Protagonista powieści Jerome’a Davida Salingera Buszujący w zbożu.
Zajmuje poczesne miejsce w galerii amerykańskich bohaterów literackich, pielęgnujących młodzieńcze marzenia i ideały wbrew niesprzyjającym okolicznościom i na przekór złej woli innych. Powieść przedstawia trzy dni z życia szesnastoletniego Holdena, wyrzuconego właśnie ze szkoły Pencey w Pensylwanii (a była to kolejna, w której nie zagrzał miejsca). Będąc w drodze do rodzinnego Nowego Jorku, chłopiec postanawia powłóczyć się trochę po mieście przed powrotem do domu. Trzy dni - sobota, niedziela i poniedziałek - mijają mu na peregrynacjach, podczas których zawiera przelotne znajomości z różnymi osobami, takoż odnawia kontakty z dawnymi znajomymi.
Sobota to dzień podróży z Pensylwanii do Nowego Jorku; w pociągu Holden rozmawia z matką jednego z kolegów, która dosłownie rozpływa się, chwaląc przymioty swojego wrażliwego dziecka. Holden, w którego przekonaniu chłopak jest wrażliwy niczym sedes, wyrozumiale nie niszczy złudzeń, jakimi żyje towarzysząca mu kobieta. W istocie ludzie napotkani przez Caulfielda albo karmią się iluzjami i hołdują kłamstwom, albo są do szpiku pragmatyczni i materialistyczni. Sobota kończy się dla bohatera nieprzyjemnym hotelowym epizodem z prostytutką, z której usług chce skorzystać, ale potem rezygnuje, musi jej jednak zapłacić. Niedzielę Holden spędza "na mieście", włócząc się tu i tam; spaceruje w okolicy swojego ulubionegoMuzeum Historii Naturalnej, ogląda film w kinie, umawia się z przyjaciółką, której proponuje wspólną ucieczkę, pod nieobecność rodziców zachodzi do domu i rozmawia z ukochaną młodszą siostrą Phoebe, wreszcie idzie przenocować w mieszkaniu dawnego nauczyciela, pana Anatoliniego.
W poniedziałek znowu spotyka się z Phoebe, odwiedzają zoo, potem idą na karuzelę. Podczas tej wspólnej wyprawy Holden uzmysławia sobie, że Pheobe jest jedyną istotą, na której zrozumieniu może polegać, i porzuca plan ucieczki z Nowego Jorku gdzieś na Zachód. Z drugiej strony zażyłość z siostrą potęguje poczucie wyobcowania u Holdena, który z nikim innym nie zbudował trwałych więzi. W jego oczach Pheobe uosabia najpiękniejsze cechy dziecka: niewinność, szczerość, otwartość; jego uwielbienie dla niej i dla dzieci w ogóle jest o tyle znamienne, że on sam nie chce dojrzeć i stać się częścią świata dorosłych, który napawa go lękiem i którego zasad nie rozumie albo nie akceptuje.
Swoistym słowem-kluczem, jakiego bohater używa w przeróżnych sytuacjach, jest wyraz phoney, pojawiający się w znaczeniu przymiotnikowym (fałszywy, zakłamany) oraz rzeczownikowym (pozer, oszust). Tym jednym słowem Holden określa wszystko, na co się nie zgadza i przeciwko czemu się buntuje. Wszakże ten bunt jest podszyty smutkiem, pesymizmem, nawet desperacją - tak czy inaczej, Holden Caulfield stoi na progu dorosłości, nie odwróci biegu czasu, a dziecięca część jego "ja" umrze raczej wcześniej niż później.