wiersz Cz. Miłosza z t. Miasto bez imienia (1969), refleksje nad własnym skomplikowanym stosunkiem do jęz. pol. Dla poety-emigranta jest on jedyną rzeczywistą ojczyzną. Za jego wierność artysta też odpłaca wierną służbą. Mowa ojczysta staje się jednak także źródłem goryczy: jest mową "upodlonych", "nierozumnych", "nienawidzących" i "konfidentów" - symbolem kraju, którego poeta nie chce i nie może zaakceptować. Takim językiem przestaje się porozumiewać, ale zarazem jest świadom swego zakorzenienia w polszczyźnie - tragiczny dylemat twórcy-emigranta, przeżywającego konflikt z polskością. Wiersz kończy się przypomnieniem etycznego obowiązku poety ("ja muszę ciebie ratować") i deklaracją jego spełnienia, bo "w nieszczęściu potrzebny jest jakiś ład czy piękno".
- Miłosz Czesław, pseud. Jan Syruć, ks. J. Robak, (ur. 1911)
- EWA, Pochodzenia hebrajskiego,...
- PIOTR APOSTOŁ, czasem zwany Szymon Piotr...