Narrator i bohater powieści Jerzego Kosińskiego "Malowany ptak".
Sześcioletni chłopiec z "dużego, wschodnioeuropejskiego miasta", którego jesienią 1939 roku rodzice wysłali na wschód do odległej wioski, by tam znalazł bezpieczne schronienie przed zagrożeniami, jakie niosła wojna. Bieg wypadków udaremnił jednak ich plany. Kobieta, która wzięła do siebie chłopca, umarła dwa miesiące później. Od tego momentu chłopiec wędrował samotnie od wioski do wioski, doznając wielu krzywd, cierpień i upokorzeń. Tubylcza ludność, wśród której przyszło mu spędzić cztery lata, miała jasną cerę, jasne włosy i niebieskie albo szare oczy. Chłopiec zaś był ciemnowłosy, czarnooki i śniady.
Posługiwał się językiem warstwy wykształconej, niemal niezrozumiałym dla wieśniaków. O ich nieprzychylnym lub wrogim stosunku do chłopca decydowała nie tylko jego etniczna obcość. Mieszkańcy wiosek zdawali sobie sprawę, że za udzielanie schronienia Żydom grozi im ze strony Niemców kara śmierci. Po krótkim pobycie u Marty chłopiec przybył do Mądrej Olgi, starej znachorki, która umiała wyleczyć sobie tylko znanymi sposobami wszystkie choroby. Kiedy dziesiątkująca okoliczne wsie zaraza dotknęła także chłopca, Olga zakopała go po szyję w ziemi i zostawiła na noc samego, by zimna ziemia wypędziła z jego ciała chorobę. Rano wykopała go z ziemi, a po siedmiu dniach chłopiec powrócił do zdrowia.
W miarę spokojne życie przy Oldze urwało się, gdy chłopcy wrzucili go do rzeki, a ta zaniosła go daleko od domu znachorki. Trafił do chorobliwie zazdrosnego młynarza, który podejrzewał swoją żonę o romans z parobkiem. Gdy jego podejrzenia się potwierdziły, nie zwracając uwagi na obecnego w chałupie chłopca wydłubał parobkowi oczy i tak okaleczonego wypchnął za drzwi. Wczesnym rankiem następnego dnia chłopiec uciekł z obejścia młynarza. Przygarnął go trudniący się polowaniem na ptaki Lech, który schwytane przez siebie ptactwo wymieniał u chłopów na jedzenie i bimber. Chłopiec pomagał mu zastawiać wnyki i całymi godzinami słuchał jego opowieści o dziwnych ptasich zwyczajach.
Zorientował się także, że największą miłością Lecha była Głupia Ludmiła - dziewczyna, która padła kiedyś ofiarą zbiorowego gwałtu i to przeżycie całkiem pomieszało jej rozum. Kiedy Lech długo nie widział Ludmiły, brał odwet na ptakach za swoje cierpienia. Wybierał z klatki najdorodniejszego, malował go w barwy tęczy, po czym dawał chłopcu znak, by puścił ptaka wolno. Ten wzbijał się szczęśliwy, po czym ku swojemu zdumieniu był brutalnie atakowany przez ptaki tego samego gatunku, aż padał martwy. W ten sposób chłopiec za pomocą żywych symboli poznał główną przyczynę swoich niedoli.
Doświadczenia bohatera powieści są coraz bardziej traumatyczne: by ratować własną skórę, doprowadza do zagryzienia swego prześladowcy, pewnego cieśli, przez wygłodniałe szczury; u okrutnego Garbosza jest szczuty psem-bestią; kiedy podczas nabożeństwa opuszcza mszał, za karę zostaje wrzucony do kloacznego dołu, a strach towarzyszący tym przeżyciom jest tak dojmujący, że chłopiec traci głos na kilka lat. Z kolei po tym, jak zobaczył córkę Makara spółkującą z kozłem, uwierzył w realne istnienie diabła. Stracił wiarę w skuteczną moc modlitwy, nabrał zaś przekonania, że im więcej bólu i utrapień człowiek sprowadza na bliźnich, tym większych korzyści może oczekiwać od losu. Jeśli zaś ulega takim uczuciom, jak miłość, przyjaźń czy litość, wówczas sam pada ofiarą cierpień, jakich chciał oszczędzić innym.
Gdy to zrozumiał, postanowił z rozmysłem szerzyć nieszczęście i boleść. Pod koniec wojny, gdy wojska niemieckie wycofywały się przed Armią Czerwoną, podczas najazdu Kałmuków na wioskę zostaje ranny, a następnie przewieziony do wojskowego szpitala polowego. Tam z kolei zostaje poddany komunistycznej indoktrynacji. Kiedy trafia do schroniska dla sierot, gdzie panują równie brutalne prawa, jak wszędzie indziej, umie już odpowiadać złem na zło.
W schronisku odnajdują go rodzice. Powraca do domu bez radości, bez żadnych serdecznych uczuć dla matki i ojca. Nocami wymyka się z domu i wchodzi w komitywę z miejscowymi lumpami. Po pewnym czasie przeprowadza się wraz z rodzicami na południe Polski. Tam, pod okiem instruktora, uczy się jeździć na nartach. Podczas jednej z takich lekcji przewrócił się na stromym zboczu i dotkliwie potłukł. Przewieziony do szpitala, odzyskuje wreszcie mowę.
Wędrówka chłopca i jego przeżycia mają charakter symboliczny, nie mogą być zatem rozpatrywane w kategoriach realizmu i prawdopodobieństwa zdarzeń. Symboliczny wymiar powieści służy tyleż odsłonięciu pewnej prawdy o kulturze europejskiej połowy XX wieku, co poznaniu ciemnej strony ludzkiej osobowości.