Reklama

William Cowper Epitafium dla zająca

Tutaj spoczywa ktoś, za kim nie gnały

Reklama

Nigdy ogary lub charty,

Kto rankiem, w bruździe, nie słuchał struchlały

Głosów nagonki zażartej:

Mój stary Maluch, zgryźliwy stwór, który,

Choć z przywiązaniem gorącem

Chowany w domu w rejestrach Natury

Był ciągle dzikim zającem.

Prawda, że skubał z mojej dłoni strawę,

Lecz przy tym jakby się dąsał,

Rzucał spojrzenia kose, niełaskawe,

A jeśli się dało - kąsał.

Jadał chleb, mleko i kaszę owsianą;

Dla niego rodziła grządka

Sałatę, z piaskiem zawsze podawaną

Na przeczyszczenie żołądka.

Gryzł też ze smakiem oset, głogu witki

I innych przysmaków szereg;

Nawet gdy zimy czas nastawał brzydki,

Cieszył go marchwi plasterek.

Zamiast na trawie, igrał na dywanie:

A w tym igraniu szalonem

Jakież podskoki, bieganie, brykanie,

Miganie białym ogonem!

Tak się zabawiał pod wieczór, gdy dreszcze

Przestrachu mniej go nękały,

Zwłaszcza zaś gdy się zbierało na deszcze

Lub burze z oddali grzmiały.

 

Przekład Stanisław Barańczak

 

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama