Ostatnie lata Sejmu Czteroletniego, konfederacja targowicka, II rozbiór, wreszcie zakończone klęską powstanie kościuszkowskie – przyniosły olbrzymią liczbę pisanych naprędce, rozpowszechnianych często drogą anonimowych rękopisów, wierszy okolicznościowych. Nie mamy tu do czynienia in gremio z literaturą najwyższych lotów, nie pozwalał na to kontekst jej powstawania – pośpiech i brak nadającego dziełu wymiar artystyczny dystansu – a często również niewielkie zdolności piszących z dnia na dzień poetów. Stała się ona jednak znaczącym zjawiskiem socjologicznoliterackim ostatnich lat niepodległej Polski. Pośród masy tekstów znajdują się i te autorstwa uznanych już wówczas pisarzy, takich jak Niemcewicz czy Zabłocki. Trzeba też pamiętać, że pierwsza połowa lat 90. to czas nasilenia się obecności akcentów patriotycznych w poezji największych twórców oświecenia stanisławowskiego: Trembeckiego, Kniaźnina, Karpińskiego, a nawet Krasickiego, którego „Oda do Boga”, znana wtedy bardziej jako Piosneczka Kościuszki, śpiewana była nierzadko przez powstańców obok rozlicznych, zyskujących sobie w tamtym czasie niezwykłą popularność a przynależnych już do twórczości jakobińskiej, „marsylianek”. Nastrój tych ostatnich oddają słowa wiersza o jednoznacznie, skądinąd, brzmiącym tytule Gilotyna:
Żaden tyran niech nie myśli Straszyć orężem wolnego:
Już do światła ludzie przyszli
I wolni dlatego.
Drżyjcie nędzni, co myślicie
Zaprzedawać swoich braci,
W gilotynie podłe życie
Zdrajca niech utraci.
Powstańcze pieśni i marszowe pobudki sięgające do tradycji literatury barskiej, nie dorównywały jednak znaczeniem paszkwilowi, z którego uczyniono w ówczesnym piśmiennictwie najbardziej pożądany sposób rozprawiania się z politycznym bądź ideowym przeciwnikiem, zwłaszcza zaś z „wrogami narodu”. Największy ciężar gatunkowy posiadały tym samym te spośród tekstów operujących personalną inwektywą, gdzie obiektem ataku stawali się targowiczanie, odbierani przez zwolenników reform 3 Maja jako zaprzańcy grzebiący szanse uzdrowienia państwa. Autorem takich utworów był między innymi Julian Ursyn Niemcewicz, niedawny redaktor sprzyjającej zwolennikom nowej konstytucji „Gazety Narodowej i Obcej”, a po sukcesie Targowicy emigrant. Mieściły się one w głównym nurcie liryki tego pisarza, zdominowanej na przestrzeni kilkudziesięciu lat jej powstawania przez tonację patriotyczną.
Ta bezwstydność w nas samych Zarówno Na hersztów targowickich, jak i Obrona wojska moskiewskiego w Polszcze to wiersze nie unikające wymieniania z nazwiska tych, co na własną ojczyznę powstawają. Ich winę tyleż przewrotnie, co przejmująco uwydatnia poeta w drugim z wymienionych tekstów, gdzie oskarżycielem magnackich konfederatów jest… rosyjski oficer. Obok tak ostrych – przepełnionych niechęcią do Rzewuskich i Kossakowskich – satyr ten sam Niemcewicz potrafił jednak pisać w tamtym czasie wiersze o całkiem innej poetyce. Należy do nich elegijny, przesycony goryczą poemat Wiosna (1793), którego podmiot liryczny pogrążony jest w rozpaczy, nie mogąc cieszyć się powabami przywracającej świat do ży cia pory roku. Nie pozwala mu na to myśl o ojczyźnie zepchniętej bezbożnie w straszne grobów cienie. Tak jak wychowanek Czartoryskich, nie będąc zresztą pierwszym wśród oświeconych, powracał do motywów zaszczepionych polskiej kulturze literackiej za sprawą Kochanowskiego, tak Zabłocki – kto wie, czy nie najbardziej zaciekły z pamflecistów doby rozbiorów – odwoływał się raczej do wyobraźni barokowej, chętnie korzystając z chwytu trawestacji form liryki religijnej. Ulubionymi bohaterami jego satyrycznych tekstów byli przedstawiciele stronnictwa hetmańskiego, adresaci wierszy takich jak Ostatnia przestroga Branickiemu bądź kierowana do siostry tego ostatniego, Elżbiety Sapieżanki, Suplika.
W przypadku autora Fircyka w zalotach podobnie jednoznaczne i agresywne w tonie utwory, choć sprawnie napisane, stanowiły jednak mimo wszystko margines twórczości. Tego samego nie da się powiedzieć o Jakubie Jasińskim (1761-94), poecie, którego nazwisko kojarzone jest głównie z najbardziej radykalnym ideologicznie odłamem rodzimej literatury okresu oświecenia, stanowiąc wręcz znak rozpoznawczy jakobinizmu w Polsce. Dzieje się tak, pomimo iż w ostatnich miesiącach swojego życia, kiedy sytuacja w kraju szczególnie sprzyjała ekspansji tego sposobu myślenia, pisał on stosunkowo mało, piastując wysokie funkcje we władzach powstania.
Narodzie! Czas nie ufać w żadne zaręczenia,
W Tobie samym jest zakład zguby lub zbawienia.
Nie dbaj na to, żeś w ciężkie kajdany się dostał,
Gdzie lud rzekł: „Chcę być wolnym” – zawsze wolnym został
– grzmiał Jasiński w poetyckim apelu „Do narodu”, i ten rodzaj ekspresji wydaje się definiować atmosferę jego późnej poezji, w szczególnie prowokacyjnej postaci utrwaloną w haśle stanowiącym puentę Wiersza w czasie obchodzonej żałoby przez dwór polski po Ludwiku XVI:
Niech zginą króle, A świat będzie wolny.
Przesadą byłoby twierdzić, że antymonarchiczna filipika Jasińskiego pełni funkcję symbolu, trudno jednakże zignorować to, iż u kresu panowania Stanisława Augusta pojawiają się w obiegu teksty niedwuznacznie zwrócone przeciwko uosabianej przez króla-filozofa instytucji, a nawet – jak rozpowszechniane w sejmie epigramatyczne zagadki – jemu samemu. Kiedy trzydzieści lat wcześniej Poniatowski, obejmując rządy, powoływał do życia Teatr Narodowy i zlecał redagowanie „Monitora”, postrzegano go jako patrona „oświeconych”. W przeddzień ostatniego rozbioru Polski ich najmłodsza generacja, wyciągająca najskrajniejsze wnioski z prawd głoszonych przez ideologów okresu, próbowała rozliczać winnych dokonującego się upadku państwa. Ironią losu było w pewnym sensie, że ataki te dotykały człowieka, który, choć w swoich decyzjach politycznych mało samodzielny, a z większością wpływowych środowisk w kraju skłócony, nadał kulturze polskiej tamtych lat inne, bardziej nowoczesne oblicze. Nawet jeśli zważyć, że sentymentalizm, drugi – obok stanisławowskiego klasycyzmu – z głównych nurtów oświeceniowego piśmiennictwa, znalazł inspirację w kręgu opozycyjnego wobec królewskiego środowiska, puławskiego dworu Czartoryskich, to pamiętać trzeba stale, że sam książę Adam Kazimierz był początkowo bliskim współpracownikiem i wykonawcą kulturalnych inicjatyw władcy, a wielu poetów z otoczenia tego pierwszego zaczynało swoje literackie kariery na łamach Zabaw przyjemnych i pożytecznych, prowadzonych przez bliskiego przecież królowi Naruszewicza. Pojawiające się w drukowanych tam odach porównania Stanisława Augusta do Kazimierza Wielkiego można by jeszcze wytłumaczyć obecną w tych tekstach tendencją panegiryczną; do postaci ostatniego z Piastów na naszym tronie powraca jednak u schyłku życia sam „książę poetów”, autor opublikowanych już pośmiertnie „Rozmów zmarłych”. Przedstawiony w nich dialog pomiędzy „królem chłopów” a Bolesławem Chrobrym przybliża hierarchię wartości, którą chcieli uznać za swoją pisarze polskiego wieku świateł. Wielkim jest przede wszystkim nie ten– przekonuje Krasicki – kto narody sąsiedzkie jedne podbił, drugie uskromił, bowiem człowiek nauki rozkrzewiający […] może być przeniesionym nad tego, który z łoskotem obala i niszczy.
Ostatni król Rzeczypospolitej o tyle bardziej do tej charakterystyki pasował, że nie dane było mu rycerskimi czynami wznieść sławy narodu. Znaczenia Stanisława Augusta dla rozwoju polskiej literatury nie sposób wszak przecenić, a przy ocenie tej raz jeszcze, wbrew obiegowym opiniom, wychodzi na jaw, iż polityka i przypisany jej dydaktyczno-okolicznościowy wymiar piśmiennictwa nie zawsze stanowiły o twórczości piszących w 2. połowie XVIII stulecia. Obok Bohomolca czy Jezierskiego pisali przecież Trembecki i Kniaźnin; podporządkowanej moralizatorstwu komedii i politycznym paszkwilom towarzyszyły zarówno frywolne, rokokowe erotyki, jak i liryka religijna. W tym kontekście wypowiedziana z perspektywy ćwierćwiecza opinia Maurycego Mochnackiego, jakoby w poezji tamtych lat żadna iskierka życia nie tlała, musi być uznana raczej za wyostrzony osąd polemisty niż pozbawione uprzedzeń zdanie historyka literatury.