Niektórzy uważają, że cała różnica między północnymi Amerykanami a nami to różnica ekonomiczna, to znaczy, że oni są bogaci, a my biedni, że oni zrodzili się w Demokracji, Kapitalizmie i Rewolucji Przemysłowej, a my w Kontrreformacji, Monopolu i Feudalizmie.
Choćby nie wiem, jak głęboki i decydujący był wpływ systemu produkcji na twórczość w dziedzinie kultury, nie chce mi się wierzyć, by wystarczyło, że będziemy posiadać przemysł ciężki i żyć wolni od całego imperializmu ekonomicznego, ażeby zniknęły różnice między nami (sądzę raczej, że będzie wprost przeciwnie i w tej możliwości widzę jeden z wymiarów Rewolucji) [...] Rozpamiętywanie okropności, a nawet spoufalenie się i przyjemność w zżyciu się z nią, stanowią jeden z najwyraźniejszych rysów meksykańskiego charakteru. Krwawiące Chrystusy z wiejskich kościołów, makabryczny humor niektórych tytułów w dziennikach, velorios, zwyczaj jedzenia w dniu 2 listopada chlebów i słodyczy wyobrażających kości i czaszki, to nawyki odziedziczone po Indianach i Hiszpanach, nieoddzielne od naszego bytu. Nasz kult śmierci jest kultem życia, tak samo jak miłość, która jest głodem życia, jest pragnieniem śmierci.
Upodobanie do samozagłady nie wynika tylko z tendencji masochistycznych, lecz także z pewnej religijności. To jeszcze nie koniec naszych różnic. Oni są łatwowierni, my - wierzący; oni kochają się w bajkach i opowieściach kryminalnych, my w mitach i legendach. Meksykanie kłamią z fantazji, z rozpaczy albo żeby upiększyć swoje nędzne życie; oni nie kłamią, lecz zastępują prawdę prawdziwą, która jest zawsze nieprzyjemna, prawdą społeczną. My upijamy się, aby czynić wyznania; oni, by zapomnieć o sobie. Oni są optymistami; my jesteśmy nihilistami - tyle że nasz nihilizm nie jest intelektualny, jest reakcją instynktowną: jednak jest nieodparty. Meksykanie są nieufni; oni - otwarci. My jesteśmy smutni i sarkastyczni; oni - weseli i żartobliwi. Północni Amerykanie chcą zrozumieć; my chcemy pooglądać. Są aktywni; my jesteśmy kwietystyczni: rozkoszujemy się naszymi ranami tak jak oni swoimi wynalazkami. Wierzą w higienę, zdrowie, pracę, szczęście, ale chyba nie znają prawdziwej radości, która jest jakimś upojeniem i wirem. W nocnym wrzasku fiesty nasz głos wybucha światłami, mieszają się tam życie i śmierć; ich witalność kamienieje w uśmiech, neguje starość i śmierć, ale paraliżuje życie.
Przekład Jan Zych