Bohater powieści Roberta McLiama Wilsona "Autopsja".
Stary człowiek, czekający na śmierć. Odrzuca myśl o samobójstwie, ponieważ samobójstwem - jak powiada - kończą głupcy. To przekonanie pozwala mu godzić się na powolne umieranie, którego jedynym towarzyszem będzie ból. Z wiszącym nad głową jak miecz Damoklesa wyrokiem śmierci nie ma zbyt wiele sposobności, by dać wyraz swojej autonomii. Akt woli Manfreda ogranicza się zatem do odmowy leczenia, z którym wiązałoby się zdychanie tuzinkową higieniczną śmiercią w jakimś racjonalnie prowadzonym hospicjum. Zamiast tego wolał odkrywanie nowych lądów, mrożącą krew w żyłach wyprawę w świat bólu.
Jednak gorszy do zniesienia okazuje się ból duszy i ciężar winy. Przed dwudziestu laty opuściła go żona, Emma. Od tamtej pory stał się oddychającym trupem. Przeraźliwą pustkę wypełnia mu jedynie oczekiwanie na wyznaczone przez Emmę spotkania, które odbywają się raz w miesiącu na parkowej ławce - bez jednego spojrzenia, gdyż Emma zabrania mu na siebie patrzeć. W życiu małżeńskim Manfreda dominowało chore pragnienie zawłaszczenia ukochaną osobą - nawet za cenę jej skrzywdzenia i pogardy dla samego siebie. Rozkład jego małżeństwa, miał siłę fatum.
Gdy Manfred wziął Emmę za żonę, wziął ją wraz z jej straszliwą tajemnicą (Emma była ofiarą Holocaustu), która budziła w nim demony. Kiedy stał się katem swojej żony, nie był już panem własnej woli, ale niewolnikiem okrutnego prawa, na mocy którego istota ludzka, podobnie jak zwierzę, zamienia się w prześladowcę w chwili, w której rozpozna w drugim ofiarę. Manfred, stosując przemoc wobec żony, przysparza cierpienia również sobie, jednak raz puszczona w ruch maszyneria zła czającego się w człowieku nie może się już zatrzymać.
Imię Manfred jest aluzją do Byronowskiego bohatera, którego słowa stanowią motto powieści: dla tych, którzy mię kochali, / Byłem bez litości!... i który próbował popełnić samobójstwo, by uwolnić się od pamięci o winie za śmierć kobiety, której miłość zdeptał. Manfred końca XX wieku nie wierzy w moce pozaziemskie, a w jego życiu niewiele zależy od jego woli - nawet wtedy, gdy może ją zamanifestować, ściąga na siebie nieszczęście.
Kiedy decyduje, że chce mieć dziecko, owszem - powołuje do życia syna, ale tym samym sprowadza na świat swojego wroga. Człowiek, zdaje się mówić autor powieści, jest niewolnikiem sił, które go przerastają - historii, psychologii, natury. W życiu Manfreda kluczową rolę odgrywa ból (na co wskazuje tytuł oryginału Manfred’s Pain), jest to bowiem ból totalny, ogarniający i ciało, i duszę. Jeden i drugi Manfred musi go znosić aż do chwili, w której umrze na ulicy, przed swoim domem.