Ze środowiskiem krakowskim związany był Kasper Twardowski (1593przed 1641), urodzony w Samborze na Rusi jako syn krawca, a usiłujący sobie dorobić rodowód szlachecki. Informacje te zawdzięczamy Walerianowi Nekandzie Trepce, autorowi skandalizującej kroniki-herbarza Liber chamorum (Księga chamów), w której tropił on plebejów starających się przeniknąć do rzeszy herbowych. Z innych źródeł wiemy, że Twardowski studiował na Akademii Krakowskiej, a następnie służył różnym panom w Małopolsce. Pod koniec życia przeniósł się w okolice Lwowa (1629), gdzie tworzył utwory religijne i okolicznościowe.
W okresie studiów krakowskich Twardowski był mocno związany ze środowiskiem rybałtowsko-plebejskim, a więc kręgiem, w którym powstawała literatura sowizdrzalska. Nurt ten sytuował się w opozycji do konwencji „oficjalnych”, preferując tematykę świecką, a niekiedy wręcz frywolną. Wydaje się, że właśnie tradycja rybałtowska miała znaczący wpływ na spisanie przez młodego poetę Lekcyi Kupidynowych (1617), wierszowanej ars amandi, którą zaczytywano się zarówno w dworkach szlacheckich, jak mieszczańskich kamienicach. Lekcyje posiadają kunsztowną budowę, która jednak dość luźno nawiązuje do Owidiuszowej „sztuki kochania” (nie jest to podręcznik). Poemat miłosny będący apoteozą rozkoszy zmysłowych składa się z kilkunastu „lekcji”, w których autor zaprezentował kolejne fazy zalotów Stefana do miłej jego sercu Anusi. By uskutecznić swoje zapędy, gra z młodą dziewczyną „w zielone”. Lekcyja XIII ukazuje nam zwycięstwo młodzieńca, który zastał śpiącą Anusię „bez zielonego” i zaczyna odbierać swoją nagrodę:
„Akcję” przerywa jednak wejście matki Anusi, co wywołuje złorzeczenia nieszczęśliwego kochanka. Z kolejnych pieśni dowiadujemy się, że bohaterkę zaprowadzono do klasztoru, a udręczony Stefan pozostał ze swą rozpaczą. Lekcyje Kupidynowe dotyczą „wolnej miłości”, bo tylko taka interesuje głównego bohatera, który narzeka na chrześcijańskie obostrzenia w tej mierze:
Nie wolno panny w jej panieństwie tykać, Nie wolno do wdów smutnych się przymykać, Na mężatkę zaś snadź ani pozierać,Ani przepłacać, ani też wydzierać, Krewnej dać pokój, Boże racz zachować! Mniszki nie pytaj, a kogóż miłować?Podobnie do Szarzyńskiego Twardowski wskazuje na rozdarcie człowieka, którym miotają żądze oraz pragnienia duchowe. Wyciąga jednak wnioski zupełnie inne niż twórca Rytmów. Poddanie się sferze cielesności (profanum) jest czymś miłym, przynosi rozkosz.
Lekcyje Kupidynowe są ważne nie tylko z tego powodu, że inicjują na naszym gruncie gatunek poematu alegorycznego o tematyce erotycznej. Tekst ten trafił na wydany właśnie przez biskupa krakowskiego Marcina Szyszkowskiego Spis ksiąg zakazanych (1617). Polski indeks Szyszkowskiego nie był czymś niezwykłym w kontekście europejskim. Analogicz-ny dokument, jak już wspomniano, ogłosił po raz pierwszy Paweł IV w r. 1559 pt. Index librorum prohibitorum. W Polsce natomiast spisy tłoczono od początku XVII stulecia, a więc prawie pół wieku po dokumencie papieskim; pierwszym był Index librorum prohibitorum (1603) biskupa krakowskiego Bernarda Maciejowskiego, drugim rozszerzona wersja wykazu sporządzona przez biskupa chełm-skiego Jerzego Zamoyskiego (1604). Na indeksach umieszczano, poza Lekcyjami Twardowskiego, utwory sowizdrzalskie, a ponadto dzieła Biernata z Lublina, Mikołaja Reja, Andrzeja Frycza Modrzewskiego, Andrzeja Trzecieskiego czy nawet dostojnika Kościoła, Andrzeja Krzyckiego. Wyliczone tu pokrótce utwory świadczą o wzmożeniu biskupiej cenzury, której podlegały dzieła nie tylko religijne. Było to widomym znakiem ofensywy kontrrefomacyjnej oraz zaprzeczeniem wypracowanej na konfederacji warszawskiej (1573) tolerancji religijnej. Jak się wydaje, znacząco przyczyniły się do rozwoju „kultury rękopisu” w wieku XVII.
Umieszczenie na indeksie dzieła Twardowskiego miało dlań kolosalne znaczenie. Można zaryzykować tezę, że wyznaczyło kierunek jego dalszej twórczości, zgodnej już z duchem katolickiej ewangelizacji. Przy okazji wspomnieć wypada o działającej pod patronatem jezuitów Kongregacji Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, której podstawowym celem było szerzenie kultu maryjnego oraz bożej chwały. Temu właśnie bractwu poeta dedykował kolejny poemat alegoryczny Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca (1618). W przedmowie do tekstu pisał: Rok temu niezupełny, Mościwi Panowie, jakom trochy dowcipu mego źle używając, pióro me był na rytmy drugich gorszące rozpuścił i nie dosyć mając na tym, że pisane czytano, usiłowałem, aby one w druk ode mnie podane, wielom krotochwili (mówiąc według świata), a zguby dusz (według sumienia i Boga) okazyją stać się były mogły, za chwałę to sobie mając u ludzi, czegom się przed Bogiem i bacznym każdym wstydać miał słusznie. Inicjalna „autokrytyka” stanowi wprowadzenie do lektury dzieła adresowanego do tych samych odbiorców, co Lekcyje. Tekst stanowi swoistą palinodię, w której Twardowski odwołuje idee zawarte we wcześniejszym poemacie. Alegoryczną wykładnię Łodzi nadaje początkowa walka pomiędzy Kupidynem a tajemniczym jeźdźcem, który ostatecznie pokonuje bożka miłości i staje się nowym nauczycielem bohatera. Amor Boży, bo w niego zostaje przemieniony rycerz, prowadzi swego ucznia do ogrodu pustelnika, gdzie doznaje on mistycznej iluminacji. Najpierw zatem bohater retrospektywnie ogląda swe występki, następnie zaś widzi Maryję otoczoną milionami świętych, wśród których poczesne miejsce zajmują św. Kazimierz i św. Stanisław Kostka. Medytacja grzesznika służy wzbudzeniu u niego skruchy oraz poddaniu się pokucie. Ten typ perswazji nakierowany był nie tyle na rozum, ile właśnie emocje, a zwłaszcza wyobraźnię. Obudzony ze snu bohater staje się człowiekiem głęboko wierzącym, osiąga wewnętrzną harmonię. Podobny model pobożności Twardowski zawarł w wydanej dziesięć lat później Pochodni miłości Bożej z piącią strzał ognistych (1628). Składający się z pięciu pieśni poemat kontemplacyjny wyzyskuje motyw drogi. Znany nam już z Łodzi bohater odbywa podróż na Syjon (symbol prawdziwego natchnienia poetyckiego), gdzie zostaje „przebity” pięcioma strzałami miłości bożej, symbolizującymi połączenie z Absolutem. W Pieśni IV mamy do czynienia z prezentacją jednego z pierwszych w literaturze polskiej opisu doznania mistycznego wyraźnie inspirowanego pismami św. Teresy z Avili oraz innych mistyków hiszpańskich. Finalna Pieśń V zawiera prezentację nawrócenia św. Marii Magdaleny, która zapoznaje bohatera ze swoją duchową drogą oraz formułuje naukę, która ma wypływać z całej Pochodni. Końcowe wersy poematu wskazują na dydaktyczny charakter dzieła. W osiągnięciu doskonałości chrześcijańskiej mają czytelnikowi pomóc dyrektywy wpisane w pieśni-„strzały ogniste”: Serca rozpalenie, Ustawiczność, Wzgarda wszystkiego, Wzgarda ciała, Matki Bożej przyczyna.
W obu poematach Twardowski zaprezentował opis przemiany wewnętrznej głównego bohatera, której punktem dojścia okazywał się moralny wzorzec pobożności wypracowany przez poreformacyjny Kościół katolicki. Na koniec refleksji o poematach medytacyjnych Twardowskiego musi się jednak pojawić pytanie o szczerość wyrażonych przezeń poglądów. Na ile były one inspirowane „krytyką” instytucjonalną, jezuicką, na ile własnymi przemyśleniami i przekonaniami? O jednoznaczną odpowiedź trudno.
Twardowski przyczynił się również do upowszechniania w Polsce utworów kolędowych i pastorałek. Szedł co prawda za wcześniejszymi dokonaniami na tym polu (Stanisław Grochowski, Kasper Miaskowski), lecz ujawnił przy tym większe od poprzedników zdolności epickie. W dwóch dziełkach: Kolęda, nowe lato, szczodry dzień abo piosneczki Emmanuelowe (1619) oraz Kolebka Jezusowa (1630) zawarł opis bożonarodzeniowych zwyczajów, jak choćby wędrówkę kolędników z szopką czy też elementy żakowskiej pieśni proszalnej.
Poeta napisał też kilka utworów okolicznościowych o zacięciu politycznym. Wśród nich szczególne miejsce zajmuje Bicz Boży (1625), w którym prezentował klęski i utrapienia, jakich udziałem stali się Polacy u schyłku 2. dekady XVII w. Niepowodzenia militarne, zarazy itp. interpretuje Twardowski w kontekście „bożej kary” i „plagi”, których doznają jego rodacy. Warto dodać, że tekst ponownie ukazał się w r. 1649 pod nazwiskiem Piotra Pruszcza (poszerzony jedynie o 8 wersów), który dostrzegał jego aktualność na początku wojen polsko-kozackich. Inny tekst Twardowskiego, Bylica świętojańska (1630), stanowi apoteozę wiejskiego (ziemiańsko-szlacheckiego) życia. Poeta, mieszczański syn, wzorował się w tym względzie na Pieśni świętojańskiej o sobótce Jana Kochanowskiego.