Tytułowy bohater powieści Michaiła Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata".
Z wykształcenia historyk, pisarz z powołania, pracownik jednego z moskiewskich muzeów, autor przekładów z języków obcych. Mężczyzna trzydziestoośmioletni, ciemnowłosy, starannie ogolony, o ostrym nosie i przerażonych oczach. [...] Kosmyk włosów opadał mu na czoło. W Moskwie nie miał żadnych krewnych, niemal w ogóle nie miał znajomych. Przyjaźnią obdarza tylko dziennikarza Alojzego Mogarycza, który ujął go miłością do literatury oraz nieprzeciętnym zmysłem praktycznym (później ten sam Mogarycz złoży na niego donos, by zdobyć jego mieszkanie).
Życie rodzinne nie stanowi dla Mistrza większej wartości: nie pamięta imienia swojej żony, nie chce mieć dzieci. Po nieoczekiwanym wygraniu stu tysięcy rubli rzuca pracę w muzeum, przeprowadza się do sutereny niewielkiego domku w pobliżu Arbatu, kupuje mnóstwo książek i zasiada do pisania powieści o Poncjuszu Piłacie. Kiedy wiosną następnego roku kończył już pisać swoją powieść, podczas jednej z przechadzek po mieście poznał Małgorzatę. Wstrząsnęła nim nie tyle jej uroda, ile niezwykła samotność malująca się w jej oczach. I jak sam zwierzył się Iwanowi Bezdomnemu: Miłość napadła na nas tak, jak napada w zaułku wyrastający spod ziemi morderca, i poraziła nas oboje od razu.
Spotykał się z Małgorzatą codziennie i potajemnie mianował ją swoją żoną. Ona zaś była pierwszą czytelniczką jego powieści, wróżyła mu sławę i w uznaniu dla jego geniuszu zaczęła go nazywać Mistrzem. Po ukończeniu dzieła oddał je do wydawnictwa, ale je odrzucono. Po wydrukowaniu zaś w jednym z czasopism fragmentu powieści - krytyka nie zostawiła na nim suchej nitki, zarzucając mu szerzenie piłatyzmu i religianckie tandeciarstwo. Napastliwość kolejno publikowanych artykułów doprowadziła go na skraj choroby psychicznej.
Podczas jednego z nocnych ataków depresji sięgnął po brulion powieści i zaczął go palić. Resztki udało się uratować przybyłej właśnie Małgorzacie. Po jej wyjściu, w napadzie lęku zgłasza się do kliniki psychiatrycznej profesora Strawińskiego, gdzie wreszcie znajduje spokój. Z Małgorzatą spotyka się ponownie dzięki Wolandowi, który używa swojej diabelskiej mocy i przenosi Mistrza z kliniki na ulicę Sadową. Na tym szatańska omnipotencja Wolanda się nie kończy: Mistrz wraz z Małgorzatą i cudownie odzyskanym rękopisem ponownie znajduje się w swojej suterenie. Jednak na prośbę Jeszui Ha-Nocri, przesłaną Wolandowi przez Mateusza Lewitę, Mistrz razem z Małgorzatą zostaje przeniesiony do nowej, nadprzyrodzonej rzeczywistości, do wiekuistej przystani.
Gdy odsłania się przed nimi jej obraz, Małgorzata mówi do Mistrza: Słuchaj i napawaj się tym, czego nie dane ci było w życiu zaznać - spokojem. Popatrz, oto jest już przed tobą twój wieczysty dom, który otrzymałeś w nagrodę. Widzę już okno weneckie i dzikie wino, które wspina się aż pod sam dach. Oto twój dom, oto twój wieczysty dom. Wiem, że wieczorem odwiedzą cię ci, których kochasz, którzy cię interesują, ci, co nie zakłócą twojego spokoju. Będą ci grali, będą ci śpiewali, zobaczysz, jak jasno jest w pokoju, kiedy palą się świece. Będziesz zasypiał wdziawszy swoją przybrudzoną wieczystą szlafmycę, będziesz zasypiał z uśmiechem na ustach. Sen cię wzmocni, przyjdą ci po nim do głowy mądre myśli. I już nie będziesz umiał mnie wypędzić. Ja zaś będę strzegła twego snu.