Reklama

Pokolenie "Współczesności"

W generacyjnej koncepcji historii literatury dominuje przeświadczenie, iż naprzemiennie następują po sobie pokolenia "mocne" i "słabe". Pokoleniem "mocnym" była generacja z 1920 roku, po której przyszło "pokolenie pryszczatych" (urodzeni ok. 1927), to zaś zostało zastąpione przez pokolenie 1956, zwane również »pokoleniem "Współczesności"«.

Początek lat 60. to czas debiutu bardzo wielu poetów, prawdziwy "czas poezji". Wśród wielu zjawisk tamtego okresu wymienić trzeba przesyconą  osobistą  tragedią  twórczość  Haliny Poświatowskiej, a także Małgorzaty Hillar, Urszuli Kozioł, Heleny Raszki. Swoje własne eksperymenty turpistyczne prowadzi Ernest Bryll, osobliwe światy budują Tadeusz Kijonka, Ryszard Danecki,  Stanisław Dąbrowski.

Reklama

Poezja stała się na przełomie lat 50. i 60. podstawowym sposobem literackiej ekspresji dla młodych: powieść czy dramat przeszły we władanie twórców bardziej dojrzałych, zwłaszcza tych, którzy poszukiwali sposobów rozrachunku z własną biografią i powojenną historią. Wyraźna dominacja "pokolenia 1956" wywołała zapewne potrzebę swoistego buntu wśród twórców młodszych, urodzonych w połowie lat 30.

Halina Poświatowska

***

 

Jestem Julią

mam lat 23

dotknęłam kiedyś miłości

miała smak gorzki

jak filiżanka ciemnej kawy wzmogła

rytm serca rozdrażniła

mój żywy organizm

rozkołysała zmysły

odeszła

 

Jestem Julią

na wysokim balkonie

zwisła

krzyczę wróć

wołam wróć

plamię

przygryzione wargi

barwą krwi

 

nie wróciła

Jestem Julią

mam lat tysiąc

żyję -

Hymn bałwochwalczy, 1958

Należą oni do grupy "pokoleń słabych", których nie wykreowało przeżycie generacyjne, lecz czynniki zewnętrzne, po części nawet administracyjne. Po 1956 roku odbudowują się rozmaite struktury ruchu młodzieżowego - poprzednio sprowadzone do jednej tylko organizacji, ZMP. Powstaje ZSP - organizacja studencka, która będzie mieć do połowy lat 70. XX w. wielki wpływ na polską kulturę i kreowanie młodych twórców, m.in. poprzez popieranie życia klubowego (teatry, kabarety, zespoły muzyczne, a także czasopisma  literackie).

W Warszawie, wokół klubu "Hybrydy", skupia się grupa poetów i eseistów (Krzysztof Gąsiorowski, Andrzej K. Waśkiewicz, Janusz Żernicki, Jerzy Leszin). Nie mają jednolitego programu, żadnej wspólnej wizji poezji. Chcą jednak występować jako jedna formacja. Klasycyzują, antykizują, jednak nie stanowią żadnej wyraźnej przeciwwagi dla "Współczesności". Ale od tego momentu - od początku lat 60. - życie poezji w Polsce zaczyna podlegać rytualizacji. Wyznaczają je kolejne konkursy, festiwale, kolejne organizacje młodzieżowe (m.in. ZMW) chcą szczycić się "popieraniem młodych poetów". Produkcja kolejnych tomów, tomików i "arkuszy" poetyckich jest ogromna, co musi prowadzić do inflacji poetyckiego słowa. Pomiędzy 1956 a 1968 rokiem nie pojawia się praktycznie żaden wielki poetycki talent - z wyjątkiem Rafała Wojaczka i Ryszarda Milczewskiego-Bruno.

Trudno zlokalizować bliżej "osobną" twórczość poetycką Edwarda Stachury: sympatyzował wprawdzie z "hybrydowcami", jednak wyżej cenił sobie własną niezależność, nie odczuwał potrzeby grupowego działania (tomy Dużo ognia, 1963; Po ogrodzie niech hula szarańcza, 1967; Przystępuję do ciebie, 1968). Wszyscy trzej poeci, których życie przebiegało dramatycznie i równie dramatycznie, wcześnie się zakończyło, byli (i są do dzisiaj) ikonami dziwnej międzyepoki, czasu "małej stabilizacji", który z naturalnych powodów nie mógł owocować wielką liryką. Te tworzyli poeci starszych pokoleń, przeważnie kontynuując, względnie rozwijając własne, sprawdzone już poetyki.

Edward Stachura Prefacja

 

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym

Słusznym i zbawiennym jest 

Śmiać się głośno

Płakać cicho

Deszcz ustaje sady kwitną

I tego trzymać się trzeba

 

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym

Słusznym i zbawiennym jest

Iść i padać

Z-padłych-wstawać

Przeszła wojna

Wstaje trawa

I tego trzymać się trzeba

 

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym

Słusznym i zbawiennym jest

Śledzić gwiazdy

Grać na skrzypcach

Astronomia

I muzyka

I tego trzymać się trzeba

 

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym Słusznym i zbawiennym jest

Być uważnym Pełnym pasji Dobra wasza Gwiżdżą ptaki

I tego trzymać się trzeba

 

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym Słusznym i zbawiennym jest

Żeby człowiek w życiu onym Sprawiedliwym Był i godnym

 

Żeby człowiek Był człowiekiem Lecą liście Szumi w lesie Wiatr z obłoków Warkocz plecie

I tego trzymać się trzeba

Z cyklu (poematu) Missa pagana, 1978

Polskie życie społeczne, poddane gomułkowskiej nijakości, w którym dawno już zapomniano o ożywczych prądach popaździernikowych - wymagało głębokiego wstrząsu. Pierwszy nastąpił ok. 1966, w atmosferze święta tysiąclecia chrztu Polski i gwałtownego konfliktu władz z Kościołem. Od połowy lat 60. narastały również napięcia pomiędzy różnymi frakcjami w samej PZPR. Ujawniły się one w marcu 1968 roku.

Nie można jednak atmosfery w Polsce w 1968 roku oddzielać od tego, co działo się w świecie. Wojna arabsko-izraelska (1967), seria gwałtownych zajść na wielu uniwersytetach w Ameryce i Europie (m.in.  tzw.  rewolucja  majowa we Francji w 1968), protesty przeciw amerykańskiej interwencji w Wietnamie, rewolucja hunwejbinów w Chinach, powstawanie tzw. kultury alternatywnej w USA i Zachodniej Europie (kontrkultura) - wszystko to wskazywało, że świat zmierza w stronę wartości lewicowych.

Rafał Wojaczek Ballada bezbożna

 

Gdzie mojej ręki lewej z niebem igra samiec

Tam stado dojnych gwiazd i moja śmierć je pasie

 

Gdzie mojej ręki prawej ogródek się szerzy

Tam moją żonę martwą zakopują w ziemi

 

Gdzie moich jąder krąży podwójna planeta

Tam wieszają człowieka za to że poeta

 

Gdzie nasienie pospiesznie porzucone gnije

Tam kobietę do spazmu pobudzają kijem

 

Gdzie mojego mózgowia cieknie wrąca struga

Tam pijak pije pijąc wie już co jest dobra wódka

 

Gdzie moja stopa lewa bieg planet popędza

Tam nie ma Boga tylko jego impotencja

 

Gdzie moja stopa prawa bieg planet wstrzymuje

Też nie ma Boga tylko nieskończony smutek

 

Gdzie moja męskość głową fioletową straszy

Poślubiona dziewica regularnie krwawi

 

Gdzie patrzę lewym okiem tam widzę: jest Polska

Biskup na świni tyłem wjeżdża do kościoła

 

Gdzie patrzę prawym okiem moje życie marne 

Jak zwykle z przyjściem zmroku idzie pod latarnię

Inna Bajka, 1970

Rozejście się pojmowania tych wartości przez młodzież zachodnią i przez obywateli żyjących w sowieckiej sferze wpływów nastąpiło dość szybko: w sierpniu 1968 wojska Układu War- szawskiego, w tym oddziały polskie, stłumiły wolnościowy ruch w Czechosłowacji. Zarazem hasła wyzwolenia seksualnego, etycznego, moda na rewolucję obyczajową propagowana przez "hippies" (a posługiwali się oni frazeologią zaczerpniętą z powierzchownie na ogół czytanych Marksa, Marcusego i Mao Zedonga) docierała również nad Wisłę.

Powstawał z tego mało przejrzysty amalgamat myśli i uczuć: lewicowość mieszała się z odruchem protestu przeciwko komunistycznej dyktaturze. Marzenie o wolności - z utopijnym wyobrażeniem, że komunistyczna doktryna kryje w swojej głębi jakieś istotne wartości. Obrzydzenie do socjalizmu sąsiadowało z przeświadczeniem, że socjalizm może od czegoś wyzwalać, ku czemuś prowadzić. Wystarczało - jak sądzili młodzi ludzie z tamtych czasów - zerwać z publicznego dyskursu łuskę kłamstwa, perfidii, odebrać władzę nad duszami Polaków zdeprawowanym politykom i publicystom. Trzeba mówić wprost.


Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama