Reklama

Jorge Amado Drogi głodu

XVIII

Pedro wolniutko, na palcach zbliżał się do Mariski, ale kotka umknęła w samą porę. Agostino odgadł zamiar stryja i krzyknął na ojca zabiegając drogę Marisce: - Zatrzymajcie ją z tamtej strony, tato... Kotka śledziła każdy ich ruch. Zatrzymała się wyczekując odpowiedniej chwili, by skoczyć. Jeronimo przyłączył się do pościgu; trzej mężczyźni zacieśniali pierścień. Zdawało się, że kotka przejrzała ich zamysły. Nie zamienili z sobą ani słowa, ale jeden gest Pedra wystarczył, by dwaj inni zaczęli łapać Mariskę. 

Reklama

Już nieraz myśleli o tym, by ją zjeść. W dniach największego głodu łakomie spoglądali na zwierzątko, choć było ono bardzo chude. Zawsze jednak napotykali na sprzeciw Marty i ulegali jej, ponieważ swoim zachowaniem w czasie wędrówki dziewczyna zdobyła nad pozostałymi przewagę i wywierała na nich duży wpływ. Tego dnia głód stał się silniejszy ponad   wszystko. Marty nie było w pobliżu. Pilnowała Tonia i Ernesta. Nadarzała się więc sposobność. 

Skradali się w milczeniu, przystawali obserwując zachowanie kotki. Nie była duża, wyglądała jak szkielet, marna z niej będzie kolacja, ale lepsza taka niż żadna. Ból w brzuchu wzrastał, jakby we wnętrzności wgryzały się myszy. Czuli zawrót głowy i gorzki smak w ustach. Tytoń skończył się, nim wyczerpano zapasy żywności; już nie można było paleniem oszukać głodu. Ze wszystkich braków do największej rozpaczy doprowadzał Pedra brak tytoniu. Pedro lubi palić tytoń zawinięty w liściu kukurydzy. Początkowo wydawało mu się, że zwariuje bez palenia, powoli jednak głód okazał się silniejszy od tej namiętności. Teraz Pedro myśli o schwytaniu Mariski. 

Stoją tak blisko siebie, że mogliby sobie podać ręce tworząc koło. Agostino z wyciągniętymi ramionami pochyla się nad kotką. Kotka nie daje za wygraną, jednym susem uskakuje w bok. Jeronimo podbiega ku niej, ale Mariska wyślizguje mu się między nogami i znika w krzakach. Polowanie to jest dla niej teraz zabawa. Za życia Noka lubiła bawić się w ten sposób, goniła kotkę, która zawsze zdołała uciec. Kobiety spostrzegłszy bieganinę mężczyzn wśród krzewów, zrozumiały wszystko. 

Milczały jednak. Nim Marta zdążyła otworzyć usta, Jeronimo   oznajmił: - Nie ma innej rady... Nie pomrzemy z głodu... - i kazał zagotować   wodę. Z wielkim trudem zdobyli tę wodę. Beczułkę dostali na jednej z fazend, a teraz od czasu do czasu napełniali ją źródlaną wodą i umieszczali w juku na   ośle. Podczas pogoni za kotką od krzewu do krzewu, słyszą, jak Dina napełnia naczynia i ustawia je na węglach, tlących się dotąd zupełnie bezużytecznie. Odgłosy te dodają im bodźca, ze zwiększonym zapałem podejmują swoje głupie polowanie. Kotka wymyka im się z rąk, zręcznie przesuwa między stopami. Czas płynie. Nie sposób jej złapać. Tonio, który pospieszył im z pomocą, również nic nie wskórał, skaleczył się o kolczaste gałęzie i pobiegł wypłakać się do Marty. 

Dziewczyna w milczeniu śledziła wysiłki krewnych i manewry kotki. Jeronimo zrezygnował pierwszy. Cały dzień spędził w lesie na polowaniu. To już zbyt  wiele jak na siły starego, wygłodzonego człowieka. Zaklął i umilkł, przyglądając się, jak Agostino i Pedro uparcie gonią Mariskę. Wreszcie kotka zmęczona zabawą chycnęła w niedostępną  caatingę.  Agostino  próbował  biec  za  nią,  ale  po  chwili  zrozumiał  bezowocność pogoni i spojrzał ze złością na Martę, jakby ją obwiniał o swój zawód. Pedro obrzucił bratanicę spojrzeniem, które wyrażało jednak coś innego. Jakże łatwo, gdyby tylko zechciała, mogła złapać kotkę. Mariska ufa dziewczynie, sypia z nią razem. Marta zrozumiała spojrzenie stryja. 

Czy poproszą ją o pomoc? Żaden z nich nie ma odwagi głośno wyrazić prośby. Głód tylko krzyczy ze wszystkich twarzy, z buzi płaczącego dzieciaka, z oblicza Diny na próżno gotującej wodę i Jacundiny opatrującej Ernesta. Wszystko zależy od Marty. Czeka- ją na jej decyzję. Dziewczyna wie, że nie potrafi dłużej znieść utkwionych w niej natarczywych,  skamlących  spojrzeń.  Kotka  miauczy  w  krzakach.  Marta  decyduje  się.  Posuwa  się wolno ku krzewom i przyjaznym tonem przyzywa zwierzątko: - Mariska... kici, kici, kici... Mariska... Kotka wychodzi z ukrycia i ufnie podbiega do Marty. Przekład Małgorzata Hołyńska i Eugeniusz Gruda

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama