Reklama

Salman Rushdie. Szatańskie wersety

A oto, co Gibril wyśnił: W oazie Jasrib zwolennicy nowej wiary, Uległości nie mieli ziemi uprawnej, więc byli biedni. Przez wiele lat jedynym źródłem ich utrzymania był rozbój, napadali karawany boga - czy przybywających do Dżahilijji, lub z niej wyjeżdżających.

Mahound nie miał czasu na skrupuły, mówił Salman Baalowi, ani też wyrzutów sumienia z powodu celów czy środków. Wierni żyli z bezprawia, lecz w owych latach Mahound - a może powinno się powiedzieć Archanioł Gibril? - a może Al.-Lah? - został opętany obsesją praworządności. Gibril ukazywał się Prorokowi pośród palm oazy i całymi strumieniami tryskały z niego przepisy, przepisy, przepisy, aż w końcu wierni prawie nie mogli znieść perspektywy jakichkolwiek dalszych objawień, mówił Salman, przepisy dotyczące każdego cholernego drobiazgu, jeżeli człowiek pierdnie, niech zwróci twarz ku wiatrowi, przepis mówiący, której ręki używać przy myciu zadka. Wyglądało to tak, jak gdyby żadna dziedzina ludzkiego życia nie mogła pozostać wolna, nie uregulowana przepisami. 

Reklama

Objawienie - przemówienie mówiło wiernym, ile mają jeść, jak głęboki powinien być ich sen i które pozycje seksualne otrzymują przyzwolenie Najwyższego, a wiec dowiedzieli się, że sodomia i "po bożemu" uzyskały aprobatę archanioła, natomiast w poczet zakazanych zostały zaliczone wszystkie te, w których kobieta bywa na górze. Dalej Gibril wyliczył dozwolone i zabronione tematy rozmów i wymienił te części ciała, po których nie wolno się drapać, bez względu na to, jak by nie swędziało. Postawił veto konsumpcji krewetek, tych dziwacznych stworzeń z innego świata, których żaden członek społeczności wiernych nigdy w życiu na oczy nie widział, oraz zażądał, aby zwierzęta zabijać powoli, przez wykrwawienie, gdyż tylko pełne doświadczenie śmierci pozwala ludziom zrozumieć sens życia, dopiero w momencie ostatecznym rozumieją, że egzystencja jest czymś obiektywnym, a nie rodzajem marzenia sennego. 

I archanioł Gibril tak szczegółowo określił sposób pochówku zmarłego i podziału jego majątku, że Salman Pers zaczął się zastanawiać, jakiego rodzaju jest to Bóg, skoro tak bardzo przypomina buchaltera. I wtedy właśnie przyszła mu do głowy myśl, która zniszczyła jego wiarę, ponieważ przypomniał sobie, że przecież oczywiście sam Mahound był kiedyś buchalterem i to takim na dodatek, któremu się cholernie powodziło, nie miał najmniejszych trudności z organizacją i formułowaniem przepisów, a więc niesłychanie dogodne było sprowadzenie przez Mahounda tego tak bardzo rzeczowego i tak podobnego księgowemu archanioła, który przekazywał decyzje w sprawach zarządzania podjęte przez tę wysoce prawną, aczkolwiek niematerialną osobę, Boga.  

Następnie Salman zaczął zauważać, jak przydatne i na czasie są anielskie objawienia, a więc kiedy wierni kwestionowali poglądy Mahounda na dowolny temat, od prawdopodobieństwa podróży kosmicznych począwszy, a na wieczności mąk piekielnych skończywszy, pojawiał się anioł z odpowiedzią i zawsze popierał Mahounda, stwierdzając ponad wszelką wątpliwość, że jest rzeczą niemożliwą, aby człowiek mógł kiedykolwiek chodzić po księżycu, i mając równie niezachwiane przekonanie na temat przemijającego charakteru potępienia: nawet najgorsi złoczyńcy zostaną w końcu oczyszczeni przez ogień piekielny i odnajdą drogę do wonności Gulistanu i Bustanu. Wyglądałoby to inaczej, uskarżał się Salman Baalowi, gdyby Mahound zajął stanowisko w jakiejś sprawie natychmiast po objawieniu się Gibrila, ale nie, po prostu wprowadzał jakieś prawo, a następnie anioł sankcjonował je; więc zaczęło mi to brzydko pachnieć i pomyślałem sobie, musi to być woń tych osławionych, legendarnych nieczystych stworzeń, tych, jak im tam, krewetek. 

Przekład Anna Kołyszko

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama