Bohater opowiadania Michaiła Szołochowa Los człowieka.
Urodził się w roku 1900 w guberni woroneskiej. Podczas wojny domowej służył w Armii Czerwonej, w dywizji Kikwidzego. W 1922 pojechał na rok do Kubania, gdzie "harował jak wół". W tym czasie zmarli z głodu jego ojciec, matka i siostra. Wróciwszy w rodzinne strony, sprzedał chatę i wyjechał do Woroneża. Początkowo pracował jako cieśla, potem przeniósł się do fabryki, gdzie nauczył się ślusarki. Zdobywszy stałą pracę, ożenił się i miał troje dzieci: syna Anatola i dwie córki: Nastię i Olę. W 1929 roku porzucił pracę w fabryce i został kierowcą ciężarówki.
Jak wspomina: Przy kierownicy praca wydawała mi się weselsza. Tak przeżyłem dziesięć lat i nawet nie zauważyłem, że przeleciały. Przez owe dziesięć lat uzbierał trochę pieniędzy i wybudował dwupokojowy domek, ze spiżarnią i korytarzykiem. Miał pociechę z dzieci, a szczególnie z Anatola, który był prymusem z matematyki. Tę niezakłóconą żadnym nie- szczęściem egzystencję brutalnie przerwała wojna. Dostał wezwanie mobilizacyjne do Białej Cerkwi na Ukrainie, skąd wyruszył na front. W maju 1942 roku pod Łozowieńkami został ciężko ranny i dostał się do niewoli. Podczas jednego z postojów, zorientowawszy się, że jeden z jeńców rosyjskich zamierza wydać Niemcom swego dowódcę pluto- nu, udaremnia ten zamysł, dusząc niedoszłego zdrajcę. Za próbę ucieczki z obozu jenieckiego w Poznaniu zostaje brutalnie pobity, poszczuty psami i osadzony na miesiąc w karcerze. Przez ko- lejne dwa lata niewoli pracował jako robotnik w zakładach krzemowych w Saksonii, woził węgiel w kopalni w Zagłębiu Ruhry, pracował przy robotach ziemnych w Bawarii.
W sierpniu 1943 roku przerzucono go z obozu pod Kostrzynem do obozu B-14 koło Drezna. Tam naraził się znanemu z okrucieństwa komendantowi obozu Müllerowi, narzekając na nieludzkie warunki pracy. Wezwany przed oblicze komendanta, nie traci odwagi, wręcz przeciwnie, okazuje dumę i pogardę dla śmierci. Usłyszawszy, by wypił wódkę za zwycięstwo niemieckiego oręża, odstawia szklankę, mówiąc, że "jest niepijący". Zgadza się natomiast wypić za swoją śmierć. Zachęcany przez Müllera, by coś zjadł, odpowiada: "Po pierwszej szklance nic do ust nie biorę". Jak się potem okazuje, nie ma zwyczaju przegryzać również po drugiej i po trzeciej szklance. Taką postawą zjednuje sobie podziw Niemca, który ostatecznie postanawia darować mu życie. Jakiś czas później został wyznaczony do wożenia limuzyną niemieckiego majora, początkowo z Poczdamu do Berlina, potem w pobliżu umocnień przyfrontowych.
Korzysta więc z pierwszej nadarzającej się okazji i ucieka na stronę Rosjan. Z powodu skrajnego wycieńczenia zostaje odesłany do szpitala. Tam dowiaduje się o śmierci żony i dwóch córek. Ocalał tylko syn. Ale i jego Sokołow traci w ostatnim dniu wojny. Po wojnie zamieszkał u przyjaciela w Uriupińsku i znów pracował jako kierowca ciężarówki. Pewnego dnia, wzruszony losem małego osieroconego chłopczyka, przygarnia go i usynawia. Opiekując się ufnym i bezbronnym dzieckiem, ponownie odnajduje sens życia. W ekranizacji Losu człowieka (reż. Sergiej Bondarczuk, 1959) rolę Sokołowa za- grał reżyser filmu.