Główny bohater komedii Mikołaja Gogola "Rewizor".
Akcja komedii, której pomysł podsunął Gogolowi Aleksander Puszkin, rozgrywa się w małym, oddalonym o wiele dni podróży od jakiegokolwiek znaczącego ośrodka, miasteczku. Władzę absolutną pełni tu Horodniczy (tj. naczelnik policji) Dmuchanowski. Pan Dmuchanowski żyje sobie szczęśliwie: zbiera łapówki i twardo rządzi wszystkimi prowincjonalnymi urzędnikami. Sielankę przerywa poufna wiadomość: do miasteczka ma przybyć incognito rewizor, który skontroluje funkcjonowanie organów państwowych.
Chwilową panikę kończy radosna wiadomość, że w miejscowym zajeździe zatrzymał się młody człowiek ze stolicy, który gospodarzowi nie chce płacić ani kopiejki za wynajętą izbę oraz utrzymanie własne i służącego. Horodniczy nie ma cienia wątpliwości - to musi być rewizor! Przezwyciężając nieufność niebezpiecznego gościa, Chlestakowa, zaprasza go do swego domu i przyjmuje z niebywałą rozrzutnością. "Sprytnie" wyjaśnia mu wszelkie zastrzeżenia, co do ewentualnych skarg na nadużycie władzy (np. o kobiecie skazanej na chłostę woła: To nieprawda! Sama siebie wychłostała!) i upija go do nieprzytomności.
Znajduje w tym ostateczne potwierdzenie, że gości u siebie wysokiego urzędnika carskiego: I jakżeby nie miało to być prawdą? Gdy sobie człowiek popije, wszystko wygada. Przyłapując Chlestakowa na amorach z córką, Dmuchanowski w prawdziwej euforii ofiarowuje "rewizorowi" jej rękę, po czym wyprawia go z miasta najlepszą trójką koni i obficie zaopatrzonego w gotówkę, by przygotował się do ślubu.
Od tego momentu Horodniczy triumfuje. Wierzy, że zięć zrobi go dygnitarzem (Bardzo lubię być generałem - wyznaje), znęca się nad tymi, którzy zgłaszali do rewizora jakieś zastrzeżenia wobec niego. Puszenie się Dmuchanowskiego przerywa nagłe przybycie naczelnika poczty, któremu Horodniczy już dawno nakazał kontrolę wszelkiej korespondencji.
Teraz naczelnik otworzył lich Chlestakowa, z którego wynika, że nie tylko nie był on rewizorem, ale swoich "dobroczyńców" z miasteczka opisuje stołecznym przyjaciołom ze zjadliwą złośliwością. Załamany kpinami otoczenia (i śmiechem publiczności) Dmuchanowski woła: Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie! Na domiar złego, do miasteczka przybywa w końcu prawdziwy rewizor.