Bohater powieści "Rzeki obojętne" belgijskiego pisarza Alaina van Crugtena.
Uczeń niższego seminarium; karierę duchowną wybrał dla niego ojciec, Johannes van Melick, taką wolę wyrazili również przełożeni seminarium po niecodziennym incydencie w kaplicy, gdzie znaleziono Gerarda leżącego krzyżem na zimnej posadzce, omdlałego i wycieńczonego. Uznano to za oznakę powołania kapłańskiego, jednak w rzeczywistości nie było to dobrowolne zadawanie sobie cierpienia, ale kara wymierzona przez siejącego terror brata Teodora. Gerard udręczony głodem, zimnem i niewygodą, wznosząc do Boga hiobowe modlitwy, boi się poruszyć w obawie, że obserwuje go brat Teodor. Teodor znaczy "dar Boga". A może dar szatana? - zastanawia się bohater, może brat Teodor jest diabłem?
Konstrukcja świata, jaka odsłania się przed oczami młodzieńca, przywodzi na myśl piekło, lecz urządzone z mistrzowską logiką i boską inwencją. Pod płaszczykiem moralności kryje się zakłamanie i nienawiść, a zachowania, które uchodzą za godne szacunku, podszyte są hipokryzją. Pobożność seminarzysty Rafa nie jest owocem żaru serca, ale maską obojętności i bezmyślności, surowość Johannesa van Melicka nie w miłości do syna ma swoje źródło, lecz w okrucieństwie, zaś za fasadą posłuszeństwa braci Gerarda nie cnota się kryje, ale zbrodnia.
Bohater powieści dostrzega, że jego marzenia, pojęcie szczęścia i wizja wolnego człowieka, kształtującego własne życie zgodnie z potrzebami serca i rozumu, stoi w sprzeczności z otaczającym światem. Zaczyna rozumieć, że aby uzyskać wolność, musi wyrwać się ze schematów, w które wtłacza go ojciec i przełożeni seminarium. Narastający bunt ma źródło również w cielesnej stronie życia - to fascynacja odmienną płcią, niepokój zmysłów wywołany ponętnymi kształtami młodej kucharki, pierwsze erotyczne doznania z pozbawioną pruderii córką oberżystki; to także satysfakcja z panowania nad własnymi ciałem poddawanym wysiłkowi biegu i długich marszów.
Wraz z intensywnością zachwytu Gerarda nad światem, rośnie jego strach przed śmiercią, spotęgowany myślą o całkowitym unicestwieniu ciała za sprawą robactwa. Świadomość, iż nie może pocieszyć się modlitwą wobec własnej śmierci, przyspiesza jego decyzję o porzuceniu seminarium. Wewnętrznym przemianom bohatera patronuje Jakob Krakauer, kolejne literackie wcielenie Ahaswerusa, wiecznego tułacza. Staje się on na pewien czas przewodnikiem Gerarda po ścieżkach życia, zaś jego podarunek - tomik Rimbauda - pozwala młodzieńcowi odkryć prawdę o sobie.
Dojrzały do buntu przeciw światu wartości mieszczańskich, upaja się myślą o niezależności i wolności. Na drodze do niej stoi jednak postać despotycznego Johannesa van Melicka, który, słysząc oświadczenie Gerarda o porzuceniu seminarium, wpada w gniew. Dla zbuntowanego kończy się to wtrąceniem do piwnicy, gdzie ma tkwić, dopóki nie zmieni zdania. Dzięki pomocy matki Gerard ucieka z domu z zamiarem dotarcia do Belgii. Na polecenie ojca rzucają się za nim w pościg jego dwaj bracia, Józef i Hubert. Początkowo niechętni swojej misji, z wolna znajdują upodobanie w ściganiu uciekiniera. Bliskość zaszczutej ofiary wyzwala w nich mordercze instynkty. Dopadłszy brata, zadają mu siedemnaście ciosów nożem i porzucają w lesie, przekonani, że nie żyje.
Nieprzytomnego Gerarda znajdują przejeżdżający tamtędy kupcy i odwożą do najbliższego miasta po belgijskiej stronie granicy. Ocalony Gerard nie wrócił już do Holandii. Zamieszkał w Belgii, gdzie ożenił się i miał dzieci, i gdzie ku swojemu zadowoleniu został zaangażowany jako nadzorca kanału. Patrząc w nurt wody, przypominał sobie marzenia młodości, mając wciąż w pamięci Statek pijany Rimbauda: Prądem Rzek obojętnych niesion w ujścia stronę, / Czułem, że już nie wiedzie mnie dłoń holowników...