Któregoś wieczora zatrzymał się na nocleg w zamku, którego pani zgotowała mu wspaniałe przyjęcie, gdy tylko dowiedziała się, kim jest. – W domu króla Artura najmężniejsi są i najszlachetniejsi w świecie rycerze – rzekła. – Niczego w świecie by im nie brakowało, gdyby uznali nad sobą prawo bogów naszych. – Jakże to, pani? Nie jesteś zatem chrześcijanką, ty i twój dwór? Odpowiedziała, że jest poganką; usłyszawszy to, pan Gowen wielce się zasępił, a to zasmuciło panią, gdyż im dłużej nań patrzyła, tym więcej go podziwiała; była bardzo piękna, on jednak miał tak twarde i niezłomne serce, że na nic się to zdało. Kiedy [...] już wszyscy zasnęli, przyszła do jego komnaty, wsparła się o jego wezgłowie i swoim licem do jego lica przylgnąwszy błagała go, by o niej nie zapomniał. Pan Gowen wziął ją w ramiona i przytulił łagodnie, a że płakała, ucałował jej lico, strzegąc się jednak, by nie tknąć ust. Panią wielce to rozgniewało; stało się bowiem, iż płomień miłości, który sprawia, że najroztropniejsi ludzie czynią rozmaite szaleństwa, ogarnął ją i tak okrutnie rozpalił, aż pan Gowen uczuł jakoby żar przenikający jej suknie. Starał się więc ją pocieszyć: – Miła i słodka pani – rzekł do niej – nie trać otuchy, nie ma bowiem na świecie takiej rzeczy, jakiej bym dla ciebie nie uczynił. Usłyszawszy owe słowa, chciała pocałować go w usta, on jednak odwrócił głowę, tak iż nie udało jej się tego uczynić; wzięła jednak tyle, ile zdołała i w końcu, nie władając już nad sobą, wśliznęła się do łoża. Pan Gowen jednak odsunął się nieco. [...] – Panie, umrę i oczy moje nie ujrzą już więcej dnia, jeżeli mnie nie pokochasz. A jeżeli dlatego mną gardzisz, że nie znam wiary twojej, przyjmę chrzest. Zresztą, aby cię, panie, lepiej przekonać, uczynię to zaraz. I już biegnie zaczerpnąć cały puchar wody, czyni nad nim znak krzyża i trzy razy przechyla na- czynie, polewając się wodą, a przy tym mówi: – Ja, Flora, siebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, przez świętą wiarę w Jezusa Chrystusa. Ujrzawszy to, pan Gowen wybuchnął gromkim śmiechem: – Na mą głowę, oto już, pani, stałaś się świętą! Ale brakuje jeszcze soli i krzyżma... – Panie, śmierć mi tym śmiechem zadajesz! Mam wiarę głęboką i wolę niezłomną, by czynić wszystko, co należy, kiedy tylko to będzie możliwe. Większość mych poddanych to chrześcijanie, inni zaś chętnie przyjmą chrzest, kiedy dowiedzą się, że ja też jestem chrześcijanką. – Pani – rzekł pan Gowen – skoro tak się sprawy mają, oddaję się cały twej woli. Czyń, co ci się podoba. Wtenczas ona go objęła, okrywając pocałunkami oczy jego i usta; a jako że oboje wielkiej byli piękności, zjednoczenie ich równie było piękne.
Opowieści Okrągłego Stołu, opr. Jacques Boulenger, przekład Krystyna Dolatowska, Tadeusz Komendant