Reklama

Wawera Szymon

Bohater noweli Stefana Grabińskiego Głucha przestrzeń.

Emerytowany konduktor, pragnący do końca swoich dni pracować na kolei. Niegdyś miał piękną żonę i parę dziatek o główkach jasnych jak len. [...] Żonę uwiódł  spanoszony  bogacz, dzieci śmierć zabrała. Jakiś czas potem doznał poważnych obrażeń w wypadku kolejowym i stracił pracę konduktora. Zatrudnił się więc jako posługacz przy magazynach na dworcu towarowym, gdzie staczał beczki i bale po pomostach. Podupadłszy jeszcze bardziej na zdrowiu, przyjął pracę pomocnika ślusarskiego w ogrzewalni przy dworcu w Zbąszynie. Kiedy po kilku latach dowiedział się o wyłączeniu z ruchu kolejowego przestrzeni między Orszawą a Byliczem, zgłosił się do dyrekcji kolei w  Orszawie z prośbą, by mu pozwolono pilnować starego toru "całkiem bezinteresownie". Do jego prośby odniesiono się przychylnie i mianowano go strażnikiem "głuchej przestrzeni". 

Reklama

Objąwszy służbę, wy- remontował budkę dróżnika: wstawił szyby, załatał dach, naprawił podłogę. Zorientowawszy się zaś, że w jednym miejscu, opodal budki, brakuje kilku metrów szyny, zaradził także i temu brakowi. Był dumny ze swego dzieła i rozmiłowanymi oczyma wodził po swojej strażnicy. Co jakiś  czas  odwiedzał  go w tej samotni kowal Luśnia, który pomagał mu przy bardziej skomplikowanych pracach. Zaprzyjaźniwszy się z kowalem, wyjawił mu, co mu każe tkwić na opuszczonej przez wszystkich stacyjce. Każe mu to głębokie przeczucie, że dookolna "głucha przestrzeń" żyje jakimś własnym życiem i wspomina to, co się niegdyś tutaj wydarzyło. A on, Wawera, jest tu po to, by te wspomnienia pomóc wskrzesić. 

Toteż z biegiem miesięcy wytworzył się między nim a przestrzenią osobliwy związek. Wawera stał się z czasem jakby ucieleśnioną w kształcie człowieczym jej świadomością. Pewnego dnia usłyszał długo wyczekiwany, rytmiczny łoskot lokomotywy. Wyszedł przed budkę, by zobaczyć, co się dzieje. Nazajutrz, w mroźny, grudniowy poranek, Luśnia zastał Wawerę przed budką w  postawie  służbowej  z  wyciągniętą w górę ręką i z zagasłą latarką w skostniałych palcach. Gdy dotknął jego ramienia, martwy dróżnik upadł na ziemię.

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama