Jeden z bohaterów komedii Mikołaja Gogola Rewizor
Chlestakow, ubogi urzędniczyna z Petersburga, całkowicie zrujnowany fatalną grą w karty, utknął w prowincjonalnym zajeździe (gdzie pluskwy gryzą go jak psy), bo nie ma pieniędzy na kontynuowanie podróży do stolicy. Gdy zjawia się miejscowy Horodniczy, Iwan Aleksandrowicz omal nie umiera ze strachu, sądzi bowiem, że zostanie aresztowany za niewypłacalność.
Tymczasem Horodniczy zaprasza go do siebie i gości jak carewicza. Chlestakow poddaje się zaszczytom i - aby sprawić przyjemność gospodarzom - opowiada niestworzone brednie o swoich stołecznych sukcesach. Gdy pada upojony nadmiarem alkoholu ze słowami: Wszystko bzdura, nikt nie zwraca uwagi na to szczere wyznanie. Nazajutrz przed oczami zdumionego Iwana Aleksandrowicza pojawia się sznur miejscowych notabli z łapówkami i donosami na kolegów. Chlestakow chętnie przyjmuje pieniądze, mgliście tylko domyślając się, że wzięto go za kogoś innego.
Z prawdziwą radością przystępuje również do równoległego uwodzenia żony i córki Horodniczego, a przyłapany z tą ostatnią, efektownie się oświadcza. Ma jednak na tyle rozsądku, by posłuchać rad służącego Osipa i zebrawszy wszelkie prezenty i datki od miejscowych, a także wyposażenie od "przyszłego teścia", opuścić przed wyjaśnieniem się nieporozumienia nadzwyczaj gościnne miasteczko. Jego cyniczny i pełen jadowitej pogardy dla "dobroczyńców" stosunek ukazuje list napisany do przyjaciół w Petersburgu.