Akt I, scena 1
PINCHWIFE
Nazbyt jest niezręczna, nieurodna i głupia, by ją brać do miasta.
HARCOURT
Toś, zda mi się, przywieźć ją tutaj powinien dla edukacji i nabycia poloru.
PINCHWIFE
Dla edukacji! A, dziękuję pięknie! Nieuczoność przystoi dobrym żonom i gemajnom. Uręczam, że z dala trzymać ją będę od waszej edukacji.
HARCOURT
na stronie
Hultaj tak jest zazdrosny, jakby jego żona wcale była niegłupia.
HORNER
Jeśli nieurodna, toć dla ciebie mniej tu będzie niebezpieczno, gdy ją ze wsi przywieziesz. Tak różne tu mamy przysmaczki, iż rzadko doznajem głodu.
[...]
HORNER
Ale, ale! Po cóżeś się z nią żenił? Jeśli brzydka, głupia i nieokrzesana, toż chyba przy tym majętna być musi?
PINCHWIFE
Bogata niby londynka z dwudziestoma tysiącami funtów, bo pewno nie strwoni swej skromnej sumki, jak to czynią tutejsze fircynele choćby z największymi posagami. Jedno z drugim równo więc stoi. Że zaś nieurodziwa - toć tym pewniej moją tylko będzie. Że brzydka - nie polubi kompanii. Że niewinna i głupia - nie pozna różnicy, jaką w mężu czyni lat dwadzieścia jeden albo czterdzieści.
HORNER
Czterdzieści i dziewięć, ile mi wiadomo. Ale jeśli głupia, tychże samych czekać będzie specjałów po mężu lat czterdziestu i dziewięciu, co po dwudziestolatku! Widzi mi się zresztą, że dowcip przeważniejszy jest od urody. Byle go miała - żadna młódka brzydka nie będzie, a bezeń żadna pięknisia nie może być miłą.
PINCHWIFE
Głupiec ten, co się żeni - taka moja i maksyma, ale cały już osieł, kto nie bierze parafianki. Bo i cóż dowcip u żony, jak nie po to, by mężowi rogi wyprawić?
HORNER
Na ten koniec dowcip, by nie poznał tego.
PINCHWIFE
Parafiance obrotu nie dostaje, by z męża zrobić rogala.
HORNER
Jej nie dostaje, ale spiknie się z jakim szczwanym bałamutem. Najgorsze już zaś, że jeśli nawet panu swemu rogów nie przyprawi, zrobi go zazdrosnym i kornutem w mniemaniu drugich. To zaś na jedno wychodzi.
PINCHWIFE
Ano, już ja sam dbać będę o siebie. Nie będzie ze mnie rogacz, choćbyś mojej żonie chciał pomagać, mości Homer. Znam ja, mospanie, wasze stołeczne obyczaje!
Akt II, scena 1
PINCHWIFE
Ale, biedna ty filutko, nikogo nie wolisz ode mnie?
PANI PINCHWIFE
Ależ tak, wolę! Z aktorów dystyngwowańsi są kawalerowie.
PINCHWIFE
Ale więcej ode mnie nie kochasz nikogo?
PANI PINCHWIFE
Z ciebie jest moje kochane serdeńko i znam ciebie, a obcych mam w nienawiści.
PINCHWIFE
Tak, tak, rybeńko, tylko mnie kochać powinnaś, nie tak, jak te niecnoty z miasta, co to mężów nienawidzą, a za to kochają wszystkich innych; co lubią teatr, wizyty, ekwipaże, stroje, skrzypki, baliki, uczty i tym sposobem grzeszny, stołeczny żywot wiodą.
PANI PINCHWIFE
O, jeśli żyć w mieście znaczy się zażywać tych wszystkich uciech, toć, serdeńko, Londyn nie tak złym jest, miejscem.
PINCHWIFE
Jak to! Jeśli mnie kochasz, musisz nienawidzieć Londynu. [...]
PANI PINCHWIFE
Czemuż wiec, proszę?
PINCHWIFE
Impimis: podobają ci się aktorowie, a i ty możesz się spodobać fircykom.
PANI PINCHWIFE
Ja, prosta wieśniaka! Nie, serdeńko, nie spodobam się nikomu.
PINCHWIFE
Powiadam ci: spodobasz się.
PANI PINCHWIFE
Nie, nie - żarty sobie stroisz. Nic wierzę ci wcale - pójdę sobie.
PINCHWIFE
Rzekę ci tedy, że jeden z najgorszych w mieście rozpustników widział cię wczora i powiadał mi, że się zakochał w tobie.
PANI PINCHWIFE
Czy to być może? A któż to był, któż, proszę?
PINCHWIFE
na stronie
Nadtom się daleko posunął i oto wypsnęło mi się, zanim się spodział, kiedy. Jak się to moja pani żona raduje!
Przekład Grzegorz Sinko