Reklama

​Krzyk Benia

Właściwie Bencjon postać z utworów Izaaka Babla: Opowiadań odeskich i dramatu Zmierzch.

Syn odeskiego furmana Mendla Krzyka, bandyta i król bandytów. Potrafi być okrutny i jednocześnie uprzejmy, odrażający i ujmujący. Jego napawająca grozą sława usunęła w cień dokonania takich odeskich złodziei i oszustów, jak Froim Gracz, Kolka Pakowski  czy  Chaim  Drąg. Żaden z nich nie miał bowiem takiego talentu do łobuzerki, nie odznaczał się taką zuchwałością, jak Benia. Postępowanie Krzyka było całkowitym przeciwieństwem usposobienia pisarza, który awanturuje się przy biurku, a jąka wśród ludzi - Benia awanturował się na placach, a jąkał się na papierze. Reb Arie-Lejb zwykł nawet mawiać, że gdyby do nieba i ziemi przytwierdzone były uchwyty, to Benia mógłby za te uchwyty złapać i przyciągnąć niebo do ziemi. 

Reklama

Z kolei jednooki Froim powiadał o młodym Krzyku, że mówi mało, ale on mówi smacznie. On mówi mało, ale człowiek ma  chęć, żeby on jeszcze coś powiedział. Namiętność do świata szemranych interesów Benia Krzyk odczuwał od wczesnych lat młodości. Zapowiedzią jego późniejszej kariery bandyckiej była zuchwała śmiałość, z jaką przeciwstawił się woli ojca, który chciał sprzedać firmę przewozową, nie przekazując jej swoim synom. Podczas sprzeczki ze starym Krzykiem, Benia uderzył ojca w głowę rękojeścią rewolweru. Od tego momentu to on stał się głową rodziny. 

By przystać do odeskich chuliganów, udał się do Froima nauczyć się fachu. Zwołana przez Froima rada bandycka postanowiła poddać Benię próbie. Jego zadaniem było dokonać napadu na kantor Tartakowskiego, zwanego "półtora Żyda" z racji potężnego wzrostu i jeszcze potężniejszej tuszy. Jeszcze tego samego dnia Benia napisał do Tartakowskiego list, w którym grzecznie proponował, by właściciel kantoru po do- broci przekazał mu pieniądze. Tartakowski  jeszcze  grzeczniej  odmówił,  lecz  pojednawczy w tonie list Tartakowskiego nie doszedł do Beni Krzyka. 

Nie otrzymawszy odpowiedzi, młody kandydat na chuligana wpadł w złość. Już nazajutrz zjawił się w kantorze Tartakowskiego z czterema młodzieńcami w maskach i z rewolwerami. Nie zastawszy właściciela, wydania pieniędzy zażądali od jego pracownika - Józefa Muginsztejna. Obyłoby się bez ofiar, gdyby nie Sawka Bucis, który wszedł do kantoru i wymachując pistoletem postrzelił śmiertelnie Muginsztejna.

Zbójecki honor kazał Krzykowi wygłosił na pogrzebie Muginsztejna mowę, w której wyjawił też swoje życiowe credo i poinformował o karze, jaką poniósł Bucis: Są ludzie umiejący pić wódkę i są ludzie nie umiejący pić wódki, lecz mimo to pijący ją. I oto pierwsi mają satysfakcję i z doli, i z niedoli, a ci drudzy cierpią za wszystkich, którzy  piją  wódkę, nie  umiejąc  jej  pić.  Dlatego  też,  panowie i panie, po modlitwie za duszę naszego biednego Józefa ja was zapraszam na wyprowadzenie zwłok nie znanego  wam,  ale już nieżyjącego Sawelego Bucisa

Swoją postawą Benia Krzyk nie tylko zapewnił sobie pomyślny wynik egzaminu na łotra,  lecz od razu zyskał miano króla bandytów. Od tej pory jego życie toczy się według rytmu wyznaczanego przez napady na banki, wymuszenia, ściąganie haraczy, szantaże, udział w aferach przemytniczych. Nawet swoją przyszłą żonę Cylę poznał w okolicznościach dalekich od stereotypu: podczas okradania Sendera Eichbauma - swojego przyszłego teścia.

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama