Postać historyczna, bohater m.in. małej tragedii Aleksandra Puszkina zatytułowanej "Mozart i Salieri", sztuki Petera Schaffera "Amadeusz" i zbioru Nadiedy Mandelsztam "Mozart i Salieri oraz inne szkice i listy".
Okoliczności śmierci genialnego kompozytora, Wolfganga Amadeusza Mozarta (1756-91), od samego początku pobudzały nie tylko zamiłowanych w makabrycznych plotkach wiedeńczyków, ale i wyobraźnię ludzi sztuki na całym świecie. Czy była to śmierć zapowiedziana, a nawet zaplanowana? Kto na kilka tygodni przed nagłym zgonem zamówił u Mozarta, mistrza muzyki jasnej i promiennej, Requiem - Mszę Żałobną?
Czemu zamawiający zjawiał się u kompozytora zawsze w czarnej masce i okrywającej go pelerynie, wpędzając beztroskiego dotąd (jeśli pominąć kwestie finansowe) twórcę w przekonanie, że komponuje to Requiem dla samego siebie? Dlaczego w jego pogrzebie nikt nie uczestniczył, nawet żona i synek, a ciało tak uwielbianego od najwcześniejszego dzieciństwa muzyka ostatecznie spoczęło we wspólnej mogile dla biedaków, co ostatecznie uniemożliwiło przyjaciołom i uczniom ufundowanie mu godnego grobu? A nade wszystko: czemu tak nagle zmarł ten pełen życia, trzydziestopięcioletni mężczyzna?
Puszkin nie podejmuje tych sensacyjnych wątków poza jednym - przedstawia śmierć kompozytora jako morderstwo. Mozart jest młodzieńcem beztroskim i prostodusznym. Nie zastanawia się nad fenomenem własnego talentu: tworzy, bo muzyka jest jego życiem. Nie dostrzega również, że jego geniusz budzi zawiść wśród tych, którzy są bezsilni wobec jego wielkości. Z naiwną wiarą przyjmuje przyjaźń Salieriego, starszego kompozytora, któremu odebrał palmę pierwszeństwa. Chętnie spotyka się z nim w winiarni i swobodnie opowiada mu o swoim życiu, w tym również o niepokojącym zamówieniu na Requiem.
Pochłonięty beztroską rozmową nawet nie zauważa, kiedy Salieri wsypuje do jego wina truciznę. Zanim jednak wypije ostatni kielich, wyznaje towarzyszowi swe najgłębsze przekonanie: geniusz i łotrostwo nie chodzą w parze.