Reklama

Marcel Proust

Człowiek jest stworzeniem niezdolnym wyjść z siebie, nieznającym nikogo innego prócz siebie, a jeżeli twierdzi, że jest inaczej, to kłamie. To zdanie, zamieszczone w VI tomie W poszukiwaniu straconego czasu, można uznać zarówno za motto powieści, jak i za klucz do życia jej twórcy, Marcela Prousta.

I choć pisarz w swym najważniejszym eseju krytycznym Przeciwko Saint-Beuve’owi podkreślał z głębokim przekonaniem, że na dzieło nie należy patrzeć przez pryzmat życia twórcy, to związek pomiędzy jego własną biografią a Poszukiwaniem jest nierozerwalny zarówno w warstwie fabularnej,   jak i ideologicznej powieści. Oczywiście W poszukiwaniu straconego czasu nie jest pamiętnikiem człowieka poświęcającego się zgłębieniu własnej osobowości: gdyby tak było, dzieło to nie wywarłoby aż tak przemożnego wpływu na rozwój literatury, że mówi się nawet, iż uratowało gatunek przed ponownym zejściem na poziom piśmiennictwa rozrywkowego. 

Reklama

Wędrując przez własną pamięć wrażeń i ludzi, Proust odkrywa przed czytelnikami nieoczekiwane perspektywy psychologiczne, filozoficzne i społeczne, zamknięte w formie estetycznej, która niejednokrotnie nasuwa odbiorcy skojarzenie z poematami pisanymi prozą. Marcel Proust przyszedł na świat w roku 1871 w Paryżu. Jego rodzicami byli profesor Adrian  Proust,  wybitny  lekarz  specjalizujący  się w chorobach zakaźnych, liczący sobie wówczas lat  36,  i  15  lat  młodsza  od  małżonka Joanna z domu Weil. Profesor Proust wywodził się z zacnej, choć niezbyt zamożnej rodziny prowincjonalnej (z okolic Chartres), jego żona była córką dobrze sytuowanej rodziny paryskich mieszczan. 

W 2 lata później rodzi się Robert, jedyny brat Marcela. Mimo wpojonego chłopcom przez rodziców - a zwłaszcza przez matkę - dozgonnego przywiązania, Marcel przez całe życie będzie się zachowywał jakby był jedynakiem. Ten stan pogłębia fakt, że Robert, który poszedłszy w ślady ojca został znakomitym chirurgiem i profesorem medycyny, wcześnie założył własną rodzinę, Marcel zaś do śmierci rodziców nie opuścił domu rodzinnego. Dzieciństwo i wczesna młodość Prousta upływają w warunkach, które można by uznać za sielankowe. Każdy wolny czas rodzina spędza albo na przedmieściach Paryża w Anteuil, u bogatego wuja matki (gdzie zresztą Marcel przyszedł na świat), albo w Illiers pod Chartres, w posiadłości dziadków. Oba te miejsca staną się w dziele Prousta cudownym Combray. W Paryżu zaś rodzina zamieszkuje w śródmieściu, w apartamencie godnym profesora uniwersytetu. Po krótkim okresie nauki w szkole prywatnej Marcel zostaje uczniem - w wieku jedenastu lat - znakomitego Liceum im. Condorceta. 

Niestety, wiadomo było już wtedy od dwóch lat, że Marcel cierpi na ostre ataki astmy, wywoływane m.in. przez intensywne zapachy, zwłaszcza roślinne. Mimo tej dolegliwości osiąga w okresie licealnym rozmaite sukcesy. Zwraca uwagę swoim talentem literackim, pracuje w różnych szkolnych gazetkach, zawiera przyjaźnie z dziećmi znakomitych rodzin (w   tym z pierwszą swoją wielką miłością, Marią de Benardaky, późniejszą księżną Radziwiłłową,  pierwowzorem  Gilberty),  wreszcie  1889  r.  zdaje  maturę z wyróżnieniem z filozofii. Po zdobyciu cenzusu maturalnego (który - zwłaszcza w tych czasach - miał we Francji niezwykle wysoką rangę) młody Proust zgłasza się ochotniczo do rocznej służby wojskowej. 

Mimo wyraźnego braku predyspozycji w  tej  dziedzinie  jest,  z  racji  swego  wykształcenia,  traktowany  na równi z młodymi oficerami. Tak więc ten rok życia staje się dla niego okazją do prowadzenia  bujnego  życia  towarzyskiego,  w  którym  zasmakował   już w czasach licealnych. Po rozstaniu z armią rozpoczyna, pod naciskiem ojca, studia prawnicze i - równolegle - politologiczne, choć najbardziej interesują go wykłady wybitnych filozofów. W 1893 r. uzyskuje dyplom prawnika i - wbrew rodzicom - zapisuje się na studia z dziedziny literatury.  

Nie należy jednak sądzić, że pasją młodego Prousta jest wiedza. Okres studencki przyszłego pisarza to czas podbijania przez niego wielkich salonów, najpierw burżuazyjnej elity, potem arystokratycznych. Wchodzi w nie dzięki pozycji ojca, znajomościom z liceum, wreszcie współpracy z elitarnymi pismami kulturalnymi. Szczególnie pragnie zbliżenia do hrabiny de Chevigne (pierwowzorze - choć nie jedynym - diuszesy de Guermantes), co w końcu mu się udaje, podobnie jak bliska znajomość z przedstawicielami innych starych rodów arystokratycznych. Odrębne miejsce  zajmie w tym świecie hrabia Robert de Montesquiou-Ferensac, dekadent, megaloman i homoseksualista, będący inspiracją do stworzenia postaci barona de Charlus w Poszukiwaniu straconego czasu. 

W tym również czasie Proust poznaje Oskara Wilde’a, co - być może - ma wpływ na uświadomienie sobie własnych homoseksualnych  skłonności. Po ukończeniu studiów z literatury Marcel Proust przyjmuje bezpłatne stanowisko bibliotekarza w Bibliotece Mazariniego, ale natychmiast udaje się na urlop. Praca ta ma bowiem tylko uspokoić ojca, niezbyt zachwyconego  salonowym  trybem  życia  pierworodnego  syna.  Proust publikuje w 1896 r. swoje pierwsze dzieło Rozkosze i dnie (Les plaisirs et les jours), ilustrowane wytwornie i wzbogacone kompozycjami przyjaciela, a nade wszystko poprzedzone wstępem Anatola France’a, co daje mu rangę literackiego bibelotu w oczach  odbiorców.  

Lata następne przynoszą rozluźnienie towarzyskich związków. Składa się na to wiele przyczyn: i nawrót choroby, która przez poprzednie 10 lat prawie nie dręczyła Prousta, i zakładanie przez jego przyjaciół własnych rodzin oraz poświęcanie się indywidualnym karierom, i sprawa  Dreyfusa, w której młody pisarz - wbrew swoim konserwatywnym znajomym - jest zagorzałym zwolennikiem rewizji procesu. W tym czasie Marcel Proust zajmuje się tłumaczeniem Ruskina, opracowywaniem jego dzieł, studiowaniem gotyku, sporadycznymi publikacjami w czasopismach i pracą   nad pierwszą powieścią Jean Santeuil, która zresztą coraz mniej go  interesuje i którą ostatecznie próbował zniszczyć. Nie zrywa jednak kontaktów towarzyskich, zapraszając do siebie znajomych na wystawne kolacje. 

Dwukrotnie również odbywa podróż do miasta swych marzeń - Wenecji. Jego coraz dotkliwiej przebiegająca choroba powoduje, że rodzina przestaje nalegać na podjęcie pracy. W 1903 r. umiera ojciec Prousta. Odejście rodzinnego autorytetu rozluźnia tryb życia pisarza, co wyraża się między innymi w ostatecznym pomieszaniu dnia z nocą. Nie przypadkiem jego dzieło życia zacznie się słynnym zdaniem: Przez długi czas  kładłem  się  spać  wcześnie.  Niecałe  dwa lata później  umiera ukochana  matka,  co staje się przyczyną głębokiej   depresji Prousta. Następuje okres leczenia astmy, potem kilkumiesięczna rekonwalescencja w pensjonacie w Wersalu, która nie przynosi poprawy zdrowia, za to obfituje w dwuznaczne znajomości  pisarza. Z czasem Proust wraca do światowego życia. 

Podróżuje, spędza czas w Cabourg, kurorcie, do którego już babka woziła go, by wzmocnić siły małego chłopca. Tam właśnie poznaje młodego szofera, Alfreda Agostinellego, który w przyszłości stanie się jedną z najbardziej znaczących postaci w jego życiu. Ta znana z dzieciństwa i lubiana przez całe życie nadmorska miejscowość znajdzie się w powieści jako Balbec, znajomość z Agostinellim przekształci się w wątek Albertyny. Z początkiem stycznia 1909 r. Proust przeżywa "moment zachwycenia", kiedy to, poprzez wolne skojarzenie wywołane smakiem herbaty pijanej w dzieciństwie, stają mu przed oczami pozornie zapomniane, "stracone" lata. Początkowo nurtujące go problemy próbuje rozwikłać, pisząc nową wersję eseju Przeciwko Sainte-Beuve’owi (Contre Sainte-Beuve) i nadając mu formę rozmowy z matką, między innymi o dzieciństwie i ludziach, którzy przeszli przez jego życie i - jak można sądzić - rozwiali się w zapomnieniu, zamglili w sprzecznych nieraz o nich wspomnieniach. 

Wkrótce jednak okazuje się, że refleksji nad tym, co zostaje w nas z przeżytych wrażeń, co sprawia, że zmieniając się nieustannie, mamy jednak poczucie własnej tożsamości, pytania o to, co czyni z nami czas, którego większość, choć wszystko przeżyliśmy świadomie, wymyka się naszej pamięci, co w ogóle jest warte nasze życie, skoro nieuchronnie prowadzi nas do (uświadomionej lub widocznej obcymi oczami) klęski, nie da się zamknąć w innej formie niż powieść. I tak w lipcu 1909 r. Proust rozpoczyna pracę nad dziełem swojego życia: W poszukiwaniu straconego czasu (A la recherche du  tems  perdu). Od tego momentu obyczaje pisarza stają się przedmiotem sensacyjnych nieraz plotek i narastającej legendy - nie tylko wśród dawnych znajomych. 

Proust zamyka się w swoim wielkim, paryskim mieszkaniu (które w większej części przybiera kształt składu meblowego, bo zgromadził tam sprzęty odziedziczone po rodzicach, dziadkach i wuju) i wydziela w nim własne sanktuarium, pokój, który dla wyciszenia wszelkich dźwięków każe wyłożyć płytami korkowymi. Okna pokoju są zawsze zasłonięte grubymi kotarami; wietrzyć wolno tylko pod nieobecność gospodarza, co nie zdarza się teraz często. Przez większość roku panuje tu przenikliwy chłód, Proust bowiem (być może zresztą słusznie) jest przekonany, że zapach, który powstaje przy ogrzewaniu drewnem, wywołuje u niego ataki astmy. 

Dlatego też w nogach łóżka zawsze leży pelisa, którą ubiera, gdy postanawia wstać. Zresztą większość prac pisarskich i czytelniczych wykonuje nie opuszczając łoża, pełnego rozmaitych gazet i papierów, i otoczonego trzema stolikami. Jego dzień nie zaczyna się nigdy przed 4 po południu, często znacz- nie później. Zdarza mu się za to pracować nieprzerwanie i przez kilkadziesiąt godzin. Służbie wolno zjawiać się tylko na wezwanie, a umówiony system dzwonków informuje, czy pan chce napić się kawy, czy ma inne polecenia. Zakaz przeszkadzania jest tak surowy, że gosposia pisarza, Celestyna, choć przeżywa prawdziwą grozę, kiedy jej pan od piątku do niedzielnego wieczoru nie daje żadnych oznak życia, nie odważa się zajrzeć do jego pokoju... Szczególną atmosferę tego miejsca pogłębia fakt, iż Proust, wierząc, że działa to leczniczo, nieustannie pali rozmaite proszki wydzielające mnóstwo dymu. Pisarz pogrąża się w katorżniczej pracy. 

Niemal wcale nie spotyka się z przyjaciółmi, rzadko - głównie, aby wzbogacić o jakiś szczegół swe dzieło - udaje się do miasta, korzystając z usług wybranego taksówkarza. Na- wet jego sposób odżywiania się przypomina dietę ascety. Wreszcie, w 1912 roku, pierwsza część powieści, W stronę Swanna, jest gotowa. Tu jednak czeka Prousta rozczarowanie. Nikt nie chce wydać I tomu Poszukiwania. Wydawcy albo obawiają się nowatorstwa dzieła, albo odrzucają je bez czytania, przekonani, że mają do czynienia z grafomańskim  wyczynem znanego "salonowca i dyletanta" (tak właśnie postąpi wybitny pisarz André Gide, występujący jako ekspert znakomitego wydawnictwa Gallimarda). 

W końcu Proust wydaje książkę na koszt własny, na co zresztą - jako człowieka bardzo zamożnego - bezsprzecznie go stać. Pierwsze entuzjastyczne recenzje zostają jednak przyjęte przez większość jako efekt dobrych znajomości pisarza w środowisku literackim. Rok 1913 to dla Prousta nie tylko moment wydania pierwszej części cyklu powieściowego. W styczniu pojawia się w jego domu Agostinelli. Pisarz zatrudnia młodego szofera jako sekretarza, ulegając prawdziwej namiętności do niego. Próbuje uwięzić go w swoim domu, czego Agostinelli nie wytrzymuje i we wrześniu ucieka, pragnąc spróbować swych sił jako pilot. Rozpaczliwe  wysiłki,  by  skłonić  ukochanego  do  powrotu,  kończą  się w czerwcu 1914 r., kiedy Agostinelli ginie w wypadku lotniczym. Okres poprzedzający wybuch I wojny światowej przynosi jednak pewien rozgłos powieści Prousta. Oczekuje się na publikację dalszych części, przygotowanych już do druku. 

Wojna uniemożliwia to - na szczęście dla dzieła. W latach 1914-18 pisarz rozbudowuje bowiem swą powieść z czterech do dziesięciu części (wydano ją ostatecznie w siedmiu tomach), wprowadza nowe postacie i wątki. Częściowo odnawia kontakty towarzyskie, bywając w restauracji znakomitego hotelu "Ritz", jako że wojna przerwała działalność uczęszczanych wcześniej przez niego salonów arystokracji i wielkiej burżuazji. Mimo chwilowych zaburzeń neurologicznych, będących najprawdopodobniej efektem nadużywania leków, przygotowuje do wydania drugą część Poszukiwania - tom W cieniu zakwitających dziewcząt. Książka jest pierwszą nową powieścią wydaną we Francji po wojnie i zyskuje entuzjastyczne przyjęcie, potwierdzone prestiżową Nagrodą Goncourtów. 

 Sława wielkiego pisarza sprawia Proustowi przyjemność. Obok przygotowania do druku dalszych części Poszukiwania, to jest Strony Guermantes oraz Sodomy i Gomory publikuje znakomite artykuły poświęcone literaturze, oraz próbuje przekonywać znajomych (najczęściej zresztą z dobrym skutkiem), że to nie oni są sportretowani w jego    powieści. Choć  stan  zdrowia  Prousta  pogarsza  się,  nie  rezygnuje  całkowicie z obowiązków towarzyskich. W 1922 r. bierze udział w przyjęciu zorganizowanym ku czci "czterech geniuszów", to jest  Picassa, Joyce’a, Strawińskiego (którego zna zresztą od dawna,  interesuje  się  bowiem  zarówno  muzyką,  jak i nowoczesnym baletem) oraz jego samego. 

Intensywnie prowadzi korekty swojej powieści (jakoby całkowicie już skończonej), dopisując nieustannie do składanych przez wydawcę stron nowe, obszerne fragmenty. 19 października 1922 r. ostatni raz opuszcza swój dom. Wkrótce okazuje się, że dość niewinne z punktu widzenia usługujących mu ludzi przeziębienie (on sam ma  pewność  nadchodzącej  śmierci)  przeradza  się w groźne zapalenie   płuc.   Jest   pacjentem   trudnym i nieposłusznym, pochłania go wyłącznie myśl o wprowadzeniu  koniecznych  zmian  do  niewydanych części powieści. Jeszcze 18 listopada spędza noc na dyktowaniu uzupełnień do dzieła. Kilka godzin później umiera w obecności brata i niezwykle oddanej mu młodej gosposi, Celestyny. 

Ostatnie tomy dzieła: Uwięziona, Nie ma Albertyny i Czas  odnaleziony  ukazują  się  drukiem  po jego śmierci, bez autorskiej   korekty. Związek pomiędzy tym niezbyt bogatym w wydarzenia życiem a pozbawioną intrygi fabułą powieści W poszukiwaniu straconego czasu jest aż nazbyt jasno widoczny, nie tylko przez zastosowanie narracji w pierwszej osobie i wykreowanie bohatera (pozornie tożsamego z narratorem) o imieniu Marcel. Węzłowe zdarzenia fabuły łatwo można połączyć z faktami   z życia twórcy. Zresztą akcja powieści prezentuje się nader ubogo. Jan Błoński pisze: Grubiańsko upraszczając "Poszukiwanie" składa się ze wspomnień dzieciństwa, dwu nadmorskich wakacji, trzech krótkich podróży i zwłaszcza - sześciu wielkich przyjęć. Mimo to warto  spojrzeć na fabularny schemat dzieła. 

Marcela poznajemy w momencie, kiedy jego życie osobiste wydaje się całkowicie przegrane. Wspomina dzieciństwo, którego bolesne doświadczenia wydają się z perspektywy dojrzałości błahe (pragnienie zawładnięcia życiem matki). Przeżycia wczesnej młodości stają mu wyraziście przed oczami za sprawą wolnego skojarzenia, wywołanego smakiem ciasteczka magdalenki, zamoczonego w herbatce z kwiatu lipy: posiłku z lat dzieciństwa. Od tego momentu śledzimy losy bohatera, który próbuje dowiedzieć się, co stało się z jego życiem, jaki miało ono sens, dokąd go doprowadziło. I tak poznajemy historię przyjaciela rodziców, Swanna, człowieka o wybitnej wrażliwości, zatracającego się w miłości  do  kobiety, której udaje się grać na jego uczuciach. 

Odeta de Crécy, pani o bardzo dwuznacznej przeszłości, budzi namiętność Swanna (człowieka należące- go do sfer wyższych nie tylko formalnie, ale również dzięki swemu intelektualnemu wymiarowi) poprzez budzące zazdrość kłamstwo i kapryśną powściągliwość. Swann - dziecięcy ideał Marcela - poślubia ją w końcu, kiedy zresztą jego dawne uczucie do Odety już przemija. Kosztuje go to utratę pozycji towarzyskiej, ale daje szansę na realizację miłości do córki, Gilberty, obiektu pierwszego zauroczenia młodego Marcela. Uczucie do Gilberty nie wytrzymuje jednak próby rozstania: Marcel ulega fascynacji księżną Orianą de Guermantes i jej środowiskiem, pragnie wejść na arystokratyczne salony. 

W jego życiu pojawia się baron de Charlus, szwagier księżnej, osobnik zdegenerowany i demoniczny, którego homoseksualne skłonności są początkowo niezrozumiałe dla bohatera. Pośród zakwitających dziewcząt Marcel dostrzega też  Albertynę  Simonet, która  chwilowo nie wywołuje w nim silniejszych reakcji. Dalszy rozwój wydarzeń ukazuje mu jednak snobizm i ubóstwo duchowe arystokracji (dotyczy to również sfer niższych: salon mieszczański pani Verdurin to miejsce pustych rozmów ludzi, którzy chcą udowodnić własną wartość). Ponowne spotkanie z Albertyną owocuje wybuchem patologicznej namiętności: Marcel więzi ją w swoim domu, zazdrosny o wszystko, co nie jest nim, a w szczególności o kobiety, których mającej biseksualne skłonności Albertynie w żaden sposób zastąpić nie może. Równocześnie pragnie rozstania z kochanką, która ogranicza jego wolność. Bohater kocha ponad wszystko swoją wybrankę, gdy ją traci: wtedy  chce  ją  obdarzać  najdroższymi  prezentami, jest gotów ją poślubić. Ale gdy wie, że czeka na niego wiernie w jego domu, traci dla niego wszelki powab.   

Znużona grą Albertyna ucieka  od  Marcela. Jej kochanek, pewien swej inteligencji - a równocześnie ogarnięty obsesją jej osoby - jest przekonany, że stosując kłamliwą grę, maskującą prawdziwe uczucie, zmusi ją do powrotu. Jednak Albertyna ginie w tragicznym wypadku. Jej śmierć nie kończy niczego, bo Marcel nadal próbuje dowiedzieć się (albo udowodnić własne podejrzenia), jaką rolę odgrywał w jej życiu. Z  czasem jednak, jak wszystko, namiętność do Albertyny umiera. Marcel spogląda na życie Gilberty, żony dobrze ukrywającego swe skłonności homoseksualisty, arystokraty Roberta Saint-Loup, na upadek barona Charlusa, na "karierę" Odety i kompromitację Oriany jak na groteskę, w którą zamienia się życie. W momencie mogącym być ostateczną klęską człowieka, Marcel doświadcza kolejnej iluminacji: czas jego życia nie jest stracony - został odnaleziony, bo stał się tworzywem dzieła jego życia. Czytając to streszczenie można doznać zdumienia, w jaki sposób autorowi udało się zapełnić 15 tomów prozy    (tyle liczyło pierwsze wydanie). 

Rzecz jednak w tym, że Poszukiwanie różni się zasadniczo od tradycyjnej powieści. Proust obok przedstawienia fabuły wprowadza elementy eseju (wskazuje się na głęboki związek pomiędzy Próbami Montaigne’a, dla którego literatura była punktem wyjścia do refleksji nad wszelkimi problemami ludzkiego bytu, a Poszukiwaniem, gdzie rolę taką pełnią przedstawione zdarzenia), satyry, prozy lirycznej... Szeroko nakreślona panorama elit społecznych kazała krytykom określać   dzieło jako epopeję subiektywizmu czy komedię światową - przez analogię do Komedii ludzkiej Balzaca. Sam Proust widział je jako katedrę gotycką, w której można kontemplować każdy szczegół, bo każdy detal jest ważny przez precyzję jego wykonania, ale dostrzec sens elementu można dopiero rozszerzając spojrzenie, obejmując wzrokiem nowe obszary, by końcu zobaczyć całość. A całość w tym przypadku nie jest - jak pisze Jan Błoński - sumą, lecz syntezą cząstek. 

Szczególnie dobitnie tę metodę twórczą widać w kreowaniu postaci powieści. Zjawiają się one jak w życiu: niezapowiedziane, pozbawione etykietek informujących, z kim mamy do czynienia. I nieustannie, w każdym kolejnym epizodzie, zmieniają się w oczach czytelnika. Przyczyn tej niejednoznaczności bohaterów jest kilka. Najprostsza to ta, że czas zmienia ludzi. Ale i w krótkich okresach ten sam człowiek jawi się na różne sposoby, bo w zależności od sytuacji, otoczenia, choćby tematu czy partnerów rozmowy może wydać się błyskotliwy lub nudny, mądry lub głupi, pociągający lub antypatyczny. 

Najistotniejszym problemem jednak owej "niestabilności" osób jest fakt, że widzimy je zawsze poprzez subiektywne odczucia narratora, który podlega różnym nastrojom i sam będąc zmiennym, zmienia swe nastawienie do ludzi: od pobłażliwości do  sarkazmu. Przedstawione w powieści postacie stanowią bogatą panoramę sfer wyższych społeczeństwa francuskiego początku XX w. - zamożnej burżuazji i arystokracji z legendarnie długimi rodowodami. Ludzi tych łączą dwie cechy: niezależność materialna i snobizm. To, że żaden z bohaterów powieści nie pracuje, ma dla Prousta głęboki sens, tylko bowiem człowiek wolny od kłopotów materialnych, nie uwikłany w pracę zarobkową, jest naprawdę sobą, może ze swym życiem zrobić, co chce i co potrafi. 

Postaciom z Poszukiwania nie udaje się zaistnieć w sposób wartościowy, bo zamiast szukać własnej tożsamości,  pragną  potwierdzenia  swojej  wartości na tle salonów,  dobrego  towarzystwa,  zainteresowania  tym,  co  modne w dziedzinie sztuki. To właśnie snobizm, na który Proust patrzy z przenikliwością psychologa. Pisarz demaskuje świat, w którym ludzie nie znają wartości, a kierują się tym, co w opinii otoczenia aktualnie za wartość uchodzi. Także główny bohater dzieła, Marcel, nie jest wolny od snobizmu, pragnie bywać w domach najwyższej arystokracji, kochać największą damę, diuszesę de Guermantes. 

Wydaje mu się, że osiągnie w ten sposób jakieś niezwykłe wtajemniczenie. Ale kiedy naprawdę wchodzi w ten świat, prze- żywa rozczarowanie, nudę, czasem zażenowanie. Pragnął następnie zapełnić swoje życie miłością do Albertyny, a wtrąca go ona w piekło zazdrości i podłych zachowań. W tym właśnie momencie szczególnie jasno widać zabieg Prousta, który odrębnie ukazuje nam pogrążającego się w klęsce bohatera i świadomość narratora, który tę klęskę ma już za sobą i znalazł ocalenie w sztuce. Bo kiedy Marcel stwierdza: Miłość zostaje sprowokowana przez kłamstwo i polega tylko na pragnieniu, aby  nasze  cierpienia  ukoiła osoba, która je wywołała, narrator, odnalazłszy swoje prawdziwe "ja", konkluduje: Miłość nie istnieje w sobie, ale w nas, jest naszym osobistym dziełem. Losy  wszystkich  postaci  dowodzą,  że  życie  jest  marne, a szczęście w nim niemożliwe. Wrogami szczęścia są przemijanie, śmierć, a także inteligencja człowieka (to w szczególny sposób przypadek Marcela), która obnaża mu nędzę istnienia. I właśnie dlatego sztuka jest takim cudem, że jest czymś zupełnie innym niż życie. 

Dzieje Marcela są historią powołania do życia dla sztuki. Gdyby przewodnia myśl dzieła Prousta zamykała się w tym, że żyć warto tylko w imię sztuki, a jego sensem jest przetwarzanie własnych doznań w nieprzemijające dzieło - płynąca z utworu refleksja miałaby sens jednostkowy, bo nie każdy, jak Marcel, może stać się artystą. Jednak za tą indywidualną historią kryje się refleksja ogólna. Siłą człowieka jest jego  pamięć, która pozwala mu uchwycić własną tożsamość, jedność świata, dotrzeć do istoty rzeczy. Wizja tworząca się w świadomości człowieka jest ważniejsza od obrazu (odbicia, opisu) rzeczywistości, bo rzeczywistość tworzy się  tylko  w   pamięci. Powyższa refleksja wpływa na kształt dzieła. I tak mamy w nim do czynienia z dwoma rodzajami czasu: z czasem chronologicznym, który można   odtworzyć  śledząc życie Marcela, i czasem psychologicznym, domeną narratora. 

W czasie chronologicznym ważne miejsce powinien zająć - na przykład - wieloletni okres uczęszczania do szkoły przez Marcela. Ale dla rozwoju jego osobowości to lata nieistotne, choćby w porównaniu z jednym wieczorem w Combray,  kiedy  to postanowił wymusić na matce pocałunek  przed  snem. Dlatego przez dziesiątki stron czytelnik śledzi przeżycia dziecka, desperacko zmagającego się z samym sobą i domowymi obyczajami, a nie dowie się niczego o latach edukacji, które zapewne wpłynęły na intelekt, ale nie poruszyły emocjonalnej sfery osobowości  bohatera. Nowatorstwo Prousta w traktowaniu czasu, najbardziej osobistej własności człowieka, który go przeżył, jednych inspirowało, innych irytowało - nikt jednak nie przeszedł obojętnie wobec jego dzieła. 

Wiele lat później Jean Paul Sartre pisał: Większość wybitnych autorów współczesnych próbowała, każdy na swój sposób, okaleczyć czas. Jedni pozbawiali  go  przeszłości i przyszłości, inni zamknęli go w martwej pamięci; Proust i Faulkner po prostu ścięli mu głowę, zabrali przyszłość. Proust jednak nie ściął głowy czasowi; analizując przeszłość, stworzył literaturę opartą na psychologii głębi, kazał śledzić motywy i wymiary przeżyć, odkrywać głębokie "ja", bez czego niemożliwe staje się prawdziwe wejście w czas przyszły. 

 Ma to być prowokacją dla odbiorcy: każdy czytelnik jest, kiedy czyta, czytelnikiem samego siebie, bo dzięki własnej inteligencji powinien dostrzec analogie, pozwalające dotrzeć mu do istoty rzeczy. Na koniec - choć wcale nie powinno to być najmniej ważne dla współczesnego człowieka - Proust podjął zagadnienie roli twórcy i sztuki widziane z głębszej niż w modernizmie perspektywy. Rangę tego problemu potwierdzają późniejsze arcydzieła prozy XX wieku, by wymienić tylko utwory Jamesa Joyce’a i Thomasa Manna. Bowiem: Sztuka przynosi nam dowód,  że  istnieje  coś  innego niż  nicość.

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama