Literatura polska epoki porozbiorowej skupiała się na dwóch biegunach – jednym byla literatura przedromantyczna, a drugim powstająca bezpośrednio po upadku państwa, odżywająca w dobie Polski napoleońskiej – poezja klasycyzmu. W pełni trwałość klasycystycznych norm objawi się jednak nieco później, wraz z odami Koźmiana, Osińskiego, Wężyka czy tragediami Felińskiego i Kropińskiego. To ci autorzy i te dzieła sprawią, że zwyczajowe, choć nieuzasadnione – czego dowodem na przykład pisarstwo Brodzińskiego – stanie się sprowadzanie rodzimego piśmiennictwa pierwszych dziesięcioleci XIX stulecia do formuły klasycyzmu postanisławowskiego.
Jako flagowy gatunek liryki „wysokiej” oda operowała zupełnie innym sposobem obrazowania niż uczuciowa, tak chętnie wykorzystywana w związku z tym przez autorów nurtu sentymentalnego, elegia. Ten rodzaj – głosił Ludwik Osiński (1774-1838) w swoim Wykładzie literatury porównawczej, jednej z wielu wypowiedzi teoretycznych, jakie w tamtych latach w środowisku klasyków warszawskich się pojawiły – wymaga stylu wzniosłego, ciągu myśli szlachetnych, wyrażeń silnych […], figur świetnych i dźwięków zawsze przyjemnych. W realiach Księstwa Warszawskiego skutkowało to przede wszystkim licznymi, mającymi charakter okolicznościowy, tekstami wysławiającymi postać Bonapartego. Pisali je wówczas niemal wszyscy, z Niemcewiczem włącznie, celował w nich jednak Kajetan Koźmian (1771-1856), autor utworów, takich jak Oda na zawieszenie orłów francuskich w Lublinie czy przedwcześnie – jak się miało okazać – entuzjastyczna w opisie rosyjskiej kampanii cesarza Oda na pożar Moskwy. Napoleona porównywano tam do „Jowisza wszechwładnego”, ukazując jednocześnie jako mściciela [polskich] krzywd, upokarzającego władców nowego Babilonu.
Szczególnie wzniośle brzmi w kontekście niedawnej klęski narodu zakończenie drugiego z tych wierszy: „Bóg sam, słuchaj, głoszą wieszcze”, Stwarzał, co nie było jeszcze, Napoleon, co już nie było. Podobną tonację wyczuwa się w Odzie do Polaków Wężyka czy też w Odzie na powrót zwycięskiego wojska do stolicy Osińskiego, dopiero katastrofa pod Waterloo i niknące razem z nią niepodległościowe aspiracje Polaków zaowocują tekstami, które – pisane zresztą często przez tych samych twórców – odmiennie, z dużą dozą goryczy ujmować będą rezultaty napoleońskiej epopei, dostrzegając w nich karę zesłaną przez Boga na tych, co uwierzyli się nieśmiertelnymi.
Tematyki ód tamtego okresu, każących przywołać panegiryki drukowane na łamach „Zabaw Przyjemnych i Pożytecznych”, nie ograniczano jednak mimo wszystko do wydarzeń natury politycznej. Znaczącym przykładem na to, że tak właśnie było, jest Oda na cześć Kopernika autorstwa Osińskiego, tyleż wysławiająca wybitnego astronoma, co wyrażająca wdzięczność i szacunek temu, który wielkość jego dzieła ówczesnym objaśnił – Janowi Śniadeckiemu. To z pewnością jeden z tych utworów ostatniej fazy polskiego oświecenia, gdzie zbieżność z racjonalizmem doby stanisławowskiej ujawnia się najsilniej. Wedle autora Kopernik to bowiem ten, kto:
Odróżnił boską prawdę i złudzenie.
Zwyciężył przepaść i ziemię oświecił.
Tak jak w liryce – oda, tak w epice wierszowanej poemat opisowy był tym gatunkiem, do którego kolejne pokolenie przedstawicieli naszego klasycyzmu sięgało z najlepszym skutkiem. Główną rolę odegrał tu Koźmian, autor nawiązującego do Wergiliańskich Georgik, czteropieśniowego utworu Ziemiaństwo polskie, pisanego na przestrzeni trzydziestu niemal lat, a opublikowanego dopiero w roku 1839, w innej więc już epoce. Co ciekawe, swój tekst późniejszy bliski przyjaciel Krasińskiego pisać zaczął, zanim jeszcze powstała mieszcząca się w tej samej konwencji literackiej Sofiówka.
Inne były też, jak się zdaje, stojące u podstaw napisania dzieła etyczne priorytety, a nawet inspiracje. Przy całej specyfice tekstu Trembeckiego, poruszamy się tam w obrębie poetyki literatury ogrodów; Koźmianowi bliższy jest model poematu „rolniczego”, niewątpliwie bardziej zakorzenionego w rodzimej obyczajowości i sterującego ku, nie tylko estetycznym, oczekiwaniom przedkładanym w pismach Brodzińskiego. Nie zapominając o podobnych konotacjach, ujawniających, że odmienne wybory literackie nie muszą wykluczać punktów wspólnych na płaszczyźnie wyrażanego poprzez utwór światopoglądu, trzeba zauważyć, iż „Ziemiaństwo…” to tekst par excellence klasycystyczny, co przede wszystkim przejawia się w prezentowanym tam obrazie świata.
Rzeczywistość, z jaką styka się czytelnik poematu, jest przestrzenią podlegającą wszechobecnej harmonii. Jej ilustrację przynoszą opisy życia ludzi pracujących na roli; żyjących z ziemi i reprezentujących tym samym odwieczny porządek natury. Wyrażający się w ten sposób ład stworzenia (O, jakże się tu wszystko lubą spaja zgodą) czyni mieszkańców wsi, szlacheckich gospodarzy, postaciami wzorcowymi, także w obywatelskim wymiarze tego pojęcia. Antropologia poematu Koźmiana skłania, by utwór ten uznać za jeszcze jedną z literackich realizacji oświeceniowego utopizmu.
Umiar i pożyteczność to filary zarysowanego w niej systemu wartości. Epos „ziemiański” musiał zastąpić niedostatki w zakresie fabuł heroicznych, w które – podobnie zresztą jak to było za panowania Stanisława Augusta – rodzima literatura początków XIX w. nie obrodziła. Inaczej niż w przedrozbiorowej Polsce potoczyły się natomiast losy tragedii, kolejnego z „klasycznych” gatunków. Bohaterowie poszczególnych dramatów specjalnie się wprawdzie nie zmienili, genologiczne normy wymagały wszak, by rekrutowali się oni spośród osób zajmujących najwyższe miejsca w społecznej hierarchii, czyli głównie z kręgu wybitnych postaci historycznych. Znamienne jest jednak, że autorzy XIX- wieczni częściej niż ich poprzednicy – Rzewuski, Wybicki czy Niemcewicz – sięgali po postacie kobiece: legendarną Wandę, Ludgardę – zdradzoną małżonkę króla Przemysła II; a zwłaszcza drugą żonę Zygmunta Augusta – Barbarę Radziwiłłównę. Tej ostatniej poświęcili swe dzieła tacy dramaturdzy okresu postanisławowskiego, jak wspomniany tu już Franciszek Wężyk czy Alojzy Feliński, późniejszy dyrektor jednej z najsłynniejszych szkół w dziejach polskiej edukacji – Liceum Krzemienieckiego. Wystawiona w 1817 r. Barbara Radziwiłłówna autorstwa drugiego z nich uchodzi za najlepiej napisaną polską tragedię klasycystyczną i jest – obok Hymnu na rocznicę ogłoszenia Królestwa Polskiego (rozpoczynającego się od słów Boże, coś Polskę przez tak liczne wieki…), stworzonego, co ciekawe, na cześć cara – najbardziej znanym utworem tego pisarza.
Respektowanie zasady trzech jedności sprawiło, że, podobnie jak i w innych ówczesnych dziełach dramatycznych, w „Barbarze…” Felińskiego historii nie pokazuje się werystycznie. Składające się na treść dzieła wydarzenia skomasowano, budując konflikt tragiczny wokół wyboru, przed jakim postawiony został ostatni z Jagiellonów. Dylemat ten ujawnia się w jednej z początkowych kwestii „marszałka sejmowego” Boratyńskiego, uosabiającego tu szlachetność dawnych mężów. W rozmowie z królewską siostrą, Izabelą, mówi on o Barbarze:
Jestem, Pani, praw stróżem i jej cnót czcicielem,
Ale drżę, by z nią związki grobem się nie stały
Świetnych nadziei Polski i Augusta chwały.
Racja stanu czy kłócące się z nią i grożące szlacheckim rokoszem poślubienie ukochanej kobiety – ta alternatywa tworzy dramaturgiczne napięcie tekstu, rozpisane na przyjmujące formułę patetycznych oracji wypowiedzi kolejnych bohaterów tragedii. Jej popularność wśród współczesnych zawdzięczał autor z pewnością również temu, że odwołanie się do czasów największej świetności państwa, przedstawionego tutaj jako wspólnota zasad, ale i struktura wsparta na przestrzeganiu porządku prawnego, pozwalało na, rodzącą wśród Polaków nadzieję, aktualizację politycznych treści utworu.
Atmosfera liberalizacji w pierwszych latach panowania Aleksandra I sprzyjała podobnej recepcji dzieła Felińskiego. Osobną sprawą była oczywiście kreacja tytułowej bohaterki. Niewinna ofiara złowróżbnie ukazanej tu Bony, szczera w swoich intencjach i uczuciach żywionych do króla, gotowa przy tym poświęcić je dla ratowania państwa – w dobie rosnącej popularności fabuł sentymentalnych stawała się Barbara postacią pomnikową, niezależnie od obywatelskiego wymiaru tekstu.
W dziedzinie dramatu następna dekada miała już przynieść przełom. Publikacja Mickiewiczowskich Dziadów odmieniła, bo też spolary zowała oczekiwania wobec tego rodzaju sztuki, choć dodać trzeba, że wśród najbardziej wpływowych reprezentantów środowiska klasyków znaleźli się i tacy, którzy – jak Osiński – drwiąc z autora Ballad i romansów, jednocześnie z uznaniem wypowiadali się na temat patronującego romantykom teatru szekspirowskiego.