Obszerny ul zamieszkiwały
Pszczoły w komforcie doskonałym,
A jednak rządne, dzielne w boju,
Masowo zdolne do wyroju.
Ul zwano (weszło to do przysłów)
Kolebką nauk i przemysłu.
Tu przy najlepszym był ustroju
Zaczyn fermentu, niepokoju.
Gardzono i tyranią podłą,
I demokracji dzikiej modłą.
Panował król, lecz krzywdzić nie mógł:
Rząd prawa samowole przemógł.
Wszystko, cokolwiek ludzie znali,
I u pszczół było w małej skali. [...]
Lekarz - opinię, powodzenie
W najwyższej miał zazwyczaj cenie.
O trzos dbał, nie o medycynę.
Głównie studiował własną minę,
By przez właściwy wyraz twarzy
Zdobyć szacunek aptekarzy,
Położnych, księży - wszystkich słowem
Przy noworodku lub nad grobem.
Umiał krewniaków trajkot znosić.
Z przejęciem słuchać recept cioci,
Formalnie oddać swe ukłony rodzinie
Jaśnie Oświeconych,
l trawić przykre ponad miarę
Ordynarności pielęgniarek.
Jowisza słudzy zaś, kapłani,
Masowo zakontraktowani,
By ze sfer górnych każdej chwili
Błogosławieństwa wyprosili,
Bywali światli i wymowni,
Częściej - nieuki i gwałtowni.
Dobry byt każdy, byle ukrył
Lenistwo, sknerstwo, pychę, chutność.
Przywary mile, jak słodziutka
Kapusta krawcom, majtkom wódka.
Niektórzy bladzi, wynędzniali.
O chleb mistyczne modły siali,
Myśląc o lepszym czymś nierównie,
I chlebem żyli najdosłowniej.
A gdy tak za pan-brat z głodówką
Żyło się świątobliwym mrówkom,
Inni pogodni rozkosznisie
Dosytem zokrąglali pysie.
Wojsko walczyło, bo musiało.
Kto życiem wrócił, błyszczał chwałą.
A kto próbował uciec z frontu,
Za karę tracił któryś z członków.
Dzielni dowódcy wrogów bili,
Przekupni zasię ich szczędzili.
Najzapaleńsi, co w batalii
Rękę lub nogę postradali,
Od służby czynnej odsunięci
Musieli żyć z połowy pensji.
Inni, co wcale nie walczyli,
Pensję podwójną wysłużyli.
Króla - najbliżsi państwa głowie
Obełgiwali ministrowie.
Kto służbę u monarchy obrał
Garściami czerpał z jego dobra.
Na pensjach skromnych żyjąc hucznie,
Cnotą chełpili się buńczucznie.
Bo to, co było naciąganiem,
Zwali zwyczajnym wyrównaniem. [...]
Przekład Witold Chwalewik