Wielką indywidualnością drugiego pokolenia romantyków polskich, silnie oddziałującą na twórców sobie współczesnych i znacznie późniejszych (np. XX-wiecznych poetów generacji wojennej, urodzonych ok. 1920) był Juliusz Słowacki. Ironista, sceptyk, a zarazem poeta obdarzony niezwykłą wrażliwością i wyrafinowanym poczuciem smaku; twórca przepełniony "jaskółczym niepokojem" i jednocześnie doskonale rozumiejący polityczne i społeczne uwarunkowania epoki, nigdy nie zaakceptował wielkiego cienia, jaki na tę epokę rzucał Adam Mickiewicz. Z tej krytycznej wobec Pierwszego Wieszcza postawy zrodziło się szereg utworów, które już to ironicznie, już to polemicznie przewartościowywały system estetyczny, polityczny i myślowy Mickiewicza. Obaj twórcy - doceniając nawzajem swoją wielkość, nie będąc wrogami - prywatnie odnosili się do siebie chłodno. Byli, każdy na swój sposób - bogami po przeciwnych krańcach.
Można w tym widzieć opozycję "wileńskiej" i "ukraińskiej" linii polskiego romantyzmu, choć zapewne Słowacki, urodzony później i ukształtowany w innych realiach, widział, wiedział i rozumiał więcej niż autor Ballad i romansów. Przede wszystkim jednak - inaczej interpretował otaczający go świat.Urodził się prawie jedenaście lat po Mickiewiczu (1809) w ukraińskim Krzemieńcu, choć w bliskim sercu swego przyszłego oponenta Wilnie spędził sporo swoich lat młodzieńczych. Matka (z którą był przez całe życie bardzo związany uczuciowo), Salomea z Januszewskich po stracie pierwszego męża, Euzebiusza - znakomitego teoretyka, historyka literatury i tłumacza, a także dramatopisarza - została żoną profesora Uniwersytetu Wileńskiego, Augusta Bécu (pierwowzór odrażającej postaci Doktora z III części Dziadów; m.in. takie potraktowanie przez Mickiewicza jego ojczyma było powodem głębokiej urazy Słowackiego do twórcy Pana Tadeusza). Właśnie w Wilnie Słowacki po raz pierwszy zetknął się nie tylko z Mickiewiczem, lecz także m.in. z Joachimem Lelewelem, braćmi Śniadeckimi.
Pojawiła się też pierwsza wielka miłość: Ludwika Śniadecka, do której będzie wracał myślą i sercem w lirykach, Kordianie, Beniowskim. W latach 1825-28 studiował w Wilnie prawo i wówczas zaprzyjaźnił się z Ludwikiem Spitznaglem, znakomicie zapowiadającym się poetą i orientalistą; motywy jego zaskakującej, samobójczej śmierci (1827), będą dla Słowackiego przez całe życie zagadką, do której powróci w Godzinie myśli i we wspomnianym już Kordianie (1833). W 1829 r. rozpoczął pracę w Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu. Na początku powstania w 1831 r., Adam Jerzy Czartoryski zaproponował mu pracę w Biurze Dyplomatycznym Rządu Narodowego, gdzie poznał m.in. J.U. Niemcewicza i J.B. Zalewskiego. Jako kurier dyplomatyczny Rządu wyjechał Słowacki do Drezna, później do Paryża i tam zdecydował się osiąść na stałe. W latach 1832-36 przebywał w Genewie, gdzie zachwycił się przyrodą alpejską (poemat W Szwajcarii). Podczas pobytu w Rzymie w 1836 poznał Zygmunta Krasińskiego, który przez długi czas był jednym z nielicznych czytelników doceniających wartość i nowatorstwo jego poezji.
W latach 1836-37 odbył podróż do Grecji, Egiptu i Palestyny, w latach 1837-38 przebywał we Florencji. Podróże, nieodłączny składnik "romantycznego" stylu życia, wpłynęły na tematykę i sposób oglądania świata przez młodego mężczyznę, formując zarazem jego poetycki światopogląd. Mistyczne przeżycia związane z poznaniem Ziemi Świętej, a potem studia nad literaturą, malarstwem i rzeźbą włoską znajdą odzwierciedlenie w liryce, poematach i dramatach tego okresu (np. Hymn o zachodzie słońca, Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu, Rozmowa z piramidami, Poema Piasta Dantyszka Herbu Leliwa o piekle, Beatrix Cenci).
W 1842 roku w Paryżu poznał Andrzeja Towiańskiego i zafascynował się jego pokrętną filozofią oraz politycznymi wizjami, czego dowodem jest wiersz Tak mi, Boże, dopomóż. Związek z kołem wyznawców i akolitów "Mistrza" nie był długi i trwał około roku, niemniej w poważny sposób wpłynął na ostateczny kształt swoistego systemu filozoficznego Słowackiego. Pierwiastek genezyjski (traktat Genezis z ducha, 1844), przekonanie o dokonującej się poprzez metempsychozę ewolucji ludzkości, sąsiadowały w tym systemie z twierdzeniami wyprowadzanymi z najnowszych dokonań nauk doświadczalnych (w tym aspekcie Słowacki postępował tropami Goethego). Można tu także obserwować wpływ heglizmu: materializacja idei powoduje, iż idea ta zastyga w jednorodnej formie. Po to, by idea (Duch) ewoluowały, konieczne jest rozbicie owej skorupy, co musi wiązać się z cierpieniem, bólem, tragedią jednostek i zbiorowości, takich jak Naród. Śmierć według Słowackiego to zarazem początek nowych form.
Osobliwą (a zarazem niebezpieczną - w perspektywie rodzących się nacjonalizmów europejskich) koncepcją autora Anhellego było przekonanie o istnieniu duchów wyż- szych i podległych im duchów niższych (kolumny duchów). Owe najwyższe, "królewskie" duchy są zalążkiem zmiany, postępu - ale zarazem to właśnie one składają w procesach historycznych największe, cierpiętnicze ofiary. Tak m.in. wyjaśniał Słowacki sytuację Polaków - narodu wybranego przez Boga po to, by dążył do najwyższych form: do postaci światła. Wszechświat Słowackiego jest organizmem złożonym z indywidualnych duchów istniejących w procesie postępowej ewolucji zarazem biologicznej, jak i duchowej. Poprawka, jaką wprowadził do biblijnej Księgi Genezis, jest wyrazem skrajnego romantycznego indywidualizmu. Duchy przedwiecznie istniejące w Bogu same zażądały kształtów, aby własną boskość wypracować. Wyłoniły się z Absolutu tworząc czas i przestrzeń.
W momencie emanacji nastąpił jednak rozłam; część duchów objawiła się przez światło, tworząc słońca i gwiazdy, świat bytowania anielskiego. Część przez lenistwo i zaniedbanie wytworzyła pierwiastek niszczący - ogień, który dał początek Ziemi. Taka jest Słowackiego interpretacja grzechu pierworodnego - upadku ducha, który utracił świadomość własnej boskości, i odkupienia tego grzechu przez heroiczny wysiłek ciągłego samodoskonalenia. Indywidualną tożsamość duchy zachowują dzięki reinkarnacji, a pamięć metempsychiczna (pamięć poprzednich wcieleń) dana jest dzisiaj tylko mistykom, wizjonerom i poetom. Wewnętrzny przymus doskonalenia, czyli odradzania się w coraz wyższych formach, nakłada obowiązek ciągłego niszczenia wszystkich form zastanych. W rzeczywistości duchowej istnieje hierarchia, a miejsce w niej zależy wyłącznie od zasługi; dotyczy to zarówno duchów indywidualnych, jak i "gromad duchów pokrewnych", czyli narodów. Najbardziej wyrazisty dowód takim przekonaniom dał Słowacki w dramacie Samuel Zborowski (ok. 1845) oraz w eposie historycznym Król Duch (1845-49).
Na głęboko pesymistyczną wizję dziejów zawartą w Psalmach przyszłości Krasińskiego zareagował Odpowiedzią na "Psalmy przyszłości" (1848), natchnionym rewolucyjnym duchem proroctwem, która zresztą zraziła do niego, niesłychanie wrażliwego na własnym punkcie, autora Nie- Boskiej komedii. Działanie pierwiastka genezyjskiego, bezwzględną, niezależną od człowieka konieczność indywidualnej ofiary dostrzegał Słowacki w wydarzeniach historycznych. Sięgał po nie w nawiązujących do losów konfederacji barskiej i koliszczyzny mrocznych dramatach Ksiądz Marek (1843), Sen srebrny Salomei (1844), w opartym na antycznych mitach Agezylauszu (1844) i w Zawiszy Czarnym (1844-45), którego tytułowy bohater staje się uosobieniem chrystusowego pierwiastka cierpienia za naród przeciwstawionego drugiemu wielkiemu, lecz obcemu temu narodowi, duchowi mieszkającemu w sercu Władysława Jagiełły. Rewolucyjne interpretowanie dziejów, wspomniany "jaskółczy niepokój" sytuowały Słowackiego bliżej heglowskiej lewicy niemieckiej i współgrały z na- strojami "przedmarcowymi".
Nie mogły jednak odpowiadać sposobowi myślenia wpływowej polskiej emigracji paryskiej. Twórczości Słowackiego towarzyszyła obojętność, jeśli wręcz nie wrogość - zresztą jedynie część tego wielkie- go (chaotycznego, zgromadzonego w szkicach, wersjach, odpisach) dorobku opublikowano za życia twórcy. Sposób myślenia o narodzie, historii, Europie w polskich kręgach emigracyjnych pozostawał pod przygniatającym wpływem Mickiewicza. Rozstanie Słowackiego z towiańczykami również było spowodowane zbyt silnym (jak oceniał to autor Króla Ducha) oddziaływaniem w tych sferach "wielkiego Adama". Wprawdzie w 1840 roku - czyli jeszcze przed związaniem się Słowackiego z Towiańskim - doszło do poprawy stosunków między obydwoma wieszczami (improwizowali w trakcie "uczty" w domu Eustachego Januszkiewicza, wydanej z okazji imienin i urodzin Mickiewicza), jednak do końca życia Słowacki zachował chłodny dystans do Pierwszego Wieszcza. Wydany w 1841 roku poemat dygresyjny Beniowski, w którym Słowacki wykazał najwyższy kunszt w grach konwencjami, formami ekspresji, motywami, nie pozostawił wątpliwości, że obaj wielcy poeci polskiego romantyzmu nie mogli iść wspólnie (patrz zwłaszcza finał Pieśni V).
Historyczne zainteresowania Słowackiego nie są czymś osobliwym, zważywszy generalne tendencje w sztuce - nie tylko literaturze - współczesnej mu epoki. Nie dziwi też obecność - szczególnie w dra- matach Słowackiego - motywów i formalnych rozwiązań znanych z dramaturgii szekspirowskiej. Najznakomitszymi tego przykładami są Balladyna (1839), wspomniana Beatrix Cenci (1840) czy wcześniejszy, nieukończony mroczny dramat Horsztyński (ok. 1835), w którym postać jednego z głównych bohaterów, Szczęsnego, ukształtowana jest według wzorca hamletycznego (innym odniesieniem może być tytułowy bohater sztuki F.R. de Chateaubrianda René).
Fascynował się także Słowacki dramaturgią Calderóna, którego Księcia niezłomnego genialnie sparafrazował (1843). Swoistą syntezą tych tendencji w pisarstwie dramaturgicznym Słowackie- go jest Kordian (1833). Po szekspirowsku pomyślany plan tego dzieła, stanowiącego wyraźną polemikę z Mickiewiczowskimi Dziadami (głównie cz. III), umożliwił Słowackiemu odniesienie się do najbardziej aktualnych wydarzeń w kraju i w Europie. Poeta miał już za sobą pierwsze emigracyjne doświadczenia, poznał siłę "polskiego piekła" przenoszącego się także poza granice kraju. Niechęć, jaką żywił do Mickiewicza, podyktowała mu słowa gorzkie, których nie chciano mu wybaczyć ani zrozumieć. Słowacki - jak nikt wcześniej przed nim - pojął przyczyny upadku powstania listopadowego, jednak nie ograniczył się tu wyłącznie do publicystycznych diagnoz, przenosząc historiografię w przestrzeń historiozofii. Zestawienie tytułowego Kordiana z Mickiewiczowskim Konradem (w obu dramatach widać zresztą ogromny wpływ Fausta Goethego) przemawia na korzyść tego pierwszego.
Jest to postać wyprowadzona z realiów, a nie wizji: nosi ona w sobie piętno zarówno zła, jak i dobra: ludzkiego (w rozumieniu uniwersalnym), jak i narodowego. Wspaniałe opanowanie konwencji dramaturgicznych (i teatralnych - bowiem w odróżnieniu od Mickiewicza Słowacki wykazywał świetne rozumienie wymogów inscenizacyjnych) sprawiało, że dzieła Słowackiego już w 2. połowie XIX w. cieszyły się zainteresowaniem teatrów; olbrzymi wpływ wywarł też Słowacki na koncepcje dramaturgiczne S. Wyspiańskiego. Z jednej strony sięgał po materiał zgromadzony w narodowej (lub szerzej: słowiańskiej) mitologii, jak w Lilli Wenedzie (1839), gdzie został on po mistrzowsku wpisany w wątki innych podań (celtyckich, germańskich) oraz w formę antycznej tragedii. Z drugiej - potrafił być bystrym, ironicznym obserwatorem życia współczesnego, jak np. pokazał to w Fantazym. Nadawał swoim poematom i dramatom wymiar rozległych wizji historiozoficznych, perfekcyjnie łącząc fantastykę z realnością - i zarazem posługiwał się mechanizmami dramaturgicznymi (dialog) po to, by interpretować skomplikowane, krwawe prawa rządzące losem jednostkowym wpisanym w wielkie plany historyczne (Mazepa, 1840).
Miejsce Słowackiego w dziejach polskiego dramatu jest niepodważalne - dlatego zwłaszcza, że jego dzieła dają współczesnym reżyserom niemal nieograniczone możliwości interpretacyjne w języku teatru XX i XXI wieku (stąd tak chętnie czynione porównania do Szekspira). Nie mniej silne okazało się oddziaływanie jego poezji, której wartość cenił, poza Krasińskim, należący do następne- go już pokolenia romantyków, Cyprian Kamil Norwid. Oschły i niechętny w sądach autor Psalmów przyszłości pisał w jednym z listów, iż Słowacki to - w porównaniu z Mickiewiczem - pod niektórymi względami szerszy pól władca. O wielkości zmarłego 11 lat wcześniej jednego z "wielkoludów" (czyli romantycznych wieszczów) mówił Norwid w cyklu publicznych prelekcji wygłoszonych w Paryżu w 1860 roku. Wrażenie, jakie liryka Słowackiego wywierała na kolejnych pokoleniach, brała się z energii, jaką wydobywał ze słowa: z siły jego metafor, ze zmysłowości obrazu, ze skupienia na szczegółach, którym potrafił nadawać uniwersalny wymiar. Dlatego za swojego patrona obrali go poeci Młodej Polski, a także niektórzy poeci XX-wiecznej awangardy (np. Julian Przyboś).
Wizjonerstwo, a także "genezyjski", kosmogoniczny pierwiastek poezji Słowackiego skierowały ku niemu poetów "apokalipsy spełnionej": J. Czechowicza, K.K. Baczyńskiego, T. Gajcego. Istotne jest i to, że właśnie Słowacki (a nie przede wszystkim Mickiewicz) przyciągał ku sobie poetów "romantyzmu krajowego". Zapewne w kraju o wiele silniej niż na emigracji wsłuchiwano się w rewolucyjny ton tej twórczości; w czasie powstania styczniowego wiersze Słowackiego recytowano i podawano sobie w odpisach częściej niż liryki Mickiewicza. Prorockie przesłanie Słowackiego odżyło w 1978 roku, gdy papieżem, Janem Pawłem II, został krakowski arcybiskup Karol Wojtyła. Z rąk do rąk krążył wówczas odbity na powielaczu wiersz Pośród niesnasek Pan Bóg uderza... (1848). Znacznie mniej od twórczości poetyckiej i dramaturgicznej Słowackiego znana jest jego publicystyka polityczna, choć autor Króla Ducha nigdy od niej nie stronił i jego dorobek w tej dziedzinie jest spory. Można, oczywiście, wiele z jego wierszy uznać jako artystyczną reakcję na bieżące wydarzenia (Grób Agamemnona, Testament mój, Odpowiedź na "Psalmy przyszłości"), niemniej dyskursywny ton pisarstwa politycznego jest czymś innym niż bezpośrednia wypowiedź publicystyczna. Tak właśnie Słowacki zareagował na wieść o rzezi galicyjskiej (1846) i powstaniu krakowskim (jeden z jego przywódców, filozof-poeta Edward Dembowski, był zresztą gorącym zwolennikiem poezji Słowackiego).
Stworzył wówczas "Kółko" z nielicznymi zwolennikami, do których należał m.in. Cyprian K. Norwid. Napisał też kilka utworów o charakterze manifestu politycznego, m.in. Głos z wygnania do braci w kraju, Do emigracji o potrzebie idei. W okresie Wiosny Ludów ogłosił Głos brata Juliusza Słowackiego do zgromadzonych i w klub chcących się związać Polaków. Po wybuchu powstania wielkopolskiego zawiązał konfederację i mimo zaawansowanej gruźlicy pojechał do Poznania i wystąpił na posiedzeniu Komitetu Narodowego. Opuścił Poznań na żądanie policji i udał się do Wrocławia, gdzie po raz ostatni spotkał się z matką, po czym powrócił do Paryża; tam wkrótce zmarł (1849). Pochowany został na cmentarzu Montmartre, skąd jego prochy zabrano do kraju i w 1927 roku uroczyście pochowano w kryptach wawelskich, obok grobu Mickiewicza.
Słowacki jest pisarzem wciąż na nowo odkrywanym, zwłaszcza że jego dorobek w znacznej części pozostał w formie rękopiśmiennej (znaczną część tej spuścizny przewieziono w 1851 roku do Lwowa i oddano rodzinie). Wielką wartość przedstawiają listy poety, zwłaszcza adresowane do matki: są one zarówno kapitalnym przykładem romantycznego światopoglądu, jak też dramatycznym niekiedy świadectwem rozterek młodego mężczyzny, obdarzonego niezwykłą wrażliwością i nieumiejącego zaakceptować ani wyniośle sceptycznej (jak Krasiński), ani po trosze konformistycznej i populistycznej postawy wobec świata i polityki (jak Mickiewicz). Trzeba także odnotować, że Słowacki - podobnie jak wielu współczesnych mu twórców - doskonale potrafił rysować. Nie był co prawda, jak np. Norwid, profesjonalistą, niemniej jego szkice z podróży świadczą o znacznym talencie graficznym; stanowią też ciekawy dokument obyczajowy z miejsc i czasu, w którym przyszło artyście żyć.