Bohater niedokończonej powieści Mikołaja Gogola Martwe dusze.
Panujące w Rosji prawo, nakazuje ziemiaństwu płacić podatek od każdej posiadanej duszy chłopskiej aż do kolejnego spisu, który ustali, ilu chłopów faktycznie żyje i pracuje w majątku i pozwoli na wykreślenie tych, którzy zmarli w okresie pomiędzy spisami, staje się dla Cziczikowa wspaniałym polem oszustw. Przedsiębiorczy "nowy kapitalista" wie bowiem, że szlachty nic tak nie boli, jak fakt, że naród martwy, a płać niby za żywych.
Paweł Iwanowicz ma zresztą spore doświadczenie w robieniu dobrych interesów: najpierw w biurze brał łapówki, później w komorze celnej współpracował z przemytnikami. I tak, choć pochodzi ze zrujnowanej rodziny szlacheckiej, a sam jest najbardziej nijakim w Rosji człowiekiem, uciułał pewien majątek i może zainwestować go w skupowanie za grosze od ziemian martwych dusz. Jemu ten zakup się opłaca: za nowo nabytych chłopów nie musi płacić podatku, a jeszcze otrzymuje od urzędów państwowych spore sumy na ich przemieszczenie, bo w świetle dokumentów oni żyją.
Najistotniejszą korzyścią jest jednak to, że Cziczikow, jako właściciel setek dusz, o których nikt nie wie, że są martwe, korzysta z nieograniczonych kredytów i usłużnej gościnności wszędzie tam, gdzie tylko się zjawi. Zjednuje sobie prowincjonalnych notabli: Maniłowa, Pluszkina, Sobaczkiewicza, wreszcie zostaje nawet zaproszony na bal do gubernatora. Tu jednak następuje fatalne zdarzenie, bo pijany Nozdriow ujawnia, że wszyscy poddani Cziczikowa to zmarli chłopi.
Fortuna powoli odwraca się od oszusta: nie za sprawą autentycznego skandalu, ale dzięki prowincjonalnym plotkom. Zrażony do miejscowych hochsztapler wyjeżdża, by w nowym otoczeniu prowadzić stare interesy.