Reklama

LITERATURA POLITYCZNA OKRESU OŚWIECENIA – STANISŁAW KONARSKI

W początkach polskiego oświecenia z intencją debatowania o sprawach publicznych chwytało za pióro wielu, niezależnie bowiem od niekorzystnych uwarunkowań zewnętrznych (rosnąca po wygranej wojnie północnej siła zreformowanej przez Piotra I Rosji, próbującej podporządkować sobie Rzeczpospolitą) stan umysłów w państwie, przekładający się przecież na sposób funkcjonowania tegoż, prowokował do stanowczych diagnoz i domagał się równocześnie recept pozwalających uniknąć kulturalnej zapaści narodu. Niewielu jednak miało świadomość przyczyn tak złego położenia, a co więcej, potrafiło w sugestywny, uporządkowany myślowo, a jednocześnie sięgający rozmaitych warstw problemu, systemowy niejako, sposób potrzebę odpowiednich działań wyeksplikować. Należał do nich z pewnością Stanisław (właśc. Hieronim Franciszek) Konarski, człowiek, który – jak już wiemy – „oświecać” zaczął u podstaw, poprzez inspirowanie do zmian w obowiązującym modelu edukacyjnym. Swoje opus vitae poświęcił jednak sprawie urządzenia państwa polskiego na innym już poziomie.

Rozpoczęta prawdopodobnie jeszcze w latach 30., czterotomowa praca „O skutecznym rad sposobie” albo utrzymywaniu ordynaryjnych sejmów (1760-63) przynosiła wizję naprawy parlamentaryzmu i okazała się być na długie lata – przynajmniej do momentu publikacji dzieł Staszica i Kołłątaja u progu ostatniej dekady stulecia – najbardziej kompletną propozycją przekształcenia instytucji ustrojowych w Polsce. Sam tytuł stanowić miał odpowiedź na słynne De vanitate consiliorum (O znikomości rad) Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, w którym to utworze u schyłku XVII wieku (1699), a więc na rok przed urodzeniem się Konarskiego, ostatni z wybitnych pisarzy naszego baroku wyrażał sceptycyzm co do możliwości wpływu poprzez piśmiennictwo na zmianę postaw społecznych. Istota tekstu pijarskiego reformatora sięgała wszakże znacznie dalej niż sugerowałaby to polemiczna aluzja. Chodziło, mówiąc w skrócie, o to, by przekonać czytelnika, iż wszystkie niezliczone nieszczęścia i szkody Rzeczypospolitej, jedynie pochodzą ex mala consiliorum forma [ze złego sposobu radzenia], oraz przedstawić mu sposoby wyjścia z tak definiowanego, niweczącego jakiekolwiek dążenia do naprawy państwa, impasu. Rzecz ukazała się, co nad wyraz częste w oświeceniowej publicystyce, anonimowo zwalniając autora z obowiązku tłumaczenia się z powodów, dla których tak jednoznaczne w swoich konkluzjach projekty zdecydował się ogłosić. Z czym jednoznaczność tę należy wiązać? Otóż Konarskiemu zależało przede wszystkim na obnażeniu destrukcyjnej roli, jaką w jego przekonaniu odgrywało w realiach XVIII-wiecznej Polski liberum veto. W początkowych fragmentach pierwszej części swej pracy pytał dramatycznie: A zatem któż nie widzi, że każenie ustawiczne sejmów jest to źródło tak walnego u nas wszelkich praw przestępstwa, niezachowania i nieegzekwowania praw, na które się bez ustanku skarżemy?. I dopowiadał po chwili, tyleż stanowczo, co z goryczą: Nigdy pewnie zachowane nie będą ani być naturalnie zachowane nie mogą, póki rwać się będą sejmy […]. Kolejne partie tekstu, skomponowanego zresztą na wzór oracji, przy zastosowaniu odpowiednich technik retorycznych, stanowić mają dowód prawdziwości tych słów. Dowód to o tyle przekonujący, że nie poprzestaje się tutaj na stwierdzeniach wyrażających rezygnację z powodu nieskuteczności dotychczas praktykowanych środków zapobiegania zrywaniu sejmów. Zgoda na formułę „Nierządem Polska stoi” jest przez Konarskiego traktowana z nieukrywaną niechęcią. Wbrew podobnie fatalistycznym opiniom jego refleksje zmierzają do tego, aby jak najskuteczniejszy jaki utrzymywania sejmów wynaleźć sposób. Przyjęte przezeń założenie jest rezultatem prostej obserwacji, iż ludzi znajdujących się w grupie cechuje odmienność zapatrywań, a gdyby […] zawsze zgodzili się na jedno wszyscy […], toby przestali być ludźmi”. Trzeba więc przyjąć rozwiązania, które pozwolą uszanować rozbieżność ich poglądów, ale nie ograniczą jednocześnie możliwości podejmowania decyzji przez zróżnicowane w swoich sądach zgromadzenie. Takim rozwiązaniem, tytułowym skutecznym rad sposobem, jest wedle Konarskiego pluralitas, a więc zasada większościowa, respektująca wolność każdego głosującego, ale nie zezwalająca na nadużywanie tejże (a w konsekwencji – odbieranie jej innym), co dokonywać się miało za sprawą sławetnego „nie pozwalam” i czyniło – jak twierdzi autor – postępowanie Polaków ewenementem na skalę europejską. O zgubnym wpływie liberum veto, nie tylko zresztą za czasów panowania Wettynów, pisał Konarski już wcześniej, choćby w opublikowanym jeszcze w roku 1733 dziełku Rozmowa ziemianina z sąsiadem, lecz dopiero rozprawa O skutecznym rad sposobie przyniosła szczegółowe, skonfrontowane przy tym z argumentacją przeciwników reform, wyłożenie poglądów wielkiego pijara w tej materii. Świetną orientację autora w historyczno-prawnych niuansach należy chyba przypisać jego doświadczeniom z okresu pracy nad edycją kolejnych tomów powstającego w obrębie mecenatu Załuskich zbioru Volumina legum (Księgi praw, 1732-39), którego stopniowa publikacja stanowiła część bibliograficzno-wydawniczego planu braci-biskupów, zmierzającego do stworzenia w Polsce „Generalnej Nacyonalnych Autorów Kollekcyi”. Odpowiednie pole do obserwacji metod decydujących o obrazie uprawiania polityki w Królestwie stwarzała także współczesna Konarskiemu rzeczywistość.

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama