest na szyderczym diable-sobowtórze, który nawiedził Iwana Karamazowa, i uosabia przy- ziemny, trywialny aspekt ludzkiej egzystencji. Wyuzdana rusałka Hella przywołuje na myśl zwidy i maszkary z Gogolowskiego opowiadania Wij. Kot Behemot to tradycyjne zwierzę czartów i czarownic, jego imię zaś wzięte zostało z języka hebrajskiego, w którym oznacza hipopotama - "dzikie zwierzę"; w Księdze Hioba behemot wyobraża mitycznego potwora. Rudy jak ogień Azazello to tyleż starotestamentowy Azazel, czyli demon pustyni, co jedno z wcieleń Goetheańskiego Mefistofelesa. 

Abbadona, czytelna aluzja  do  Abaddona  -  imienia  szatana  z  Apokalipsy  św.  Jana,  jest  z  kolei rzecznikiem sił karzących. Będąc wcieleniem nieskrępowanej swobody i niespodzianki, Woland zjawia się pośród ludzi skrępowanych przez stalinowski reżim i żyjących podług utartych schematów. Choć przebywa w Moskwie tylko trzy dni, pozostawia po sobie niezatarte piętno w duszach ludzi, którzy z nim się ze- tknęli.  Działania  Wolanda  i  jego  świty  wywołują  łańcuch incydentów i skandali, które rozbijają dotychczasową spoistość układów społecznych, dobroczynnie oddziałują na losy Mistrza i Małgorzaty oraz odsyłają do zeświecczonej wersji mitu biblijnego. Jest więc diabeł zarówno konstruktorem fabuły utworu, jak i elementem spajającym różne warstwy arcydzieła Bułhakowa.  

Najbardziej złożoną postacią powieści jest bez wątpienia osoba Mistrza. Wyśmiany, uwięziony i skazany na cierpienie niesie ludziom prawdę zapisaną w swym dziele, przypominając w tym po trosze Jeszuę. Brakuje mu jednak siły wewnętrznej Jeszui, popada więc w zwątpienie i pali rękopis, przez co sprzeniewierza się swemu powołaniu i staje po stronie Piłata. Z kolei jego (wszech?)wiedza, dar intuicyjnego chwytania prawdy o człowieku i świecie czyni go podobnym do Wolanda, okazuje się bowiem, że artysta słowa i diabeł wiedzą równie dużo. Była już mowa o pokrewieństwie Mistrza z legendarnym doktorem Faustem. 

Jednakże - odwrotnie niż u Goethego - to nie on spiskuje z diabłem, lecz Małgorzata, która również postępuje wbrew tradycji literackiej, żądającej by zaprzedanie się diabłu niosło za sobą wyrzuty sumienia i widmo potępienia. Tymczasem u Bułhakowa czytamy, że Małgorzata znajdowała się w stanie całkowitej równowagi duchowej. Nie niepokoiło jej wspomnienie balu u szatana, a bliska znajomość z Wolandem nie wpędziła jej w tarapaty. Żeby było jeszcze dziwniej, diabeł okazuje się lepszy od ludzi, sprzedaż duszy nic nie kosztuje, ukochana staje się wybawicielką bohatera i oboje zamiast żyć długo i szczęśliwie, żyją krótko i szczęśliwi umierają. Czytając Mistrza i Małgorzatę należy zdawać sobie sprawę, jak ważną rolę odgrywają w powieści pozornie mało ważne szczegóły. 

Nie jest bowiem bez znaczenia na przykład to, czy akcję oświetla światło słoneczne, czy blask księżyca. Słoneczny skwar towarzyszy rzekomo niezbitym argumentom Berlioza i małodusznej trzeźwości Piłata. Oczywista jasność jest u Bułhakowa tożsama z naoczną trywialnością, zwodniczo sugeruje, że w świecie nie ma żadnych tajemnic. Księżyc symbolizuje   natomiast   tajemnicę, obecność głębszych sensów skrytych za zasłoną dnia. Nie jest rzeczą przypadku, że Mistrz zwraca się ku księżycowi, kiedy mówi do Iwana Bezdomnego: Musimy spojrzeć prawdzie w oczy. Paradoksalnie w ciemnościach wszystko jest bardziej jasne, noc staje się porą naprawiania błędów dnia. Zmierzch stanowi ważną porę rozrachunków, innymi słowy: jest chwilą prawdy. Dlatego o zmierzchu właśnie ogarnia Piłata niepokój i niepewność, czy ciśnięty na pusty tron płaszcz Jeszui nie jest przypadkiem czymś więcej niż tylko płaszczem. 

Nie powinien też ujść uwagi czytelnika taki szczegół, iż Mistrz posiadał czarną czapeczkę, na której wyszyta była żółtym jedwabiem litera "M". Owa litera stoi na początku nie tylko słowa Mistrz, lecz także imienia Michał, a poza tym stanowi odwrotność pierwszej głoski imienia   Woland.  Tajemnicza  jedność głównego bohatera powieści, jej autora i diabła,  który w tym przypadku byłby lustrzanym odbiciem pierwszych dwóch, bywa zatem sugerowana czytelnikowi poprzez tak subtelne elementy, jak symboli- ka pierwszych liter imion. Podobnie jak w Białej Gwardii, w świecie bohaterów Mistrza i  Małgorzaty - mimo dotykalnej obecności zła w różnych postaciach - spoza tkanki zdarzeń przebija nadzieja. 

Jest ona zawarta zarówno w zapewnieniu Wolanda, że rękopisy nie płoną, jak i w fakcie, że mistrzowie nie pozostają bez uczniów. Tak jak miał swoich uczniów Jeszua, tak i Mistrz dochował się swojego ucznia. Został nim Iwan Bezdomny, który podjął duchowe przesłanie swego poprzednika, przedłużając tym samym jego istnienie poza grani- cę fizycznej śmierci. Toteż w ostatecznym rozrachunku pokonani przez los męczennicy nie okazują się całkowicie zwyciężeni. A my, po przeczytaniu ostatniego zdania powieści, możemy obok formuły Wolanda postawić jeszcze jedną, zawierającą nie mniej nadziei: ludzie nie  giną.

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama