Po zmyciu szminki i ostatecznym uprzytomnieniu sobie, jaką komedią były trzy zmarnowane miesiące, Michał rozpoczął bezskuteczne poszukiwania miejsca, w którym mógłby uczciwie pracować.
Takiego miejsca nie było, a raczej Michał nie miał niezbędnego wykształcenia, określonych upodobań ani doświadczenia, słowem nic, co by pomogło mu wybrać odpowiednią instytucję. Długo by jeszcze obnosił swą rozterkę i smętek w wędrówkach po stromych, męczących ulicach Kijowa, gdyby się w to nie wdał los. Rozplakatowane po mieście ogłoszenia o mobilizacji sprawiły w ciągu kwadransa, że wybór z trudnego stał się łatwy. Warunki stwarzały zawód. Pokolenie Michała musiało uczyć się wojaczki. Uczyło się i nauczyło, nauczyło tak dokładnie, że dzień demobilizacji stał się dla tego pokolenia równie tragiczny w swej nieokreśloności, jak ongi dla brodatych rezerwistów sierpniowe dni czternastego roku.
Michał znalazł wreszcie właściwe miejsce - zajęcie koczownicze, ze zmienną kolejnością zwycięstw i porażek, ze wszelkimi możliwościami dochowania wierności sprawie, zdobywania się na bohaterstwo, a zarazem i na rozpasane okrucieństwo, słowem, znalazł miejsce zupełnie dla siebie odpowiednie. Wojna domowa stała się jego uniwersytetem, armia - rodziną. Niezwykle szybko przyzwyczaił się do nowej roli. Front, który przedtem wydawał mu się czymś nieruchomym i nudnym w swej monotonii, niby łamiący w nogach reumatyzm, bezmyślnym wysiadywaniem w wilgoci okopów, stał się teraz żywy i lotny, potworny i pociągający, jak majaczenia opętanego przez gorączkę tyfusową żołnierza, który wyrwał się wreszcie ze szpitala polowego. Po raz pierwszy jego żyłka awanturnicza zakwalifikowana została nie jako zbrodnia czy wybryk smarkacza, lecz jako pożyteczna cecha, na podobieństwo silnych rąk lub dobrego wzroku.
Wkrótce po mobilizacji Michał został członkiem Rosyjskiej Partii Komunistycznej. Stało się to w sposób łatwy i prosty, przy czym dawne wahania i kłótnie ustąpiły miejsca naturalnej konsekwencji ruchów. Rosja, Armia Czerwona i RPK splatały się w jedną całość w świadomości Michała, wcale nie mającego teraz ochoty do rozmyślań filozoficznych. Ten stan rzeczy upraszczał wszystko i pokrzepiał go. Kazano Michałowi wojować, lecz w zamian za to pozwolono mu nie myśleć, i bohater nasz wysoce sobie cenił ten osobliwy przywilej. Rozkoszował się tym wewnętrznym wyzwoleniem z wszelkiej odpowiedzialności.
Przekład Julian Maliniak