Reklama

Mikołaj Leskow Mańkut - fragment

Tulacy, ludzie mądrzy i fachu metalicznego świadomi, słyną także jako pierwsi znawcy w religii. Sławy ich w tym względzie pełna jest ziemia ojczysta i nawet święta góra Afon. Oniż nie tylko mistrze śpiewu "z babilonami", ale wiedzą też, jak się maluje obraz "wieczorny dzwon", a gdy który poświęci się znaczniejszej służbie bożej i habit wdzieje, to tacy zasłyną jako najlepsi ekonomowie klasztorni i najobrotniejsi z nich kwestarze.

Na świętej górze Afon wiadomo, że tulacy - naród najpożyteczniejszy, i gdyby nie oni, ciemne zakątki Rosji na pewno nie oglądałyby bardzo wielu świętości oddalonego Wschodu, góra Afon zaś zostałaby pozbawiona licznych pożytecznych ofiar od szczodrobliwości ruskich i nabożeństwa wewnętrznego. Teraz "afońscy tulacy" obwożą świętości po całej naszej ojczyźnie i po mistrzowsku zbierają datki nawet tam, gdzie nic nie ma do wzięcia. 

Reklama

Tulak pełen jest bogobojności cerkiewnej i wielki w tych sprawach praktyk, a przeto i trzej majstrowie, którzy postanowili podtrzymać Płatowa, a wraz z nim całą Rosję, nie pomylili się kierując kroki nie w stronę Moskwy, lecz na południe. Szli oni wcale nie do Kijowa, lecz do Mceńska, powiatowego miasta orłowskiej guberni, gdzie znajduje się staro- żytna, w kamieniu ciosana ikona św. Mikołaja, która tu w najbardziej zamierzchłe czasy na wielkim, także kamiennym krzyżu rzeką Zuszą przypłynęła. Ikona ta "groźnego i przeokropnego" jest oblicza; najprzewielebniejszy święciciel Mir Likijskich jest na niej wyobrażony "we wzrost", cały w srebrno-pozłacaną szatę odziany, a twarzą ciemny i na jednej ręce świątynię trzyma, a w drugiej miecz - "przemożenie zbrojne". 

Otóż w tym "przemożeniu" zawarte było sedno sprawy: św Mikołaj jest w ogóle patronem handlu i zawodu wojennego, mceński zaś "Nikoła" osobliwie, do niego więc poszli tulacy z pokłonem. Odsłużyli nabożeństwo przy samej ikonie, potem przy kamiennym krzyżu, i wreszcie powrócili do domu "w mrocech", i nic nikomu nie opowiadając zabrali się do rzeczy w strasznym sekrecie. Zeszli się wszyscy trzej w pewnym domku, u mańkuta, drzwi zamknęli, okiennice zawarli, lampkę oliwną przed obrazem św. Ni- koły zapalili i zaczęli pracować. Siedzą dzień, dwa, trzy i nigdzie nie wychodzą, tylko młoteczkami tuk-tuk-tuk. Coś tam takiego kują, ale co - nie wiadomo. Wszystkich ciekawość bierze, lecz nikt niczego dowiedzieć się nie może, bo pracujący nic nie powiadają i z domku nie wychodzą. 

Chodzili tam różni ludzie, pukali do drzwi pod rozmaitymi pozorami, niby o ogień lub sól proszą, ale trzej majsterkowie na żaden wypyt nie odmykają i nawet czym się żywią - nie wiadomo. Próbowano ich straszyć, że niby sąsiedni dom się pali - może wyskoczą z przestrachu i a nuż się wtedy wyjawi, co wykuli, ale nic nie brało tych majstrów przemyślnych; raz tylko mańkut głowę wysunął i krzyknął: - Niech się pali, a my czasu nie mamy! - i znów głowę wyskubaną schował, i znów do roboty się zabrali. Tylko przez małe szparki było widać, jak wewnątrz domu płomyk błyska, i słychać, że młoteczki po dźwięczących kowadełkach tuk-tuk-tuk. Słowem, cała praca dokonywana była w takim strasznym sekrecie, że niczego nie można było się dowiedzieć, przy czym trwała aż do samego powrotu Kozaka Płatonowa z cichego Donu do cesarza - i przez cały ten czas majsterkowie z nikim się nie widzieli ani nie  rozmawiali. 

Przekład  Julian Tuwim

Encyklopedia Internautica
Reklama
Reklama
Reklama