Postać szlachetnego gangstera z "Opery za trzy grosze", której pierwowzór zaczerpnął Bertolt Brecht z osiemnastowiecznej "Opery żebraczej" Gaya i Pepuscha.
Białe rękawiczki, laska z kości słoniowej, getry, lakiery i blizna na szyi to zewnętrzny portret Majchra, przywódcy londyńskiej mafii, najniebezpieczniejszego człowieka w mieście, owianego romantyczną legendą. Świadczą o tym nie tylko pieśni śpiewane w dramacie przez prostytutki i uliczników, lecz fantazja i dezynwoltura samego bohatera. Mackie zręcznie lawiruje między dwiema kobietami: córką przedsiębiorcy Peachuma, Polly oraz Lucy, córką szefa policji.
By zainscenizować rzekomy ślub z Polly, zajmuje przygodną stodołę, którą wyposaża w najświeższe złodziejskie łupy niczym arabski sezam. Mackie żyje za pan brat z pastorem i z policją, komendant Brown to jego stary towarzysz z walk w Indiach. Bohatera, dwukrotnie wydanego policji i opuszczonego przez kamratów, do końca nie opuszcza szczęście: tuż przed egzekucją przybywa posłaniec królowej, by... nadać mu tytuł szlachecki, zamek i dożywotnią rentę.
W komentarzach do dramatu Brecht starał się uwypuklić antypatyczne rysy bohatera, ukazując na przykładzie jego stosunków z resztą bandy mechanizmy kapitalistycznego wyzysku. Mackie nadużywa swojej pozycji, cynicznie posługując się wiernymi wspólnikami, by zaraz potem łatwo spisać ich na straty w zamian za bezpieczeństwo całego interesu. Tak jak niedoszły teść Peachum, również i Mackie pilnuje twardych zasad księgi rachunkowej. A z drugiej strony przesadnie dba o maniery, które w jego przekonaniu odróżniają człowieka od świni: używając odpowiednich sztućców do ryby i zabraniając Polly aktorskich popisów przed resztą bandy, zachowuje się jak przykładny domowy patriarcha w małostkowym wydaniu.
Według Brechta jego bohater udowadnia, że rabusie to tak naprawdę "straszni mieszczanie", a mieszczanie jak kryminaliści kierują się egoizmem, chciwością oraz hipokryzją. Publiczność Opery chciała jednak inaczej i Mackie pozostał romantycznym złoczyńcą o wielkiej odwadze i równie wielkiej lekkomyślności, nieodpornym na wdzięk kobiet i zjednującym ludzi uroczą arogancją. W samym dramacie, pomimo satyryczno-prześmiewczej aury, Mac przechodzi pewną ewolucję: skazany na śmierć, prowadzony na szubienicę, nie jest już tym samym, co na początku, awanturnikiem, lecz człowiekiem, któremu zajrzała w oczy autentyczna trwoga.