Reklama

​Mariamne

Tytułowa bohaterka powieści Pära Lagerkvista "Mariamne".

Pochodziła z rodu Machabeuszy. Do Jerozolimy przybyła za czasów despotycznych rządów króla Heroda. Była młoda i niezwykle piękna. Jak przystało na szlachetnie urodzonych, nosiła szaty greckie. Chód miała lekki jak lot ptaka, nosiła sandały złożone z cienkiej podeszwy ze srebrną pętlą otaczającą kostkę. Przypadek zrządził, że wkrótce po jej przybyciu do Jerozolimy zobaczył ją Herod. Jeszcze żadna kobieta nie wywarła na nim tak silnego wrażenia. Jakiś czas potem sama się doń zgłosiła, by prosić o łaskę dla dwunastoletniego chłopca, jej krewniaka, wtrąconego przez Heroda do lochu za usiłowanie zabicia strażnika. 

Reklama

Kiedy rozeszły się słuchy, że na prośbę Mariamne tyran uwolnił chłopca, zaczęły się do niej zgłaszać inne kobiety, prosząc o wstawiennictwo za najbliższych, także niewinnie wtrąconych do więzienia. Czasami Herod odmawiał stanowczo jej prośbom, innym zaś razem był im przychylny. Jej rodzina patrzyła z niechęcią na odwiedziny u znienawidzonego despoty, który ponosił winę za śmierć wielu spośród jej najbliższych. 

Najgorzej odnosił się do niej ów mały chłopiec, którego uratowała jako pierwszego. Inni mieszkańcy Jerozolimy okazywali jej wielką wdzięczność: twarze ich promieniały, gdy ją spotykali, a kobiety padały na kolana i całowały rąbek jej płaszcza. Pewnego dnia Herod zapytał ją, czy zgodziłaby się zostać jego żoną. Po długim namyśle powiedziała "tak", mając nadzieję, że dzięki temu będzie mogła jeszcze skuteczniej nieść pomoc ludziom skrzywdzonym przez męża. Początkowo niemal wszystko szło po jej myśli: kilka komnat urządziła według własnego gustu, uwolniono wszystkich więźniów z wyjątkiem kilku największych zbrodniarzy, którzy czekali na egzekucję. Słuch o tym niezwykłym wydarzeniu szybko się rozszedł po mieście. 

Rządy Heroda złagodniały, a ludzie błogosławili imię dobrej królowej Mariamne. Tylko jej krewni czuli do niej odrazę i nienawiść. Choć Herod pragnął ją obsypywać drogocennymi klejnotami, chciała pozostać taką, jaką była - odzianą skromnie i prosto. Choć poślubiła okrutnego tyrana, była łagodna i cicha, i miała uśmiech jakby zwrócony do wnętrza swej istoty, darzyła nim jednak wszystkich, z którymi się zetknęła

Pewnego dnia Herod wziął ją do budowanej na jego polecenie świątyni, która swoją wspaniałością miała zaćmić wszystkie pozostałe. Nie zwracała jednak zbytniej uwagi na to, co oglądała. Nie potrzebowała bowiem żadnej świątyni. Nosiła w sobie nabożeństwo, którego mogła słuchać,  kiedy  tylko chciała. Po pewnym czasie Herod zorientował się, że Mariamne go nie kocha. Zauważył też, że oddaje mu się bez namiętności, co było dlań wielkim upokorzeniem. Zaczęła tracić władzę nad mężem, który wrócił do dawnego trybu życia: sprowadzał do pałacu dziewki uliczne, na nowo zapełniły się lochy więzienne. 

Owładnęło nim ponadto obsesyjne podejrzenie, że Mariamne spiskuje ze swoją rodziną przeciwko niemu, a tym samym stanowi dla niego poważne zagrożenie. Najął więc skrytobójcę, który miał ją zamordować. Gdy po wykonaniu zlecenia Herod wszedł do jej komnaty, leżała we krwi, ugodzona w pierś i szyję. Żyła jeszcze, ale oddychała z coraz większym trudem. Nie mogła mówić. Na chwilę przed śmiercią uczyniła tylko bezradny ruch ręką. A potem włożyła swoją dłoń w jego dłoń, swą małą wąską dłoń w jego dłoń. Uczyniła tak, choć wiedziała, że umiera z jego powodu.   

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama