Bohater powieści Kazimierza Brandysa Matka Królów.
Przed wojną mieszkał na ulicy Granicznej w Warszawie, pracował w kancelarii adwokata Steckiego, obrońcy więźniów politycznych. Był działaczem partii komunistycznej. Z polecenia partii wszedł w skład redakcji nielegalnego tygodnika "Wola Ludu". Starał się zaradzić kłopotom Łucji Król, która zwróciła się do niego o ratunek, znalazłszy się po śmierci męża w trudnej sytuacji materialnej.
Zlecił jej sprzątanie swego mieszkania, pomagał w nauce synowi Łucji - Klemensowi, szukał kontaktu z posłem PPS-u Buchnerem, by pomóc jej w uzyskaniu renty lub zasiłłku. Łączył go też wówczas z Łucją przelotny romans. Za działalność polityczną został skazany na siedem lat więzienia. Gdy wyszedł na wolność w 1941 r., wezwano go do Lwowa, by wysłuchać jego wyjaśnień w sprawie Buchnera.
Lewen złożył szczerą samokrytykę, zdawał sobie bowiem sprawę z "nadrzędności procesu historycznego wobec przypadkowej racji jednostki". Potem wrócił do Warszawy i za murami getta redagował - znowu
nielegalnie - pismo "Barykada" oraz trudnił się wyrobem granatów. Po
pewnym czasie uciekł z getta na aryjską stronę i znalazł schronienie w
mieszkaniu Łucji.
Długie wieczory spędzał na rozmowach z Klemensem,
którego wciągnął do pracy w konspiracyjnym podziemiu. Pod koniec wojny
został członkiem Komitetu Centralnego PPR. Powierzono mu także naczelną
redakcję teoretycznego organu partii. W jednym z numerów tego pisma, w
artykule Sugestie wroga, ostrzegał przed tworzeniem
sztucznych przegród między członkami partii. Tekst zyskał przychylność
wśród wysoko postawionych działaczy partyjnych, gratulowano mu pryncypialności.
Kiedy nadchodzi czas czystek w szeregach partii i
oskarżania o "prawicowo-nacjonalistyczne odchylenia", jedną z ofiar
nagonki staje się Klemens. Na prośbę Łucji Lewen usiłuje pomóc swemu
dawnemu uczniowi, czyni to jednak bez zapału, nie chcąc narażać
własnej skóry. Jednak również on staje się podejrzany jako dawny
mentor Klemensa i były towarzysz Grzegorza Wierchy - wobec którego także prowadzono śledztwo.
Sytuacja odmienia się na lepsze wraz z odwilżą polityczną. Zaproponowano Lewnowi powrót na stanowisko kierownika wydziału, zamierzano wysunąć jego kandydaturę do centralnych władz partii. Tę odmianę powitał spokojnie, jako sprostowanie pomyłki, z godnością niedoszłej ofiary i poczuciem utwierdzonej racji.