Tytułowy bohater powieści Herberta Georgesa Wellsa Historia Pana Polly.
Niespełna czterdziestoletni mężczyzna, niskiego wzrostu, krępy. Twarz miał dość przyjemną, rysy delikatne i, gdyby nie cokolwiek za szeroki podbródek i zbyt spiczasty nos, niemal klasyczne. Kąty jego wrażliwych ust opuszczały się ku dołowi. Oczy miał rudawopiwne, spojrzenie smętne. Miał wiele powodów, by być niezadowolonym ze swojego życia. Matka jego umarła, gdy miał zaledwie siedem lat. Do szkoły uczęszczał do czternastego roku życia, kiedy to ojciec zdecydował, że Alfred powinien wreszcie zacząć na siebie zarabiać, i posłał go do pracy w handlu.
Chłopak początkowo terminował w jednym z domów towarowych w miasteczku Port Burdock. Pracował tam sześć długich i nudnych lat. Zwolnił się, kiedy wyrzucono z pracy jego najbliższego przyjaciela. Zatrudniał się potem jako sprzedawca w rozmaitych sklepach z męską konfekcją. Zawsze jednak czuł głęboką niechęć do aktywnego życia i nigdy nie mógł się wyzbyć marzeń o rzeczach poetycznych i delikatnych. Toteż jego kariera szła nader opornie: nie otrzymywał podwyżek, tracił kolejne posady. Z tarapatów finansowych wybawiła go śmierć ojca, po którym odziedziczył dość pokaźny spadek.
Na pogrzebie Polly poznał swoje dalekie kuzynki Larkins: Annę, Minnie i Miriam. Zaczął u nich bywać, a jednocześnie rozglądał się za sklepem, który mógłby kupić. Wizyty u panien Larkins stawały się coraz mniej niezobowiązujące. Każda z sióstr po cichu liczyła na to, że pan Polly poślubi właśnie ją. Nie miłość i nie świadomy wybór, lecz bieg wypadków i przypadkowe okoliczności sprawiły, że panią Polly została Miriam. Decyzja o ślubie skłoniła pana Polly do ustatkowania się. Zakładając sklep i kupując dom za odziedziczone pieniądze, znalazł się w twardym świecie ekonomii, w świecie, który wymaga pracy, ogranicza pola działania, zniechęca do paplaniny i tłumi śmiech. Przez piętnaście lat był szanowanym kupcem w miasteczku Fishbourne.
Stabilizacja oznaczała jednak nudę i czczość. Prowadzenie sklepu niewymownie go mierziło, Miriam zaś z miłej dziewczyny przeistoczyła się w gderliwą, wiecznie niezadowoloną, niechlujną jędzę. Dobiegając czterdziestki, pan Polly zdał sobie sprawę, że od dnia ślubu jego życie nie przedstawia żadnej wartości, a przyszłość rysuje się równie beznadziejnie. Dramatycznie wyglądał także stan jego finansów: po raz pierwszy w życiu nie miał pieniędzy na zapłacenie czynszu. Nie mogąc już dłużej wytrzymać posępnego życia we dwoje, powziął myśl o popełnieniu samobójstwa.
By nie zostawiać żony po swojej śmierci bez środków do życia, postanowił upozorować swój zgon na nieszczęśliwy wypadek, który zaszedł podczas mimowolnie spowodowanego pożaru. Wypłata polisy asekuracyjnej miała uchronić Miriam od biedy. Plan jednak nie powiódł się: wybuch pożaru okazał się tak gwałtowny, że panu Polly nie starczyło czasu na poderżnięcie sobie gardła. Ponieważ ogień ogarnął także sąsiednie domy, pan Polly poczuł się zobowiązany do wszczęcia akcji ratowniczej. Wykazał się przy tym taką ofiarnością i odwagą, że po jej zakończeniu został uznany przez mieszkańców Fishbourne za bohatera.
Po tych wydarzeniach pana Polly olśniło nowe odkrycie: jeżeli życie ci się nie podoba, możesz je zmienić. Pojął także, że Fishbourne, którego nienawidził i z powodu którego chciał popełnić samobójstwo, nie jest całym światem. Wymknął się więc niepostrzeżenie z miasteczka i ruszył przed siebie z dwudziestoma funtami w kieszeni. Po kilku dniach wędrówki natknął się na "Potwelską Gospodę". Po krótkiej rozmowie z właścicielką zgodził się podjąć tutaj pracę.
Do jego obowiązków należało m.in. malowanie parkanów smołą, kopanie kartofli, czyszczenie kominów, mycie szklanek, podawanie do stołu i nalewanie piwa, trzepanie dywanów, niszczenie gniazd os, topienie nie- potrzebnych kociąt oraz usuwanie pijanych i niebezpiecznych gości przy pomocy taktu lub muskułów. Tych ostatnich musiał użyć, gdy w gospodzie pojawił się Jim - syn siostry właścicielki, znany ze swoich przestępczych skłonności. Kiedy minęło pięć lat, pan Polly postanowił odwiedzić Fishbourne, by się przekonać, jak radzi sobie bez niego Miriam. Zobaczywszy, że nie dzieje jej się krzywda, wrócił do "Potwelskiej Gospody" z mocnym postanowieniem pozostania w niej na stałe.