Jeden z głównych bohaterów powieści Jarosława Iwaszkiewicza Sława i chwała.
Kompozytor (jego pierwowzorem był Karol Szymanowski), potomek rodziny ziemiańskiej z Ukrainy, wielbiciel Goethego - już na początku powieści pojawia się jako czytelnik Fausta - szukający w sztuce możliwości przezwyciężenia egzystencjalnego smutku. Swoje życiowe i artystyczne credo Edgar wypowiada w Odessie, w przeddzień I wojny światowej, na przyjęciu u Tarłów, gdzie między zebraną młodzieżą wybucha dyskusja o wartości sztuki: Cała wartość naszego życia - mówił Edgar - polega jedynie na tym, że ma ono swój wydźwięk w sztuce. Że buduje się przez to jakiś gmach wartości ponadżyciowych, trwałych, jedynie naprawdę istniejących... Edgarowi wtóruje Ariad- na ➞ Tarło, cytując wiersz Błoka: ...tylko w lekkiej łódeczce sztuki / umkniesz od nudy świata...
Z czasem Edgara zaczyna dręczyć myśl o jałowości własnych dokonań twórczych. Mimo sławy, jaką zdobywa, wciąż towarzyszy mu poczucie, że jego sukcesy są pozorne. Te wątpliwości nigdy go nie opuszczają. Gdy przed koncertem uwielbianej przezeń siostry Elżbiety ➞ Szyller, mającej zaśpiewać między innymi jego Szeherezadę, Artur Malski, wielbiciel muzyki Szyllera, popada w zachwyt nad jego kompozycjami, nazywając je genialnymi dziełami na europejską miarę, Edgar - przeciwnie - ma wrażenie, że jego muzyka nie ma najmniejszego znaczenia dla Europy. Do równie pesymistycznych wniosków dochodzi podczas samotnych spacerów w Arkadii, gdy dręczy go niepewność, czy to, co jest dla niego tak ważne, ma jakąkolwiek wartość obiektywną: Bo przecież obchodzi mnie naprawdę na świecie tylko moja muzyka, a ponieważ nikogo innego moja muzyka naprawdę nie obchodzi, stąd płynie samotność. Z powodu choroby gardła, budzącej podejrzenie o gruźlicę, jedzie do włoskiej Mentony na kurację. Ostatnie chwile życia spędza przy lekturze finalnej sceny Fausta Goethego. Zdając sobie sprawę, że wszystko, co istnieje, skazane jest na zatracenie, wciąż pragnie wierzyć w nieprzemijającą wartość sztuki. Jednak wczytując się uważnie w poemat Goethego, odkrywa w nim sens, którego nigdy wcześniej nie zauważył, a który teraz napełnia go przerażeniem.
Oto gdy ociemniały Faust w porywie entuzjazmu wzywa Lemury do wykopania kanału, którym chciał uszczęśliwić ludzkość, posępne Lemury z polecenia Mefistofelesa kopią nie kanał dla dobra ludzkości, ale grób dla Fausta. To w tej właśnie chwili Faust przekonany, że osiąga swój zenit, wygłasza wielką pochwałę życia. Edgar, odniósłszy tę scenę do swojej muzyki, ugina się pod ciężarem świadomości, że poświęcił życie dla iluzji. Zrozumiał, że nic nie przetrwa na wieczność. Rezygnując dla sztuki ze wszystkiego, złożył w swoim życiu także ofiarę z miłości. A przecież na odeskim przyjęciu u Tarłów, kiedy był jeszcze młodym człowiekiem, mówił nie tylko o wartości sztuki. Zniecierpliwionemu wygłoszoną przez niego apoteozą sztuki Januszowi Myszyńskiemu, który pytał, gdzie w tym wszystkim jest miejsce na miłość, Edgar odpowiedział wówczas bez wahania: Miłość! [...] To wyższe ponad sztukę. To jedyna esencja, treść. Wszystko inne jest tylko wyrazem tego instynktu. A jednak w życiu Edgara nie było miejsca na miłość.
Nie była nią Helena Jarzynówna, porzucona kochanka Edgara, której samobójstwo wywołało w kompozytorze jedynie niesmak z powodu "wulgarnej formy", z jaką dziewczyna odebrała sobie życie. Nie była Marysia Bilińska, o której w ostatnim liście do Janusza Szyller napisał: zdaje mi się, że z biegiem lat ubarwiam sobie tę miłość, mówię sam sobie, że kochałem ją bardziej, niż to było naprawdę. Trzebaż przecież nadać jakiś sens temu istnieniu. Dopiero zbliżająca się śmierć odkrywa przed nim jedną z tajemnic życia. Podobnie jak Faust, tak i Edgar w ostatnich chwilach swojego istnienia jest głęboko przeświadczony, że jego egzystencja nie była pozbawiona sensu. Patrząc na krzątającą się wokół niego Elżbietę, zrozumiał, że szczęście polega na patrzeniu na istotę, którą się kocha - i że trzeba mieć na kogo patrzeć, aby być szczęśliwym. W tak wielkim ostatecznym spokoju, który na niego spłynął w tych dniach, pojął rzecz najważniejszą: że życie jego nie minęło bez miłości. Rok po śmierci Edgara trumna z jego zwłokami zostaje przewieziona do Warszawy, gdzie w maju 1939 roku odbywa się uroczysty pogrzeb.