Postać z dramatu Krzesła Eugène’a Ionesco.
Dziewięćdziesięciopięcioletni staruszek od lat mieszka z niewiele młodszą żoną na wyspie, z dala od świata i ludzi. Niewiele wiadomo o jego zajęciu: raz nazywa siebie portierem i marszałkiem nieznanego dworu, innym razem mówi się o nim jako wojskowym kwatermistrzu. Mimo wybitnych talentów Stary zaprzepaścił w przeszłości olśniewającą karierę na dworze (miał szansę być Naczelnym Prezydentem, Naczelnym Królem albo nawet Naczelnym Lekarzem, Naczelnym Marszałkiem...). Z powodu trudnego charakteru Stary stracił też większość przyjaciół, od lat mieszka tylko z wierną żoną Semiramidą, wypełniając dni wspomnieniami dawnych czasów, młodzieńczych podróży oraz zabawą w układanie fikcyjnych opowieści. Trudno orzec, czy są one zupełną fikcją: ukazują świat po upadku, w którym Paryż jest tylko zamgloną reminiscencją unicestwionego miasta.
W przeszłości Stary opuścił w dramatycznych okolicznościach matkę, teraz zaś żyje w zapomnieniu nie wiedząc, gdzie przebywa i czym zajmuje się jego własny syn. Odizolowany od ludzi bohater ma jedną bratnią duszę: żonę, matkę, opiekunkę, przyjaciółkę i towarzyszkę: Semiramidę. Dialogi pary staruszków są pieszczotliwe i ciepłe, czasem przypominają czułości kochanków, czasem gaworzenie matki i dziecka. Mężczyzna ma jedną pasję: od lat codziennie przez dwie godziny układa orędzie do ludzkości, wielką mowę życia, która ma zbawić świat. To monumentalne zamierzenie jest tym trudniejsze, że towarzyszy mu zwątpienie w możliwości języka i we własne zdolności komunikacyjne.
Mówienie to bolesna i kłopotliwa czynność. Utrudzony walką myślową, przekonany, że jego język nie sprosta zadaniu, Stary wynajmuje zawodowego mówcę. Zakrojona na dzieło życia, mi- tyczna rozprawa jawi się w zapowiedziach Starego jako summa filozoficzna, testament, manifest. A jednocześnie zdaje się być całkiem prywatnym dziełem: spowiedzią z życia, zapisem jednostkowego niepowtarzalnego losu podjętym w wierze, że każde doświadczenie da się objąć w całości, w adekwatnym opisie. Objaw więc światu moją filozofię. Nie zapominaj też o szczegółach zabawnych, czy też bolesnych albo rzewnych mojego prywatnego życia, o moich upodobaniach, moim śmiesznym łakomstwie... Opowiedz o wszystkim. Mów o mojej towarzyszce... o sposobie, w jaki przyrządzała swoje sławne tureckie paszteciki, o jej sławnych klopsikach la Martynika... mów o Berry, moim kraju rodzinnym. Liczę na ciebie, wielki mistrzu i Oratorze... Zatrudniony przez bohatera mówca ma w ten sposób zbawić ludzkość i ocalić pamięć Starego, stając się wykonawcą jego idei, a zarazem biografem.
Idée fixe Starego przypomina pod wieloma względami heroiczne zmaganie się z własną śmiertelnością. Stary organizuje wielki bankiet połączony z publicznym wykładem. Publiczność wykładu napływa łodziami na wyspę i wchodzi do domu bohaterów (wszyscy goście zjawiają się w niewidzialnej postaci, ale z reakcji staruszków wynika, że są realnie obecni). Wielkie marzenie bohatera o opus magnum, a równocześnie o możliwości zapanowania nad magmą zanikającego życia, kończy się smutnie: staruszkowie zostają odepchnięci przez tłum w dwa różne krańce sali, po bezskutecznych nawoływaniach, wyskakują każde innym oknem. Na koniec przed spiętrzonymi rzędami krzeseł zjawia się długo oczekiwany mówca: jest głuchoniemy.